Obecność Bieńkowskiej na partyjnej imprezie PO łamie wszelkie reguły i odbiera jej prawo reprezentowania Polski.
Zaczął Donald Tusk - 23 lutego 2018 r. w Brukseli, jak zwykle nieszczerze przejęty sytuacją wokół Polski, za to szczerze dyskontujący wszystkie negatywne zdarzenia dotyczące naszego kraju, i to na konferencji prasowej. Znowu Tusk ogłosił alarm – jak 19 listopada 2017 r., gdy na Twitterze tak pomagał Polsce, że ją zamaszyście opluł, insynuując, iż Prawo i Sprawiedliwość realizuje plan Kremla. Od co najmniej 17 grudnia 2016 r. Donald Tusk występuje w roli upiora straszącego obywateli państwa, którego premierem był przez siedem lat. I uważa, że w ten sposób im pomaga, podobnie jak pomaga Polsce. Choć trudno znaleźć choćby jedną drobną rzecz, którą Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej zrobił dla Polski. Zapewne były premier chciał być pierwszy w wyścigu z Grzegorzem Schetyną, który na 24 lutego 2018 r. zwołał Radę Krajową Platformy Obywatelskiej. I wystawił na niej własne upiory: poza sobą Radosława Sikorskiego, Różę Thun i Elżbietę Bieńkowską. Oczywiście, tak jak w wypadku Tuska, wszystko po to, żeby Polsce pomóc.
Radosław Sikorski codziennie pomaga Polsce prześcigając się z własną żoną w tym, które z nich odkryje w naszym kraju i jego demokratycznych władzach więcej wyimaginowanych patologii i doniesie o tym światu. Róża Thun już bardzo pomogła, gdy na potrzeby niemieckiej telewizji odmalowała Polskę jako straszne miejsce w Europie, swego rodzaju czarną dziurę. A Elżbieta Bieńkowska, realizująca mandat polskiego komisarza, pomogła na seminarium „Młodzi liderzy lokalnych społeczności” (zorganizowanej 21-25 lutego w Krakowie i Wieliczce przez niezawodną Fundację Konrada Adenauera oraz European Democrat Students, czyli studencką przybudówkę Europejskiej Partii Ludowej), gdzie mówiła m.in.:
Sytuacja w Polsce nie jest normalna. To nie jest kraj, o jakim marzyłam przez wiele lat. I to się dzieje w środku Europy. (…) Sytuacja w Polsce jest znacznie większym problemem niż Brexit.
Na tym samym seminarium występował już zresztą także Radosław Sikorski, oświecający młodzież m.in. taką konstatacją, że „ludzie w Polsce wybrali populizm, ale nie z powodu nierówności, ale dlatego, żeby ukarać nudny establishment. Z kolei Róża Thun jest patronem tego seminarium. Czyli mieliśmy przetarcie przed „pomaganiem Polsce” przez Sikorskiego, Thun i Bieńkowską na konwektyklu PO.
Nie czekam na to, co powiedzą na Radzie Krajowej PO Sikorski, Bieńkowska i Thun, bo to łatwe do przewidzenia. Impreza ma tylko wzmocnić to, co studentom w Wieliczce opowiadała Bieńkowska. Politycy PO chcą zdyskontować negatywny klimat wokół Polski, żeby dopełnić obrazu „tragedii” dziejącej się w kraju i promieniującej za granicę oraz przedstawić się w roli jedynych, a nawet ostatnich obrońców i zbawców, mających w Europie przyjaciół. Stąd obecność na imprezie „europejczyków” Bieńkowskiej, Thun i Sikorskiego. Łatwo sobie wyobrazić ten sabat tak zatroskanych o Polskę, że niemających żadnych oporów, by jej wszelkimi sposobami szkodzić i opisywać w kategoriach totalnej katastrofy, skłócenia z całym światem, ożywienia widm nacjonalizmu, faszyzmu i antysemityzmu, a wręcz wypowiedzenia wojny Żydom, Niemcom (w tym amerykańskim), Ukraińcom i każdemu, kto im przyjdzie na myśl. Będzie więc darcie szat i prześciganie się w malowaniu ohydy, upadku i degrengolady, czyli dostaniemy kolejny donos na Polskę, tylko tym razem skonsolidowany i podany w trudnym momencie. Zanosi się więc na wielką ucztę hien i donosicieli przedstawiających się w roli zbawców. I ten czarny obraz ma trafić nie tylko do krajowej publiczności, ale też w świat. Oczywiście wszystko przez to, że wyborcy strasznie się pomylili, wybierając PiS. Ale jeszcze nie jest za późno i wystarczy dopuścić do władzy Schetynę jako premiera, reanimować Sikorskiego w MSZ, postawić na Bieńkowską i Thun w Brukseli czy Strasburgu, a być może coś da się odzyskać. Czyli może uda się pokajać w worze pokutnym, przeprosić i wrócić pod opiekuńcze skrzydła Angeli Merkel oraz „demokratycznej Europy”. Ale już oczywiście na gorszych warunkach, niż wtedy, gdy Tusk z Sikorskim leżeli przed Merkel plackiem, czyli najlepiej realizowali polskie interesy.
Sabat upiorów wydaje się tak czytelny co do treści i zamiarów, że nie warto mu poświęcać więcej uwagi. Jest jednak problem uczestnictwa w tym sabacie komisarz Elżbiety Bieńkowskiej, mimo wszystko oficjalnego przedstawiciela Polski w Komisji Europejskiej. Jako komisarz Bieńkowska pod żadnym warunkiem nie powinna ona brać udziału w partyjnych sabatach, bo ma być obiektywna i formalnie reprezentuje Polskę, a nie PO. Jej obecność na partyjnej imprezie łamie wszelkie reguły i odbiera jej prawo reprezentowania Polski. Tym bardziej że już w Wieliczce dała przedsmak tego, do czego jest zdolna. Zresztą już powołanie Bieńkowskiej było jednym wielkim nieszczęściem. Niestety trudno się spodziewać, że zostanie w jakikolwiek sposób ukarana czy odwołana. A to oznacza, że będziemy mieli w Brukseli Donalda Tuska i jego podopieczną Elżbietę Bieńkowską, szkodzących Polsce jeszcze bardziej niż dotychczas, bo bez skrupułów wykorzystujących sytuację. I rząd powinien coś z tym zrobić, choć realne możliwości ma niewielkie. Wprawdzie opozycji, z PO na czele, niewiele już może pomóc, ale razem z Tuskiem, Bieńkowską, Sikorskim czy Thun mogą wyrządzać Polsce kolejne szkody. Rada Krajowa PO jest tylko jedną w ciągu imprez, gdzie upiory będą robić to, co im najlepiej wychodzi, czyli kalać własne gniazdo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383076-upiory-wyszly-z-szafy-zeby-szkodzic-polsce-upiory-tuska-sikorskiego-thun-i-bienkowskiej