Trudno uciec od wrażenia, że ekipa rządząca, przytłoczona problemami na linii Polska-Izrael oraz Polska-Unia Europejska, zaczyna mieć problemy w komunikacji z wyborcami. Oczywistym dowodem jest tu fakt przejęcia przez opozycję dyskusji na temat zarobków rządu. Dyskusji, która powinna być przedmiotem poważnej refleksji, a nie polem kolejnej partyjnej przepychanki. Obawiam się jednak, że dopóki państwo nie przestanie być postrzegane przez wielu polityków jako łup, tak długo taka poważna dyskusja się nie odbędzie.
Bo o tym, że ta dyskusja jest potrzebna, nie mam wątpliwości. Urzędnicy państwowi w Polsce – i zwrócił na to uwagę w swoim komentarzu Marek Pyza – rzeczywiście zarabiają relatywnie niewiele. Czy znają Państwo jakąkolwiek dobrze prosperującą firmę, zawiadującą ogromnym majątkiem, gdzie szef zarządu zarabia w przeliczeniu 5 tysięcy dolarów miesięcznie? Ja takiej nie znam. A tyle właśnie – mniej więcej – zarabia prezydent i premier Rzeczpospolitej. Niżsi urzędnicy dostają odpowiednio mniej.
Jakoś trudno mi uciec od wrażenia, że za takie pieniądze w polityce mogą się spełniać trzy kategorie ludzi: ideowiec-pasjonat, nieudacznik albo cwaniak, który traktuje wysokie stanowisko, jako przystanek do dalszej kariery w prywatnym biznesie. Państwo powinno być tanie, ale dolną granicą kosztów powinna być zdolność do jego sprawnego funkcjonowania i utrzymania wykwalifikowanych kadr. W przeciwnym razie będziemy mieć państwo i urzędników sprzedających się każdemu, kto ma większe pieniądze. I wszyscy na tym stracimy.
Moja wątpliwość nie polega zatem na tym, czy należy wprowadzać podwyżki, ale na tym, kiedy to zrobić. Dobrym pomysłem byłoby podwyższenie zarobków od nowej kadencji parlamentu, aby uniknąć podejrzeń, że rząd próbuje obdzielić swoich ludzi pieniędzmi. W państwie na dorobku, jakim jest i jeszcze przez długie lata będzie Polska, zarobki rządzących stanowią bardzo czuły punkt dla opinii publicznej. Wykorzystuje to dziś Platforma, co jest jej zbójeckim prawem, zwłaszcza że za czasów jej rządów, była również punktowana z tego powodu przez prawicę.
Bardzo ważne jest jednak – jak słusznie zauważa w swoim komentarzu Aleksander Majewski – żeby oddzielić kwestie wynagrodzeń urzędników państwowych od bieżącej polityki. Bo naprawdę nie chodzi o to, kto akurat rządzi, ale o to, aby ściagnąć do władzy ludzi kompetentnych i odpornych na pokusy. Prawda jest bowiem taka, że nigdy nie wymienimy miernot na sprawnych i wykształconych urzędników, jeśli nie zaczniemy im więcej płacić za pracę. Pracę tę każdy z nas może ocenić podczas wyborów. I podjąć wówczas odpowiednią decyzję.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383833-dyskusja-o-zarobkach-w-polityce-nie-moze-byc-polem-kolejnej-partyjnej-przepychanki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.