Nota ambasady RP w Moskwie z 10 kwietnia 2010 r. dotyczyła zabezpieczenia pozostałości materialnych z miejsca katastrofy i nie była wycofywana - zeznał w środę świadek w procesie, który b. szef MSZ Radosław Sikorski wytoczył prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sikorski składa pozew przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu! Były minister domaga się przeprosin i 30 tys. zł na cele społeczne
W pozwie, który wpłynął do sądu w grudniu 2016 r., powód domaga się od Kaczyńskiego przeprosin w Polskiej Agencji Prasowej i w onet.pl za słowa z wywiadów dla tych mediów, które - według powoda - naruszają jego dobre imię, cześć i godność; chodzi o wypowiedzi przypisujące mu „zdradę dyplomatyczną” w związku z działaniami po katastrofie smoleńskiej.
”W związku z udzielonymi przeze mnie wywiadami dla www.onet.pl oraz PAP, przepraszam pana Radosława Sikorskiego za podanie nieprawdziwych informacji, jakoby pełniąc funkcję Ministra Spraw Zagranicznych cofnął notę dyplomatyczną w sprawie uznania miejsca katastrofy smoleńskiej za eksterytorialne i dopuścił się zdrady dyplomatycznej. Swoją wypowiedzią naruszyłem dobra osobiste pana Radosława Sikorskiego w postaci dobrego imienia, czci oraz godności. Jarosław Kaczyński”
— brzmi treść żądanych przez Sikorskiego przeprosin. Powód domaga się też od pozwanego 30 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji dla Polski. Strona pozwana wnosi o oddalenie pozwu.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował ten proces cywilny. Jako świadka przesłuchał dyplomatę i urzędnika MSZ, który w momencie katastrofy pełnił funkcję dyrektora departamentu wschodniego tego resortu.
W dniu tragedii byłem w Warszawie, ze Smoleńska zadzwonił do mnie naczelnik wydziału rosyjskiego mojego departamentu i łamiącym się głosem powiedział, że ma duże podejrzenie, iż doszło do nieszczęścia
— zaznał świadek.
Dodał, że w kolejnym połączeniu naczelnik poinformował go, że jest blisko miejsca tragedii i widzi wrak. Dyrektor departamentu wschodniego natychmiast zadzwonił do Sikorskiego.
W wywiadzie z października 2016 r. PAP pytała Kaczyńskiego o jego wypowiedzi nt. działań poprzednich władz, które mogły doprowadzić do katastrofy.
Wedle wiedzy, która do mnie dotarła, ale to nie jest wiedza pełna, nie mam dostępu do wiedzy zdobywanej w trakcie śledztwa, to rzeczywiście pewne dokumenty w tej sprawie odnaleziono. To, że różne rozmowy, telefony w sprawie przygotowania wizyty to była gra, a decyzja (o rozdzieleniu wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska - PAP) była podjęta dużo wcześniej, wydaje się całkowicie udowodnione. To już jest politycznie i moralnie, a być może także prawno-karnie bardzo ciężki zarzut
— mówił J. Kaczyński.
Ale jest też sprawa wystąpienia zgodnie z prawem międzynarodowym zastępcy ambasadora Piotra Marciniaka do władz rosyjskich o eksterytorialność terenu, gdzie nastąpiła katastrofa. To rutynowa rzecz, a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował się wycofać z tej decyzji. To bardzo poważna sprawa. Trudno sądzić, żeby została podjęta bez wiedzy i zgody premiera Donalda Tuska. Jest mnóstwo rzeczy, o których do tej pory nie wiedzieliśmy
— dodał prezes PiS.
Kontynuował on ten temat w wywiadzie dla onet.pl.
Żadne śledztwo smoleńskie nie jest na razie przeciwko komukolwiek. Zresztą moja wiedza nie pochodzi ze śledztw. Wiem więcej, choćby na temat tego, jak działała komisja Millera - co częściowo pokazała podkomisja ekspertów Antoniego Macierewicza, publikując nagrania, pokazujące, że poprzedni rząd działał pod dyktando Rosjan. Takich niebywałych działań było więcej. Wiceambasador w Moskwie Piotr Marciniak złożył notę w sprawie eksterytorialności miejsca katastrofy. Następnie polecono mu ją wycofać. To było posunięcie wykonane na polecenie Radosława Sikorskiego, ale czy bez wiedzy Tuska? Tu już jest bardzo poważny przepis kodeksu karnego - zdrada dyplomatyczna
— mówił J.Kaczyński.
W środę ówczesny szef departamentu wschodniego MSZ zeznał, że była nota ambasady w Moskwie z 10 kwietnia 2010 r., która dotyczyła zabezpieczenia „pozostałości materialnych” z miejsca katastrofy i nie była ona wycofywana. Dodał, że nie wyobraża sobie, aby do władz rosyjskich mogła być skierowana nota w sprawie „eksterytorialności miejsca katastrofy”.
Uznałbym to za dowód dyletanctwa i nieznajomości prawa międzynarodowego
— ocenił.
Zaznaczył jednocześnie, że „była to zbyt poważna sprawa”, więc ewentualne wycofanie noty „musiałoby mieć formę pisemną i nie mogłoby być ustne”.
W pozwie Sikorskiego podkreślono m.in., że „tezy stawiane przez pozwanego są nieprawdziwe”, a zarzut zdrady dyplomatycznej jest „bezprawny i szkalujący”. Strona pozwana odpowiada, że wypowiedź miała szerszy kontekst i nie dotyczyła samego powoda, lecz była krytyczną oceną władz państwa wobec procedur podjętych po katastrofie.
Sąd ma kontynuować proces 4 kwietnia. Wówczas przesłuchana miałaby zostać żona Sikorskiego, która ma mówić o szkodzie wyrządzonej słowami prezesa PiS. Z kolei na 23 maja sąd zaplanował końcowe wysłuchanie stron w tym procesie.
Jedno z kilku prokuratorskich śledztw, prowadzonych w związku z katastrofą smoleńską, dotyczy tzw. zdrady dyplomatycznej. Art. 129 Kodeksu karnego przewiduje karę do 10 lat więzienia dla osoby, która w stosunkach z rządem obcego państwa działa na szkodę RP.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Mistrz” dyplomacji przemówił. Sikorski do Kaczyńskiego: „Nie takich dyktatorków jak pan obalaliśmy”
ak/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383776-proces-sikorski-kontra-kaczynski-byly-urzednik-msz-broni-swojego-szefa-ws-noty-o-eksterytorialnosci-dotyczyla-pozostalosci-materialnych-z-miejsca-katastrofy