Tak się składa, że dzisiaj jest środa, więc w sam raz pora na profesorkę nadzwyczajną od etyki Magdalenę Środę. Otóż pani ta, twórczy element postkomunistycznych złogów nauki III RP wyraziła w „Newsweeku” Tomasza Lisa swoje głębokie zaniepokojenie nowym zjawiskiem psychologiczno - politycznym, jakie daje się jej we znaki na Uniwersytecie Warszawskim, na którym wykłada. Otóż pani Środa jest wstrząśnięta, bo na wydziałach humanistycznych, głównie na prawie, naukach politycznych i historii pleni się „brunatnienie” Uniwersytetu Warszawskiego. Nie dzieli się z czytelnikami „Newsweeka” szczegółami tego brunatnienia, chodzi jej zapewne o wzrost nastrojów patriotycznych i narodowej dumy wśród studentów. Środa ubolewa przy tym, że z powodu tej tendencji rektorzy UW nie zgadzają się na objęcie studentów obowiązkowym programem antydyskryminacyjnym, który przygotowała stosowana komisja pod jej przewodnictwem. Rektorzy się nie zgadzają i sugerują, że należy odczekać ze dwa lata, żeby to ideologiczne pranie mózgów wcielić w życie. Czyżby uwierzyli, że nastąpi to po wyborach do Sejmu, które wygra PO i wszystko będzie tak jak było, bo Schetyna zlikwiduje CBA, IPN i UW , też, bo to wylęgarnia patriotyzmu i innych niegodnych tej targowicy - broniącej wszak „wartości europejskich”- prądów oraz poglądów.
Najwyraźniej studenci nie pałają chęcią zgłębiania gender dla akademików, co odzwierciedla nastroje panujące w kraju, a to można sprawdzić w internecie, dowiadując się co myślą Polacy, a głównie młode pokolenie o zrównaniu płci, feministkach, do których Magdalena Środa należy i o multikulti. Profesorka od etyki najwyraźniej nie ma kontaktu z rzeczywistością, co charakteryzuje cały bez wyjątku establishment, celebryckiego nie wyłączając, bo twierdzi, że wszystkiemu jest winna „destrukcyjna funkcja Prawa i Sprawiedliwości”. Co gorsza, jej zdaniem, siła ta jest „tak gigantyczna, że nie da się jej odwrócić”.
No i co to teraz będzie? Ano będzie normalniej, bo to nie siła PiS ale siła narodu doszła wreszcie do głosu i pokazała lewactwu, gdzie w Polsce jest jego miejsce. Zwłaszcza, że w tym towarzystwie wzajemnej adoracji popisują się publicznie nędzne autorytety intelektualne i moralne, że wymienią obok Środy profesora Jana Hartmana czy speca od Jedwabnego, Tomasza Grossa. To widać i słychać, świadomość bijącej po oczach hipokryzji i słabości argumentów rośnie z dnia na dzień na polskich uczelniach, nawet na UW, który stoczył się do poziomu poprawnej politycznie agitki. Zaczęło się to jeszcze w stanie wojennym, gdy pani Środa i jej podobne „intelektualistki” sięgnęły po doktoraty, podczas gdy prawdziwe elity naukowe zostały zepchnięte na margines. I tak zostało, aż do „dobrej zmiany”. Zmarnowane zostały dziesięciolecia pracy naukowej, a uczelnie III RP spadły w europejskim rankingu roku 2017 obejmującym 400 uniwersytetów na miejsce 300, czyli na samo dno.
Nareszcie przestaną się szarogęsić różne „autorytety” naukowe, a zwłaszcza moralne. Takie jak Magdalena Środa, która całkiem niedawno nazwała zwolenników dobrej zmiany „gnidami”. Tacy jak ona, prostacy z „wiochy”, mają czelność wypowiadać się na forum publicznym na temat wartości, o których nie mają najmniejszego pojęcia i budzić w młodym pokoleniu Polaków nienawiść do tradycji narodowych, wartości chrześcijańskich i odpowiedzialności za kraj. Najwyraźniej wreszcie dotarło do Środy, że jesteśmy narodem miłującym wolność, także wolność poglądów i że od wieków o nią walczyliśmy. I wygraliśmy, wygrało młode pokolenie, które będzie kontynuowało drogę wybraną przez Prawo i Sprawiedliwość, czy to się pani Środzie podoba czy nie. Tak zdecydował suweren i trzeba się zgodzić z opinią tej feministycznej etyczki, że dysponuje on gigantyczną siła, której, cytuję: „nie da się już odwrócić”. I bardzo dobrze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382574-magdalena-sroda-sila-pis-jest-tak-gigantyczna-ze-nie-da-sie-jej-odwrocic-bo-zaatakowala-nawet-uniwersytet-warszawski