Afera związana z (niezręczną, moim zdaniem, ale teraz nie o tym) wypowiedzią premiera Morawieckiego o „żydowskich sprawcach” ma kilka aspektów. Jednym z nich jest kwestia, czy ktoś to zorganizował, i dlaczego premier Netanjahu zareagował tak, jak zareagował.
Najpierw przypomnijmy, jak zaczęła się pierwsza tura kryzysu, ta bezpośrednio związana z nowelizacją ustawy o IPN. Zapoczątkował ją nie rząd Izraela, tylko Yair Lapid, polityk lewicowoliberalny, opozycyjny, uznawany tam przez wielu ludzi tego kierunku ideowego za pierwszą od bardzo dawna nadzieję na odebranie władzy prawicy. Zapoczątkował słynną deklaracją „o babci” i „polskich obozach śmierci”. Netanjahu poczuł się zagrożony, postanowił nie dać odebrać prawicy sztandaru patriotyzmu, i brutalnie wszedł w sytuację. Stąd słynne oświęcimskie wystąpienie ambasador Izraela i wszystko, co potem nastąpiło.
Jeśli teraz spojrzymy na obecną turę kryzysu, to jest ona po prostu bliźniacza. Ronen Bergman, który na monachijskiej konferencji wystąpił z prowokacyjnym pytaniem do polskiego premiera (w którym to pytaniu, zauważmy, też rolę dyżurnego moralnego straszaka pełniła kobieta z najbliższej rodziny) przedstawił się jako piszący dla „New York Times”. Ale jest przede wszystkim jednym z najważniejszych publicystów i komentatorów największego izraelskiego dziennika „Yedioth Ahronoth”. Jest to pismo niechętne Netanjahu, sympatyzujące natomiast z lewicowoliberalną opozycją. Zaś sam Bergman jest nie tylko publicystą, ale także bardzo znanym dziennikarzem śledczym, niejednokrotnie ujawniającym rozmaite rewelacje i tajne dokumenty, związane ze światem specsłużb. To wewnątrz izraelskiej przestrzeni informacyjnej dodatkowo zwiększało ciężar sprawy.
Mimo to na „skandaliczną” według Netanjahu wypowiedź polskiego premiera premier izraelski zareagował nie od razu. Dopiero po kilku godzinach. A więc nie spontanicznie. A więc uznanie jej za aż tak „skandaliczną” niekoniecznie było oczywiste.
Wszystko to razem pozwala postawić hipotezę: po co zmieniać stare procedury, jeśli dobrze działają…? Siły, które stały za rozpętaniem pierwszej spirali konfliktu, czyli wroga Netanjahu liberalnolewicowa opozycja, zachęcone dotychczasowym przebiegiem starcia, zdecydowały zaaplikować i Polsce, i Netanjahu repetę. Sam szef rządu, rad nierad, zareagował podobnie jak dwa tygodnie temu. Bo w sensie politycznym – musiał. Choć uczynił to bardzo, jak na niego, łagodnie – sama zapowiedź rozmowy z Morawieckim była natychmiastowym elementem tonującym.
A wszystko to ma szerszy kontekst, w którym nie chodzi tylko o Polskę. Lewicowoliberalne środowiska i w Izraelu, i w diasporze od dawna oskarżają Netanjahu o prowadzenie niemoralnej i długofalowo szkodliwej polityki przymykania oka na nacjonalistyczne i antysemickie tendencje w środkowo- i wschodnioeuropejskich krajach, z którymi to krajami obecny rząd w Tel-Avivie prowadzi, w państwowym interesie Izraela, swego rodzaju flirt. A w każdym razie nie przyłącza się do kampanii atakowania ich za odejście od „wartości europejskich”.
Rząd Izraela nie broni na przykład George Sorosa, który ze wszystkich sił zwalcza rządzącego na jego rodzinnych Węgrzech Viktora Orbana. Liberalnolewicowe środowiska żydowskie uważają, że skierowana przeciw Sorosowi kampania władz węgierskich jest podszyta antysemityzmem. I krytykują Netanjahu za to, że podobno nie chce tego dostrzec – bo dobrze mu się z Orbanem współpracuje. A także dlatego, że sam nienawidzi Sorosa za jego konsekwentnie antyizraelską postawę (fundator Open Society Foundations Izraela bowiem nie cierpi, i finansował ostatnio – a to tylko jedno z wielu jego tego rodzaju działań - demonstracje przeciw realizowanej przez Tel Aviv kampanii deportowania afrykańskich migrantów).
Rozpętując więc kampanię przeciw Polsce, izraelska i diasporyczna liberalna lewica chce zapędzi Netanjahu do narożnika. Pokazać, że prowadził politykę złą i głupią, która nie mogła się udać. Odwrotnie – rozbestwiła tylko wschodnioeuropejskich antysemitów, których Tel Aviv przyzwyczaił do bezkarności.
A Netanjahu, broniąc się, próbuje minimalizować straty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382135-nie-o-polske-idzie-to-proba-zniszczenia-netanjahu-za-flirty-ze-wschodnioeuropejska-podszyta-podobno-antysemityzmem-prawica