Szczerze mówiąc, niespecjalnie rozumiem utyskiwania na premiera Mateusza Morawieckiego, które pojawiły się (i nadal pojawiają) w rozmaitych mediach, w tym także prawicowych. Że jego sobotnia wypowiedź podczas konferencji prasowej w Monachium była niezręczna, że mógł posłużyć się tłumaczem itd. I wówczas – jak można domniemywać – wszystko byłoby w porządku.
Autorzy tych utyskiwań zakładają najwyraźniej, że kolejna odsłona antypolskiej histerii w Izraelu wzięła się z niewłaściwego zrozumienia słów premiera o „żydowskich sprawcach”. Bo gdyby wypowiedział się bardziej precyzyjnie, to z pewnością do afery w ogóle by nie doszło. To błędne rozumowanie, które zakłada, że druga strona wykazuje w sporze z nami dobrą wolę. Tymczasem nie ma żadnego dowodu na dobrą wolę ze strony zaangażowanych w spór z Polską środowisk żydowskich – wręcz przeciwnie – wszystko wskazuje na to, że konflikt ten został rozpętany i jest podtrzymywany całkowicie świadomie. Trzeba bowiem naprawdę dużej dawki złej woli, aby sobotnie słowa premiera zrozumieć jako „negowanie Holokaustu”, zwłaszcza że jego stosunek do niemieckich zbrodni popełnionych podczas ostatniej wojny jest doskonale znany i codziennie wręcz przypominany choćby w mediach społecznościowych.
A zatem niezależnie od tego, co premier powie, bądź czego nie powie, nie uchroni go od rzucania przeciwko niemu kolejnych oskarżeń. Bo cokolwiek Polska nie zrobiłaby w tej sytuacji, to i tak będzie to wykorzystane przeciw nam. Jeśli nie będziemy przepraszać, to zostaniemy oskarżeni o negowanie Holokaustu, jeżeli będziemy przepraszać, to od razu pojawi się zarzut, że robimy to zbyt słabo lub nieszczerze. Jeśli będziemy milczeć, to natychmiast zinterpretują to jako ukrywanie wstydliwych kart z własnej historii, jeśli zaczniemy się bronić, to usłyszymy z kolei, że próbujemy tę historię pisać od nowa. W tej sytuacji szukanie jakichkolwiek racjonalnych uzasadnień do zachowania strony żydowskiej nie ma najmniejszego sensu. A to oznacza, że nie mają również sensu próby zapobiegania tym histerycznym zachowaniom i zastanawiania się, co zrobiliśmy źle. Bo skoro wszystko co robimy, jest i tak – zdaniem drugiej strony – złe?
Wczoraj napisałem, że w sporze wokół Holokaustu nie idzie o żadne porozumienie, ale o naszą całkowitą kapitulację. Dziś jednak sądzę, że nawet kapitulacja nie zadowoliłaby wszystkich w Izraelu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382302-cokolwiek-dzisiaj-polska-nie-zrobilaby-to-i-tak-bedzie-to-wykorzystane-przeciw-nam
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.