Premier polskiego rządu jest obowiązany chronić polskiego dobrego imienia i interesu. Moim zdaniem on to w Monachium zrobił. Natomiast to, że jest jakaś narracja, której ja nie rozumiem, to jest pytanie o kontekst polityczny i próbę wywołania kolejnego konfliktu. Komuś na tym po prostu na tym mocno zależy. Dzisiaj jest pytanie komu i trzeba zrobić poszerzoną analizę tego
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
wPolityce.pl: Całą dyskusję w Polsce dotyczącą Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium zdominowało pytanie dziennikarza NYT izraelskiego pochodzenia. W pytaniu dotyczącym nowelizacji ustawy o IPN zawarł historię własnej rodziny, która miała zetknąć się z polskimi szmalcownikami. Wiadomo jednak, że nowelizacja ustawy o IPN nie zakłada karania osób składających takie świadectwa. Czy wydaje się panu, że to pytanie mogło wynikać z niewiedzy dziennikarza?
Andrzej Dera: Generalna zasada podczas konferencji prasowych jest taka, że dziennikarze zadają pytania związane z tematem, którego dotyczy dane spotkanie. Tu było ewidentne niezastosowanie się do tych norm i standardów. To było pytanie natury osobistej, w bardzo złym świetle pokazujące Polaków. Mówiąc o swoim przypadku prezentował, że Polacy donosili i byli sprawcami Holokaustu. Premier odpowiedział bardzo spokojnie, merytorycznie i rzeczowo, że gdyby przyjąć tego typu narrację, jak ten dziennikarz zadając to pytanie, to trzeba by mówić o sprawcach w innych narodach, czyli rosyjskim, ukraińskim, żydowskim. Z tego zrobiono jakąś dziwną narrację. Wypowiedź premiera była prawdziwa i była w odniesieniu do konkretnego pytania. Spróbowano z tego zrobić uogólnienie i wrzucić jakiś przekaz tych słów, który nie miał miejsca. To wygląda na jakąś przygotowaną prowokację, obserwując narrację, która miała miejsce po tej konferencji. Gdyby ktoś nie znając tej narracji przeanalizował pytanie i odpowiedź, to była to odpowiedź premiera chroniąca dobre imię Polski.
W tej sprawie nowelizacji ustawy o IPN często wspomina się, że nie uwzględniamy wrażliwości żydowskiej.
Premier polskiego rządu jest obowiązany chronić polskiego dobrego imienia i interesu. Moim zdaniem on to w Monachium zrobił. Natomiast to, że jest jakaś narracja, której ja nie rozumiem, to jest pytanie o kontekst polityczny i próbę wywołania kolejnego konfliktu. Komuś na tym po prostu na tym mocno zależy. Dzisiaj jest pytanie komu i trzeba zrobić poszerzoną analizę tego, a z drugiej strony zastanowić się co zrobić, żeby ten konflikt łagodzić. W moim odczuciu najlepsze są bezpośrednie spotkania i wyjaśnienie sobie pewnych spraw i intencji słów, które tam padły.
Jednak w samym otoczeniu pana prezydenta nie ma zgodności co do oceny nowelizacji ustawy o IPN, bo pani Zofia Romaszewska powiedziała, iż jest ona „idiotyczna”.
Odniosła się być może do jakiś sformułowań. Nie jestem w stanie odpowiadać za wszystkich doradców pana prezydenta. Osobiście uważam, że ustawa nie jest idiotyczna. Być może niektóre zapisy są nieprecyzyjne, ale to nie jest powód, żeby mówić, iż ona jest idiotyczna. Pan prezydent podpisał tę ustawę i jestem w 100 proc. pewien, że prezydent żadnej idiotycznej ustawy by nie podpisał.
Premier Morawiecki wspomniał, że jeśli Trybunał Konstytucyjny zasygnalizuje taką konieczność, to przepisy tej ustawy będzie można być może doprecyzować. Czy w pana ocenie powinno do tego dojść?
Nie ma w Polsce takiej ustawy, której nie można zmienić. Gdyby wszystkie przepisy w tej ustawie były bardzo doprecyzowane, to myślę, że prezydent nie skierował by jej do Trybunału Konstytucyjnego, żeby jednak on sprawdził, czy te przepisy nie naruszają na przykład wolności słowa. Natomiast jeżeli ktoś chce w jakiś sposób ulepszyć funkcjonowanie istniejących przepisów prawa, to oczywiście ma do tego prawo. Stroną inicjującą jest tutaj parlament.
Jak pana zdaniem można załagodzić konflikt polsko-izraelski?
Dla mnie oczywistą sprawą jest to, że Izrael ma prawo do dbania o interes swojego narodu, tak jak naród polski ma prawo do ochrony własnego interesu. Paradoksem jest to, że nasza ustawa jest wzorowana na ustawie izraelskiej, ale to Izrael najwięcej sprzeciwia się temu, żeby Polacy nie mieli prawa do obrony swojego dobrego imienia. W moim odczuciu trzeba spokojnie prowadzić dialog i rozmawiać. My jesteśmy dla Izraela sojusznikiem i tego typu spory powinno się wyjaśniać też poprzez działania polityczne, czyli spokojną rozmowę. Historia nie powinna nas dzielić. Jest dzisiaj problem jak interpretować to, co wszyscy wiemy. Wiemy, że i pośród naszego narodu byli ludzie niegodziwi, którzy donosili i brali za to pieniądze, tak samo jak robili to przedstawiciele narodu żydowskiego, francuskiego - wszyscy inni to robili. Tak po prostu jest, że w społeczeństwie są ludzie uczciwi i prawi i są tacy, którzy tych zasad nie przestrzegają, ale nie można mówić na podstawie jakichś jednostkowych przypadków uogólniać, że Polacy są winni Holokaustowi, że Polacy się przyczynili do Holokaustu. Nie. Polacy to jest taki naród, który podwójnie jest broniony faktami historycznymi. Po pierwsze za donoszenie na Żydów do Niemców Polskie Państwo Podziemne karało śmiercią. Po drugie sami Niemcy ustanowili dla Polaków, jako jedynego narodu w Europie, takie prawo, że za ukrywanie Żydów Polacy ponosili karę śmierci. Te wyroki były wykonywane. To są fakty historyczne i po prostu trzeba umieć je ze spokojem wyjaśniać.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382077-nasz-wywiad-minister-dera-o-odpowiedzi-premiera-na-pytanie-dziennikarza-nyt-byla-prawdziwa-i-chronila-dobre-imie-polski