Fakty z ostatnich lat pokazują, że to Polska i Węgry miały rację w wielu kwestiach. To nie może być tak, że UE w razie problemów będzie swoje błędy naprawiać robieniem nieuprawnionych oszczędności na krajach Europy Środkowo-Wschodniej
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Szewczak (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
wPolityce.pl: Uda nam się wynegocjować w UE dobry budżet dla Polski?
Janusz Szewczak: Jeszcze jest sporo czasu, moim zdaniem te decyzje teraz nie zapadną, w maju będziemy wiedzieli dużo więcej. Zalecam Polsce godność i stanowczość swojej postawy. Fakty z ostatnich lat pokazują, że to Polska i Węgry miały rację w wielu kwestiach. To nie może być tak, że UE w razie problemów będzie swoje błędy naprawiać robieniem nieuprawnionych oszczędności na krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Premier Morawiecki, który uczestniczy w nieformalnym szczycie UE podkreślił, że wieloletni budżet UE musi być oparty o zdrowy, dobry kompromis i Polska jest do niego gotowa. Zgadza się Pan z tym?
To bardzo ważny temat, bo on wbrew pozorom nie dotyczy wyłącznie Polski, ale przyszłości UE. Bo jeśli kanclerz Merkel mówi, że dobrobyt Niemiec zależy od dobrobytu Europy, to powinna mieć świadomość, że za błędy niemieckiej polityki, a zwłaszcza swoje osobiste dotyczące zaproszenia i wpuszczenia milionów muzułmańskich uchodźców do Europy, ktoś musi zapłacić. To poszukiwanie pieniędzy na opłacenie kosztów przyjęcia tak olbrzymiej rzeszy imigrantów, a z drugiej strony pewnych wydatków związanych z walką z terroryzmem oraz związanych z zaległościami czy opóźnieniami w zakresie polityki obronnej.
Polska nie ma przecie tutaj sobie nic do zarzucenia.
Tak, jest absolutnie w porządku. Dajemy na armię 2 proc. PKB mimo mniejszego od niemieckiego budżetu. Od początku mówiliśmy też otwarcie, że nie zgadzamy się na przyjęcie migrantów. Bezprawnym i niezgodnym z traktatami byłoby więc wiązanie sprawy pomniejszenia funduszy spójności i funduszy wspólnej polityki rolnej z przestrzeganiem praworządności przez niektóre kraje, skierowane wyraźnie pod adresem Polski czy Węgier. To jest takie alibi dla problemów finansowych UE. A te powstały w związku z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, którą przecież nie zatrzymywano na siłę. To jest ubytek 10, a nawet 14 miliardów euro rocznie, czyli w budżecie będzie mniej o 70-80 miliardów tylko z powodu opuszczenia UE przez Wielką Brytanię. Po drugie UE kompletnie sobie nie radzi z walką z wyłudzeniami podatku VAT, to jest absolutna katastrofa. Eurobiurokraci z panem Timmermansem, czy Junckerem powinni przyjechać do Polski i zobaczyć jak się go uszczelnia.
Możemy być tutaj wzorem?
Absolutnie tak, powinni przyjechać do nas na korepetycje. Wedle różnych szacunków tam kradnie się rocznie od 100 do 150 miliardów euro rocznie. UE musi zahamować to złodziejstwo, a wtedy pieniędzy będzie więcej. Po drugie Unia- to rozpasana biurokracja, to są królewskie apanaże i wynagrodzenia. Wydatki na administrację są tam kolosalne. Już Anglicy zwracali uwagę, że można poczynić tutaj znaczne oszczędności, ale nic takiego się nie dzieje. To są pensje, o której urzędnicy średniego szczebla mogą sobie tylko pomarzyć. Tymczasem pomysły na cięcia funduszu spójności w polityce rolnej podważą podstawowe wartości i fundamenty powstania UE, czyli zasadę solidarności społecznej oraz wyrównywania poziomu zamożności poszczególnych krajów i regionów. Tu widać kompletną nieudolność decydentów unijnych. Do tego dochodzi niezwykle dwuznaczna kwestia tego, że pan Juncker jest przecież odpowiedzialny i uwikłany w aferę LuxLeaks. Przypomnijmy, że jeszcze jako premier umożliwiał unikanie opodatkowania wielkim koncernom, które w Luksemburgu uwiły sobie gniazdko.
Eliminacja rajów podatkowych, unikania opodatkowania przez najbogatsze międzynarodowe firmy, rabatów oraz uszczelnianie VAT -u, to droga do zyskania środków na nowe cele budżetowe UE?
Zdecydowanie. Trzeba ukrócić złodziejstwo vatowskie i zrobić coś z rajami podatkowymi, bo tam trafiają olbrzymie pieniądze dużych koncernów (30 bilionów dolarów), które z reguły tak optymalizują sobie te podatki w Europie, że nic nie płacą; wielkie banki również. Na pewno też nie może być tak, że nam chce się przyciąć fundusze spójności i fundusze na wspólną politykę rolną. Przypomnijmy, że z jednego euro, które dostajemy, 80 centów wracało do tej pory z powrotem do krajów UE, a zwłaszcza do Niemiec. Jeśli więc Niemcy chcą, by w Europie było trochę lepiej, to muszą zrozumieć, że nie wolno karać Polski pod wydumanymi pomysłami. Skoro Polska i Węgry deklarują, że byłyby gotowe nawet zwiększyć składki na UE z 1 proc. PKB dzisiaj do 1,2 proc. PKB, to na pewno nie można względem nas stosować kar w ramach jakiegoś artykułu 7.
Jakie widzi Pan tutaj scenariusze?
Jeśli miałoby miejsce jakiekolwiek karanie Polski poprzez odbieranie czy zmniejszanie funduszy i to pod fałszywym pretekstem łamania praworządności, to rozumiem, że ta składka Polski do UE byłaby wtedy automatycznie pomniejszona. Corocznie płacimy koło 20 miliardów złotych składki unijnej, a jeśli miałyby wzrosnąć jeszcze te obciążenia do 1,2 proc. PKB, to pewnie płacilibyśmy ze 30 miliardów zł. To jest olbrzymia kwota. A przecież to Niemcy, Francja, decydenci i eurobiurokraci unijni, w tym Donald Tusk, ponoszą główną odpowiedzialność za Brexit. Anglicy mieli dość szarogęszenia się urzędników, biurokracji i rozdmuchanych kosztów. Dziś trzeba się zająć pracą, a nie ingerowaniem w wewnętrzne sprawy poszczególnych państw, bo się komuś nie podoba, że w Polsce KRS jest podobnie wybieramy jak w Niemczech.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383006-nasz-wywiad-szewczak-o-negocjacjach-ws-budzetu-ue-fakty-z-ostatnich-lat-pokazuja-ze-to-polska-i-wegry-mialy-racje-w-wielu-kwestiach