Muszę przyznać, że ogromnie zaskoczyła mnie wypowiedź sędziego Waldemara Żurka w ostatnim odcinku programu „Studio Polska”. Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa został poproszony o skomentowanie wyroku Sądu Najwyższego w sprawie zabrania przez sędziego Mirosława Topyłę 50 złotych należących do starszej pani z lady jednej ze stacji benzynowych i o ocenę filmu z tego zdarzenia, na którym czarno na białym widać całe zajście. Przypominam, że sędziowie Sądu Najwyższego zdecydowali się uniewinnić swojego kolegę, wskazując na fakt, że sędzia Topyła był w trakcie popełniania tego czynu roztargniony. Rzecznik Żurek, słuchając dyskusji w studiu, gdzie zaproszeni goście wyśmiewali orzeczenie Sądu Najwyższego stwierdził, że laicy nie mają prawa komentować wyroku jedynie przez pryzmat wspomnianego i znanego chyba wszystkim w Polsce filmu. Porównał to do sytuacji, w której zwykli ludzie oglądają nagranie z operacji. Oczywiście, nie wiedzą oni na czym konkretnie polega zabieg i nie dostrzegają kluczowych szczegółów, w odróżnieniu od lekarzy. Według sędziego Żurka podobnie jest w sprawie filmu z oskarżonym sędzią. W przeciwieństwie do szarych ludzi, nadzwyczajna kasta Sądu Najwyższego patrzy na film fachowo, bo to profesjonaliści. Szczerze powiedziawszy, nie słyszałem chyba nigdy większej krytyki sędziów Sądu Najwyższego. Wśród wielu zarzutów jakie wobec nich padają, przyznanie im miana fachowców w dziedzinie związanej z procederem „roztargnienia” jaki miał miejsce na feralnej stacji benzynowej przebił chyba wszystkie dotychczasowe w ostrości i wadze.
Cały ten sędziowski kabaret przypomniał mi postać właściciela kawiarni, Rene Artois z serialu „‘Allo ‘Allo!”. Człowiek ten miał romans z kelnerkami, co musiał ukrywać przed swoją żoną. Przyłapywany przez nią na gorącym uczynku zawsze potrafił wybrnąć z ewidentnie przegranej sytuacji i krzyczał do żony: „Ty głupia kobieto!”, następnie podając zwykle dość głupawą wymówkę. Co ciekawe, jego małżonka nabierała się na ten bajer, mając do siebie wyrzuty sumienia, że choć przez chwilę myślała o tym, że mąż ją zdradza. Dziś Sąd Najwyższy, ale również liczni eksperci i medialni „spece” od prawa próbują wcisnąć nam podobny kit, sugerując milionom Polaków ignorancję. Wszystko byłoby śmieszne niczym wspomniany serial „‘Allo ‘Allo!”, moglibyśmy dalej śmiać się oscarowej roli obrońcy płaczącego na rozprawie, gdyby nie to, że jest to prawda, a konsekwencje całej sprawy będziemy ponosić wszyscy. Mamy do czynienia bowiem z niezwykle groźnym precedensem.
W naszym kraju powoli rozpędza się już cała machina wyborów samorządowych. Krajowe Biuro Wyborcze poszukuje urzędników do pracy przy organizacji wyborów, trwają prace nad wdrożeniem nowych przepisów ordynacji wyborczej dotyczących jesiennej elekcji, a partie i stowarzyszenia stoją już w blokach, gotowe do wyścigu o fotele prezydenckie i ławy radnych. Najwięcej zainteresowania wzbudza opozycja totalna i zawirowania wobec poszczególnych kandydatur. Przykładowo, w moich Kielcach o start w wyborach prezydenckich z poparciem Platformy Obywatelskiej ubiega się dwóch kandydatów: jeden bez żadnej charyzmy, drugi z charyzmą, ale raczej typowo boiskową. Mowa, w kolejności, o Arturze Gieradzie i Bogdanie Wencie. Jak widać po ostatnich odejściach i sporach, taki klimat niezdrowej rywalizacji to w tym środowisku norma. Dlatego nie zdziwiła mnie gdańska konferencja zorganizowana przez Grzegorza Schetynę i Agnieszkę Pomaskę w sprawie Pawła Adamowicza i jego samowolki wyborczej. Atmosferę podkręcił Lech Wałęsa, który również zabrał tam głos, nakazując wręcz prezydentowi Gdańska porzucenie myśli o ponownym kandydowaniu. Przy czym, co najciekawsze, poparł dwukadencyjność, którą tak krytykowała Platforma. Mina Grzegorza Schetyny mówiła sama za siebie.
Skoro już jesteśmy przy Platformie Obywatelskiej, to warto odnotować, że odbyła się Rada Krajowa tego ugrupowania, na której przewodniczący Schetyna opowiedział się za przyjęciem Euro. Ciekawie skomponowała się chęć przyjęcia waluty przez członków Platformy połączona z wcześniejszą zapowiedzią likwidacji CBA. Nie wchodźmy jednak w te niebezpieczne rozważania, tylko zwróćmy uwagę na powrót Radosława Sikorskiego, który zaszczycił swoją obecnością Radę Krajową. Widać wyraźnie, że PO próbuje rozpaczliwie szukać nowych możliwości, które jednocześnie nie sprowadzałyby się do krytykowania Rządu Prawa i Sprawiedliwości. Wymyślili pana Sikorskiego, zapamiętanego przez opinię publiczną przez pryzmat wypowiedzi w restauracji „Sowa i Przyjaciele” o naszym sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Nic więc dziwnego, że taka „kreatywność” zmusza część działaczy tej partii, jak chociażby byłego wiceprezydenta Warszawy, Jacka Wojciechowicza do odejścia z ugrupowania. Ciekaw jestem, czy nie będziemy mieli w najbliższym czasie jeszcze większej fali odejść i to z zupełnie innej, niż wszyscy myślą, przyczyny. Łatwo bowiem wyobrazić sobie powrót Donalda Tuska przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku. Budując pewien ruch, będzie musiał skonstruować zaplecze polityczne. A kto będzie lepiej nadawał się na to zaplecze, niż zawiedzeni poprzednim kierownictwem działacze Platformy, w odróżnieniu od Grzegorza Schetyny wierzący w ideały „pierwszej PO”? Potem może dojść do spektakularnego pojednania między obiema frakcjami. Możliwe, że tak widzi swój powrót Donald Tusk, który jednak musi najpierw opanować swoje emocje, bo jako Przewodniczący Rady Europejskiej ewidentnie nie może wytrzymać ciśnienia swoich politycznych ambicji w Polsce.
Na koniec, chciałbym jeszcze wrócić do głównego tematu w tym roku, czyli sporu polsko-izraelskiego. Wśród wielu komentatorów pojawiła się teoria, że ataki izraelskich polityków na Polskę to jedynie efekt trwającej kampanii wyborczej, w której walczą oni o głosy swoich wyborców. Przyjmijmy, że to prawda, chociaż śmiem w to wątpić. Niestety, ta wersja wydarzeń jest chyba najgorsza z możliwych. Jeśli bowiem dla obywateli Izraela chwytliwe są hasła antypolskie, to można wysunąć tezę, że antypolonizm to pogląd dość silnie zakorzeniony wśród wielu Żydów. Żyjemy w czasach demokratycznych, gdzie ten, czy inny polityk przemija, natomiast rzeczą trwałą okazują się wszelkie emocje i upodobania poszczególnych grup społecznych. Niechęć do Polski, decydująca o wynikach wyborów nie buduje dobrego klimatu, ale i nie daje podstaw do pozytywnego spojrzenia w przyszłość. Wersję roszczeniowo-historyczną, o której już tutaj pisałem, uważam zatem za o wiele bardziej optymistyczną…oczywiście przy całym jej pesymizmie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383337-rozne-twarze-pesymizmu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.