To jak do tej pory najbardziej sensacyjne znalezisko w słynnym zbiorze zastrzeżonym, czyli dokumentach komunistycznej bezpieki, które przez ostatnie ćwierćwiecze trzymane były pod kluczem przez obecne specsłużby
– piszą Andrzej Gajcy i Andrzej Stankiewicz na łamach Onet.pl.
O co chodzi? Okazuje się, że Jacek Czaputowicz, Adam Michnik oraz biskup Alojzy Orszulik zostali potraktowani przez hiszpański wywiad jako osobowe źródło informacji.
Niewykluczone, że żaden z nich nie miał o tym pojęcia
– piszą dziennikarze Onetu.
Początek sprawy datuje się na jesień roku 1985, gdy do Warszawy dociera Fabiola Moreno-Calvo – hiszpańska dyplomatka, która pracuje dla hiszpańskiego wywiadu.
Pod koniec 1988 roku polska bezpieka przeprowadza akcję, dzięki której służby PRL wchodzą w posiadanie dokumentów wywiadowczych.
Ustalono aż 122 kontakty agentki hiszpańskiego wywiadu.
Moreno-Calvo utrzymywała szerokie kontakty wśród działaczy opozycji antykomunistycznej. Wśród osób, z którymi się kontaktowała, byli m.in. Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki czy Janusz Onyszkiewicz. Ale była grupa jej kontaktów szczególnie wyróżniona. To osoby, które zarejestrowała jako formalne źródła informacji — nadając im pseudonimy, tworząc ich charakterystyki, a także przypisując im konkretne wydatki
— czytamy w Onet.pl.
Wśród zarejestrowanych przez Moreno-Calvo jako źródła informacji znaleźli się m.in. minister Czaputowicz i Adam Michnik.
Czaputowicz przypisano pseudonim „Corzuelo”, a Michnikowi „Mario”.
Do sprawy odnieśli się sami zainteresowani:
Oczywiście nie byłem agentem żadnego wywiadu. Ani hiszpańskiego, ani jakiegokolwiek innego, W tamtym czasie regularnie spotykałem się z wieloma dyplomatami, także hiszpańskimi. Ale tej pani w ogóle nie pamiętam. Nic nie mogę poradzić na to, że zarejestrowała mnie bez mej wiedzy i zgody. To dla mnie groteskowa sytuacja
— mówi szef polskiego MSZ, Jacek Czaputowicz.
Adam Michnik potwierdza, że mogło dochodzić do tego typu spotkań.
Z pewnością jakieś spotkania były. Ale nie miały one charakteru politycznych kontaktów. Jeśli byłem pytany o moją ocenę sytuacji w Polsce, to z całą pewnością udzielałem odpowiedzi. Niestety żadnych szczegółów nie pamiętam
— tłumaczy redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”.
Co ciekawe, w wykradzionych przez komunistyczne służby dokumentach znalazły się rozliczenia z kwotami pieniędzy wypłaconych źródłom informacji.
Zgodnie z nimi, agent „Corzuelo” miał otrzymać kilka tysięcy hiszpańskich peset. Podobnie agent „Mario”.
Szefostwo z Madrytu pilnowało pieniędzy. Domagało się od Fabioli Moreno-Calvo regularnych i skrupulatnych rozliczeń. „Przyślij pokwitowania lub uzasadnienie wypłat”, „potrzebne są kryptonimy informatorów, żeby można ich było formalnie opłacać” — płyną instrukcje
— czytamy na Onet.pl.
Nie wiadomo jednak, czy zarejestrowani rzeczywiście dostawali gotówkę. W fiszach konkretnych osób opisano bowiem, jak mają być wynagradzane. W przypadku Michnika i Stasińskiego miały to być „zaproszenia, prezenty itp.”, zaś w przypadku Orszulika dodatkowo „wysyłka czasopism o tematyce religijnej”
— piszą dziennikarze.
Nie ma żadnego dowodu, że wspomniani opozycjoniści z czasu PRL otrzymali pieniądze od hiszpańskiego wywiadu.
mly/onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382977-onet-szuka-sensacji-nie-bylem-agentem-zadnego-wywiadu-minister-czaputowicz-odpowiada-na-rewelacje-na-swoj-temat