Dyskusja o rzekomej całościowej, systemowej współodpowiedzialności Polaków za zbrodnie niemieckie dokonane na narodzie żydowskim w czasie II Wojny Światowej na terenie okupowanej Polski przekroczyła już wszelkie granice zakłamania, ale wydaje się nie mieć końca. Jak bardzo nakręcone zostały emocje, jak bardzo oderwało się to wszystko od prawdziwych intencji polskich, najlepiej widać tutaj:
Zauważmy generalną prawidłowość: kolejne pojednawcze gesty strony polskiej są traktowane wyłącznie jako okazje do wyrwania kolejnego zdania z kontekstu i przypisania Polakom jeszcze gorszych, równie nieprawdziwych, intencji.
Ta gra nie jest fair: gdy Polska milczy, obrywa za brak tłumaczenia swoich działań. Gdy premier Morawiecki spokojnie wyjaśnia, izraelski zaangażowany lewicowy publicysta urządza prowokację. Gdy Polska prosi przez ambasady o zaprzestanie używania terminu „polskie obozy śmierci” w odniesieniu do niemieckich nazistowskich obozów w których mordowani byli Żydzi, ale i Polacy, nie ma odzewu. Gdy wysyła, poprzez nowelizację ustawy o IPN, mocniejszy sygnał, pada zarzut, że nie chce rozmawiać, ale sięga po zakaz dyskusji historycznej. I to pomimo iż ustawa wyraźnie wyłącza prace naukowe i dzieła artystyczne.
Nasila się wrażenie, że właśnie o to chodzi, że celem jest wciąganie nas w dyskusję ze z góry napisaną puentą, że jesteśmy używani w wewnętrznej izraelskiej rozgrywce politycznej.
CIEKAWIE OPISAŁ TO PIOTR SKWIECIŃSKI: Nie o Polskę idzie. To próba zniszczenia Netanjahu za flirty ze wschodnioeuropejską, podszytą podobno antysemityzmem, prawicą
Zbiega się tu kilka strasznych spraw z przeszłości i kilka niepokojących zjawisk z epoki obecnej. Choćby ta, że w dyskursie historycznym biorą udział głównie Ci przedstawiciele narodu żydowskiego i ich potomkowie, którzy walczyli o życie ukrywając się wśród też prześladowanych, ale i pozbawionych własnego państwa i elit, Polaków. Bo z tych, którzy od razu trafili do niemieckich komór gazowych, nikt nie przeżył, i nikt nie mówi. Tych niemieckich i austriackich twarzy oprawców, ich okrucieństwa, nikt nie zapamiętał i nikt o nich światu nie opowiedział.
Wypowiada się też coraz głośniej młode pokolenie, które utraciło już żywą łączność z poprzednimi generacjami. To oznacza brak znajomości kontekstów, rodzi ahistoryczność wielu poglądów i opowieści, ginie w tym wszystkim straszliwa ofiara trzech milionów zamordowanych i poległych Polaków (skoro rzekomo mogliśmy uratować Żydów, to dlaczego ofiar narodowości polskiej nie uratowaliśmy?).
Kto pamięta o faktach? Czyż to nie Niemcy zniszczyli państwo polskie, które Żydom krzywdy żadnej nie uczyniło? Czyż to nie najeźdźcy wzięli pełną odpowiedzialność za to, co działo się na terenach przez nich zajętych?
Pycha i zarozumialstwo młodzieży z zachodnich uniwersyteckich kampusów, wychowanej na sojowej latte i z góry pouczającej Polaków (dawnych i obecnych) iż trzeba było uratować więcej Żydów, że oni by to na pewno zrobili, że w tym strasznym horrorze każdy z nich rzuciłby na stos swoje dzieci, na pewno wystawiłby je na ryzyko rozwalenia ich główek przez Niemców o ścianę, a siebie i żony na postawienie pod mur, jest zasmucająca.
Nie wiem, być może to pokolenie, które jeszcze mogło porozmawiać ze swoimi babciami i dziadkami (jak ja) i mogło zrozumieć, co to był strach na widok Niemca w czasie okupacji, jak tanie było wtedy każde życie, na jakiej krawędzi każdy się znalazł, jest zdolne do bardziej zniuansowanych ocen. Może ci młodsi (20, 30-latkowie) to już tylko komiksową kreskę rozumieją?
Prawda jest po naszej stronie. Tych podstawowych faktów historycznych nikt i nic nie zmyje, żadna kampania, żadna przemoc medialna.
Przewaga po tamtej stronie, medialna i polityczna (powiązania z USA) jest jednak tak ogromna, że musimy sobie zadać pytanie, jak wyrwać się z tej spirali w którą nas się wciąga?
Jak przestać być państwem świadomie używanym w politycznej wewnętrznej izraelskiej grze?
Dalej tłumaczyć, prosić o dyskusje, przyjmować takie zaproszenia? Można próbować, ale bardzo, bardzo ostrożnie. Ale szczerze mówiąc, i tak złapią za słowo, przecinek, najlepszą wolę podepczą. Bo dzisiaj pan premier Netanjahu potrzebuje tej wojenki historycznej z Polską w walce o kolejny mandat wyborczy i jeśli pozwolimy, będzie to ciągnął. A może nie tylko on tego potrzebuje. Nie mówiąc już o żenującej postawie polskiej „totalnej opozycji”.
Przeczekać? Zamilknąć? Nie, ta maszyna dyfamacyjna jest już zbyt rozgrzana i rozpędzona. Zbyt wiele ma paliwa. To byłoby odebrane jako kapitulacja.
Wydaje się, że możliwe jest trzecie wyjście, które by realizowało zasadnicze cele państwa polskiego w tej trudnej sytuacji: schłodzenie emocji, obronę prawdy historycznej i ograniczenie do minimum możliwości grania nami.
Polscy politycy i dyplomaci jak najszybciej powinni otrzymać stonowane, choć zdecydowanie broniące prawdy, oświadczenie (Premiera? Rządu polskiego? Prezydenta? Parlamentu? MSZ?), którego mogliby używać jako stanowiska oficjalnego, zamykającego, na tym etapie, dyskusje. I poza które obecnie, w tej sytuacji kryzysowej, ani o przecinek nie powinni wychodzić.
Powinien to być poważny materiał, ale nie za długi (kilka, kilkanaście stron maszynopisu) który wyjaśniałby polskie intencje w odniesieniu do ustawy oraz prawdę o losie Żydów i Polaków w czasie II Wojny Światowej. Wszystko na tym poziomie ogólności, na jakim możliwość kontrowersji będzie ograniczona do minimum. Innymi słowy - spróbujmy powiedzieć światu raz jeszcze, o co nam chodzi. Oczywiście tekst musi być perfekcyjny, sprawdzony 1000 razy, skonsultowany.
Co mógłby taki materiał zawierać?
1. Ogólny rys historyczny. 1000 lat współistnienia Polaków i Żydów; II Rzeczpospolita - zdarzające się akty antysemityzmu, jak w całej Europie, ale bez żadnych eksterminacyjnych i prześladowczych pomysłów społecznych czy państwowych; najazd niemiecki, likwidacja państwa polskiego, mordowanie i wypędzenie elit, straszliwa ofiara i wielkie poświęcenie polskie w tym okresie; brak kolaboracji, pełne potępienie Holocaustu przez podziemne i emigracyjne państwo polskie; bohaterstwo tysięcy Polaków ratujących Żydów; przyznanie, że były także haniebne zachowania niektórych Polaków, podobnie jak niektórych przedstawicieli innych narodów.
2. Intencja uchwalenia ustawy o IPN. Ból jaki zadaje Polakom przypisywanie nam systemowej i całościowej współodpowiedzialności za zbrodnie niemieckie na Żydach; brak reakcji na wcześniejsze prośby o zaniechanie manipulacji; jednoznaczne wyłączenie prac naukowych i działalności artystycznej z ustawy; badanie ustawy przez Trybunał Konstytucyjny; pełna otwartość na badania nawet najtrudniejszych kart historii.
3. Pełna otwartość państwa polskiego na dalszą dyskusję o historii, ale nie w rozgrzanych politycznie salach i studiach telewizyjnych, gdzie skomplikowane kwestie chce się osądzać w kilka minut; pełna gotowość do dyskusji z Izraelem w ramach planowanej komisji ekspertów; pełne zrozumienie i współczucie tragedii narodu żydowskiego w czasie Holocaustu; odrzucenie wszelkich prób negowania wyłącznie niemieckiego sprawstwa tej zbrodni czy pomniejszania cierpienia Żydów.
Materiał ten, mający jakąś oficjalną pieczęć państwa polskiego, powinien zostać dostarczony do wszystkich osób zainteresowanych tematem na świecie, a także powinien wyznaczać ramy wypowiedzi oficjalnych przedstawicieli RP. Ani słowo więcej nie powinno być w najbliższych tygodniach, a może i miesiącach, wypowiedziane.
Zresztą, są fachowcy, którzy umieją napisać to i przeprowadzić doskonale. Staram się tu pokazać tylko, jak mogłoby wyglądać odzyskanie kontroli nad własnymi komunikatami, co w sytuacji takiego kryzysu jest podstawowym celem, jak można osiągnąć korzystne dziś dla Polski zamrożenie tego konfliktu na naszych warunkach. Bo na razie toczy się on na polu minowym, w sytuacji gdy ci, którzy chcą nas wysadzić w powietrze, dysponują zdalnymi zapalnikami, a na dodatek artylerią i lotnictwem. Jeszcze inaczej: bez uczciwych warunków brzegowych, dyskusja jest niemożliwa.
A potem, gdy już kampania polityczna w Izraelu przeminie, gdy i tam przyjdzie refleksja, powinniśmy wyciągnąć wnioski. Podjąć realny dialog, ale też przegrupować się wewnątrz. Bo myślę, że każdy zobaczył że w tej gardłowej dla dobrego imienia Rzeczypospolitej, dla prawdy historycznej, sprawie, nie możemy liczyć ani na większość mediów, ani uniwersytetów i ośrodków naukowych. Smutne.
Jeśli chodzi o prawdę o losie Polaków w czasie II Wojny Światowej jesteśmy na dnie. Z każdego dna można się jednak odbić. Choć samo się nie odbije.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382322-jak-z-tego-wyjsc-mozemy-uznac-ze-druga-strona-wielokrotnie-silniejsza-gra-nie-fair-i-zamrozic-te-debate