Felieton ukazał się w 8 numerze tygodnika „Sieci”.
Ryszarda Czarneckiego pamiętam z czasów, gdy byłem sejmowym reporterem, jako człowieka nadzwyczaj umiarkowanego w poglądach i sympatycznego. Choć zdawał sobie sprawę, że jego działania jako prezesa ZChN niekoniecznie przypadały mi do gustu, zawsze był gotów na rozmowę i wyjaśnianie swoich racji. Dlatego do dziś gotów jestem wiele mu wybaczyć.
Nie podobało mi się jednak, gdy były już wiceprzewodniczący PE mówił o swojej antagonistce z PO per Róża Gräfin von Thun und Hohenstein. To prawda – tak brzmi pełne nazwisko tej pani, choć ona sama obecnie używa mniej pretensjonalnej krótkiej formy Róża Thun. Skąd to nazwisko? Po prostu europosłanka jest żoną austriacko-czeskiego hrabiego.
Tyle że Ryszard Czarnecki – a także inni nieprzychylni pani Thun politycy – używają pełnej wersji jej nazwiska nie po to, aby ją dowartościować tytułem hrabiowskim, ale aby ją zohydzić. Wychodzą ze słusznego skądinąd przekonania, że w Polsce arystokratyczne, a w dodatku niemiecko brzmiące nazwisko wywoła niechęć i zawiść.
Będzie się kojarzyć z wyniosłością i zarozumialstwem, a jednocześnie Niemcami, zaborami, okupacją. Ale jest i druga strona medalu. Widać to na przykładzie nowego prezesa Orlenu. Przez wiele ostatnich dni zarówno politycy opozycji, jak i media związane z partiami zwalczającymi obecny rząd, gdy jest mowa o Danielu Obajtku, zawsze dodają: „Były burmistrz Pcimia”.
I znów: to mógłby być komplement – wszak od lat ci sami ludzie nam tłumaczyli, że działalność samorządowa to idealna podstawa do zajmowania wyższych funkcji państwowych. Tyle tylko, że dziś nie chodzi o to, aby pokazać, że nowy szef giganta paliwowego to człowiek, który przeszedł odpowiednie szczeble kariery (był samorządowcem, prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i prezesem grupy energetycznej Energa SA), ale o to, aby człowieka zdyskredytować w oczach wyborców.
Pcim to w języku polskim synonim zapadłej prowincji, miejscowości, gdzie wrony zawracają. Coś, co dzieje się w Pcimiu (czasem – w Pcimiu Dolnym) nie jest warte uwagi, a burmistrz Pcimia to już musi być postacią wyjątkowo marną…
Celem jest – rzecz jasna – przypisanie przeciwnikom buraczanej prowincjonalności. Jest w tym wiele pogardy, a gdzieś w tle pobrzmiewa: my jesteśmy z tych europejskich Hohensteinów, a wy to ta wiocha z Pcimia
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383136-hohenstein-z-pcimia