Słowa Jarosława Gowina wypowiedziane na antenie Radia Zet stały się tematem numer jeden na portalach społecznościowych. Natychmiast posypały się memy, prześmiewcze komentarze, etc. Niestety mało kto zastanowił się nad meritum. A jest nad czym się zastanawiać.
Miałem wtedy trójkę dzieci na utrzymaniu, studiowały. I słowo honoru - czasami nie starczało do pierwszego. I teraz sytuacja, w której minister - minister sprawiedliwości odpowiada za budżet dziesięciomiliardowy, minister nauki za budżet dwudziestomiliardowy - zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się, jak dożyć do pierwszego, to nie jest sytuacja zdrowa z punktu widzenia państwa
— powiedział wicepremier.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Biedny jak Gowin? „Jako minister ledwie wiązałem koniec z końcem”. Internauci bezlitośni dla wpadki wicepremiera. Szef resortu nauki przeprasza
Nie wiem, jakie potrzeby i zobowiązania ma Jarosław Gowin. Sam znam jednak przypadki ludzi, którzy dysponując podobną pulą gotówki, w dodatku nie żyjąc wcale rozrzutnie, walczą z prozą życia i nie są pewni jutra. To ich indywidualna sprawa. Tak czy inaczej przekaz poszedł w świat – oto arogancki wicepremier ma czelność mówić tyrającym za 2-3 tysiące złotych Kowalskim, że zarabiając kilkanaście tysięcy złotych miał problem z przeżyciem do pierwszego. Nawet jeśli ministrowi nauki i szkolnictwa wyższego chodziło o coś zupełnie innego, w oczach tysięcy Polaków stał się odrealnionym przedstawicielem sytej kasty, która biednego nie zrozumie.
A przecież temat zarobków w ministerstwach wraca jak bumerang. Wraca i oddala się, bo znów ktoś się obrazi, ktoś zaliczy PR-ową wpadkę, a kto inny boi się narazić tzw. zwykłemu wyborcy. Ale ten temat po prostu trzeba ruszyć, bez względu na to, kto dzierży stery rządów. Dlaczego? Bo trudno jest znaleźć fachowca, który rzuci świetną robotę, by objąć fuchę w resorcie za kilka razy mniejszą stawkę. Być może trafiają się ideowcy, dla których praca pod orzełkiem ma wyjątkowy walor, bez względu na finanse, ale umówmy się – to promil. Poza tym, każdy ma jakieś kredyty i zobowiązania. Statolatria ich nie spłaci.
Sytuacja przypomina burzę, jaka rozpętała się po wypowiedzi Elżbiety Bieńkowskiej, która w mało parlamentarny sposób wskazała na problem zarobków w ministerstwach. Wówczas również podnoszono głosy, że była minister w rządzie Donalda Tuska drwi sobie ze zwykłych ludzi pracujących ciężko od świtu do zmroku. A przecież zupełnie nie o to chodziło. Drwiny z Gowina do złudzenia przypominają tamtą dyskusję. Szkoda, że tak mało merytoryczną.
Łatwiej jest zrobić mema, pośmiać się z polityka, który coś chlapnął, byle tylko przypodobać się wyborcom czy czytelnikom niż rozważyć systemowe rozwiązania, które pozwolą usprawnić pracę ministerstw – bez względu na barwy polityczne. Niestety dobry humor nie zastąpi nam Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383829-temat-zarobkow-ministrow-odlozony-na-pozniej-memiczno-tliterowa-biegunka-znow-zastapila-powazna-debate
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.