Czy święte prawo własności winno obowiązywać bez względu na historię i wszelkie okoliczności, które zmieniają porządek rzeczy? Normy prawne mają swoje ograniczone życie, nawet najpoważniejsze przestępstwa ulegają przedawnieniu i tylko własność w raz uznanym kształcie ma trwać po kres dni? Czy potomkowie tych, którzy z nadania władcy uzyskali ziemie Europy, a których praw nikt nigdy nie odwołał, mogą dopominać się dziś o ich zwrot?
Piszę to nie po to, aby zakwestionować prawo do reprywatyzacji, gdyż felieton ten jest wezwaniem do jak najszybszego jej przeprowadzenia, ale aby zrelatywizować nieco wyobrażenie o świętym i niezmiennym prawie własności. Wszelkiego typu podatki spadkowe wskazują, że przekonanie takie dawno odeszło już do lamusa. Można wprawdzie zżymać się na nie jako na przykład współczesnej barbaryzacji obyczajów, ale uznanie bezwzględnego prawa dziedziczenia za fundament sprawiedliwości wydaje się trudne do obrony. W rzeczywistości zresztą nigdy ono w tym kształcie nie obowiązywało.
Niemniej jakaś forma zwrotu dawnej, zarekwirowanej przez komunistów własności powinna była nastąpić. Polska jest chyba jedynym krajem byłych demoludów, który prawnie tego nie uregulował. Powinno było to nastąpić nie tylko ze względu na choćby symboliczne przywrócenie fundamentalnych zasad, lecz ze względów pragmatycznych, które o sprawie winny przesądzać.
Szybka reprywatyzacja bezpośrednio po upadku komunizmu zmieniłaby strukturę własności w Polsce, a więc oddziałałaby na stan społeczeństwa. Naprzeciw uwłaszczających się na komunistycznym państwie dziedziców nomenklatury wyrosłaby grupa spadkobierców dawniejszych klas posiadających, co wprowadzić mogłoby do polskiego życia elementy pluralizmu. Nieprzypadkowo Aleksander Kwaśniewski zawetował przygotowaną przez AWS ustawę reprywatyzacyjną, która ograniczyłaby biznesowe możliwości jego towarzyszy.
Ale podstawowym argumentem, który świadczy za nią, jest to, że wbrew przeciwnikom jej brak kosztuje nas więcej niż reprywatyzacyjne odszkodowania. Pisałem o tym wiele lat temu również po wecie Kwaśniewskiego. Dziś jednak sytuacja zaczyna coraz bardziej naglić. Ponad dwa lata temu nastąpiła dość wyraźna zmiana orzecznictwa polskich sądów w tej sprawie. Wcześniej zgodnie z niezawisłością sędziowską w wydaniu III RP, która oznaczała absolutną dowolność, w identycznych sprawach jedni sędziowie nakazywali zwrot mienia niekiedy wraz z odszkodowaniem dla byłych właścicieli, a inni odsyłali ich z kwitkiem. Jakoś tak się stało, że niedługo po dojściu do władzy PiS sędziowie zaczęli masowo przyznawać rację domagającym się zwrotu własności bez specjalnej dbałości o uzasadnienia ich praw. Naturalnie, dopatrywanie się w tym politycznych motywów byłoby skandalicznym pomówieniem i teorią spiskową.
Wszystko to kosztuje państwo, a więc nas wszystkich. Dzięki działaniu komisji weryfikacyjnej możemy obserwować wyczyny grasujących w Warszawie cwaniaków, którym sędziowie byli zdumiewająco przychylni. Nie była to jednak wyłącznie specyfika stolicy. Ten stan rzeczy wzbudził zainteresowanie aferzystów na międzynarodową skalę.
W USA grupa zgromadzona w nowojorskim Światowym Kongresie Żydowskim domaga się zwrotu całości pożydowskiego mienia, również tego, co do którego nie pozostali żadni spadkobiercy. To kuriozalne żądanie odwołuje się wyłącznie do rasistowskich kryteriów. Roszczący sobie prawa do mienia pomordowanych Żydów odwołują się wyłącznie do krwi. Nie zajmują się tym, że dawni właściciele majątków byli obywatelami polskimi. Ci, którzy oficjalnie uznają rasizm za najgorszą możliwą postawę, posługują się nim w skrajnej formie, aby położyć rękę na majątkach pomordowanych. Wydaje się, że zachowanie to komentuje się samo.
Uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej ucięłoby szanse na realizację takich planów. Nie chodzi zresztą wyłącznie o mienie pożydowskie. Komuniści nie przejmowali się specjalnie prawną stroną swoich aktów wywłaszczenia. Łatwo je podważyć, tyle że przez ponad 70 lat na odbudowę i trwanie tego mienia pracowało wielu innych Polaków. Ustawa reprywatyzacyjna powinna przeciąć ten węzeł gordyjski.
Felieton ukazał się w 8/2018 numerze tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383197-ustawa-reprywatyzacyjna-czy-swiete-prawo-wlasnosci-winno-obowiazywac-bez-wzgledu-na-historie-i-wszelkie-okolicznosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.