Media izraelskie ogłosiły „przełom” w konflikcie wokół nowelizacji ustawy o IPN. Ich zdaniem Polska ugięła się po naciskach Izraela i zamrozi ustawę. Strona polska nie potwierdza, że doszło do „przełomu”. O co zatem chodzi?
Oczywiście chodzi o politykę. Polska rzeczywiście prowadziła zakulisowe rozmowy z władzami Izraela mające wyciszyć wyniszczający konflikt wokół ustawy. Świadczy o tym informacja o niedawnym spotkaniu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z ambasador Izraela Anną Aznari, w trakcie której miało zostać doprecyzowane, że na mocy ustawy nie będą pociągani do odpowiedzialności – oprócz artystów i naukowców – również ocaleni z Holokaustu oraz dziennikarze. Członek sejmowej Komisji Weryfikacyjnej Sebastian Kaleta studzi entuzjazm na Twitterze, twierdząc, że niewiele to zmienia, bo i tak ustawa nie przewiduje kar za „jednostkowe zdarzenia” z przeszłości. Jednak Izraelowi – o ile można było zrozumieć z dotychczasowej wrzawy – nie chodzi o „jednostkowe zdarzenia”, ale o zaprzeczanie „systemowemu udziałowi” w Holokauście. A na to – jak rozumiem – polskiej zgody nie ma.
Pewnego światła na informację izraelskich mediów rzuca czwartkowa wypowiedź Benjamina Netanjahu o tym, że Izraelowi zależy na dobrych stosunkach z Polską, bo nasz kraj jest dla Izraela „znaczącą kartą w walce z polityką Unii Europejskiej”. Chodzi tu oczywiście o unijną politykę wspierania wolnej Palestyny. Była to odpowiedź Netanjahu na nawoływania niektórych posłów Knesetu do odwołania z Polski ambasador Aznari, a nawet do zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską.
Netanjahu, który nie był inicjatorem antypolskiej nagonki, doskonale zdaje sobie sprawę ze szkodliwości konfliktu z Polską. Jednocześnie jednak, zmuszony przez opozycję do rywalizacji na radykalizm, próbuje wyjść z tego konfliktu jako jego zwycięzca, co może mu pomóc w wewnętrznej rozgrywce politycznej w Izraelu. Stąd ten triumfalny ton o „sukcesie” w sprawie nowelizacji ustawy o IPN.
Również Polska nie ma żadnego interesu w zaostrzaniu konfliktu. Nie ma też interesu w tym, aby władzę w Izraelu objął polityk w rodzaju Yaira Lapida, bo oznaczałoby to wybuch na wielką skalę. Ewentualne doprecyzowanie ustawy, wyjaśnienie jej rzeczywistych celów, mogłoby być dobrym rozwiązaniem dla obu stron. Jeśli z punktu widzenia Izraela jest to sukces, to niech nim będzie. Nie ma sensu spierać się o słowa. Dla Polski ważne jest, aby zahamować falę nikczemnych ataków i kłamstw, nie ustępując jednocześnie w sprawie fundamentalnej – obronie historycznych faktów. Bo to byłby także nasz sukces.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383174-wyciszenie-sporu-wokol-ustawy-o-ipn-byloby-wspolnym-sukcesem-polski-i-izraela