Polska ma milczeć i potulnie przyjmować historię napisaną przez powojennych sprzymierzeńców zamkniętego układu – ten prosty wniosek wypływa wyraźnie z politycznego sporu ostatnich tygodni. Polski rząd nareszcie zaczął walkę w obronie polskich interesów. Stąd ta histeryczna furia Izraela.
Prowokacyjne pytanie rzucone przez dziennikarza NYT na konferencji w Monachium miało wywołać kolejny paraliż w stosunkach polsko-izraelskich. Nie o odpowiedź premiera Morawieckiego tutaj chodzi, bo ta była jasna i uczciwa. Jakiekolwiek słowo nie padłoby z ust premiera, poddano by je propagandowej obróbce. Co naprawdę powiedział premier?
Przypomnijmy, że dziennikarz Ronen Bergman przedstawił historię swojej urodzonej w Polsce matki, która przeżyła Holokaust, ale wielu członków jej rodziny zginęło, ponieważ zostali zadenuncjowani na Gestapo przez Polaków. Następnie odnosząc się do nowelizacji ustawy o IPN, stwierdził:
Gdybym opowiedział jej historię w Polsce, byłbym uznany za przestępcę. Co wy próbujecie zrobić? Dolewacie oliwy do ognia.
Symboliczne, że sala zareagowała na te słowa brawami. Nie widać było refleksji o źródłach niemieckiego faszyzmu, o sprawstwie zbrodniczej ideologii Adolfa Hitlera pochodzącego z miasta, w którym obywała się konferencja.
Odpowiedź premiera Morawieckiego była jasna:
Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane. Nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy. Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, czy ukraińscy.
Polski premier wyraźnie oddzielił tu pojedyncze akty kolaboracji od zbrodni Holokaustu, za którą odpowiedzialność ponoszą Niemcy.
Cóż niewłaściwego jest w wypowiedzi premiera Morawieckiego? Co nieprawdziwego jest w wypowiedzi, że także wśród Żydów, podobnie jak wśród Polaków i Ukraińców, byli ludzie, którzy współpracowali z Niemcami / Hitlerowcami? Przecież to element prawdy historycznej.
Skąd więc ta histeryczna próba zakneblowania faktów? Pomóżcież właśnie obrona swobody wypowiedzi była głównym argumentem w gorącym sporze wokół ustawy o IPN. Ci sami, którzy bronili prawa do przywoływania wspomnień o polskich kolaborantach, dziś atakują polskiego premiera za to, że przypomina o kolaborantach żydowskich.
Dlaczego więc nie wolno mówić o niechlubnych postaciach donoszących na własnych rodaków Żydów? Dlaczego to Polska ma być uznana za sprawcę w tej nowej, powojennej narracji historycznej, napisanej przez sprzymierzeńców jednego układu? Bo konieczne jest wskazanie winnego. Niemcy słono zapłaciły Izraelowi za odkupienie win. Izrael poniósł ogromne wysiłki stworzenia i utrzymania swojego nowego państwa. Jego podwalinami jest ideologia Holocaustu i przekazywane z pokolenia na pokolenie przekonania i światowym, zwłaszcza polskim antysemityzmie. Prawda o bohaterstwie Polaków jest w tym kontekście ściśle reglamentowana. Poprzednie rządy potulnie godziły się na pedagogikę wstydu. Przyjmowały odznaczenia „Sprawiedliwych wśród narodów świata”, ale pozwalały na fałszowanie takich historii, jak Jedwabne… Pieczołowicie pracowano na tworzenie obrazu Polaka-antysemity. Każda próba obnażenia manipulacji kończyła się nałożeniem knebla. Na szczęście polski rząd świadomie dba o prawdę historyczną, tożsamość narodową i polski interes. Świat ma szansę wreszcie usłyszeć o Janie Karskim, rotmistrzu Pileckim, o rodzinie Ulmów, Kowalskich, Irenie Sendlerowej i wielu, wielu innych. Oby usłyszał także o Szmulu Zygielbojmie – Żydzie z Chełma, który na wszelkie sposoby próbował zaalarmować światowe organizacje żydowskiego o niemieckich zbrodniach.
We wrześniu 1939 roku brał udział w obronie Warszawy, wszedł w skład Rady Żydowskiej (Judenratu), a w 1940 roku przedostał się do Londynu. W 1942 roku został mianowany przez Prezydenta RP członkiem Rady Narodowej, zastępującej polski parlament. Korzystając z raportów polskiego podziemia i organizacji żydowskich z okupowanej Polski, apelował m.in. do Światowego Kongresu Żydów i Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego o skłonienie aliantów do akcji odwetowych wobec Niemców w obliczu zagłady Żydów.
Pomimo wsparcia rządu gen. Władysława Sikorskiego, jego apele pozostały bez echa. W 1942 roku wydał po angielsku książkę „Zatrzymać ich teraz. Niemiecki masowy mord na Żydach w Polsce”, w której podkreślał współczucie i pomoc jakiej Żydzi doświadczają od Polaków
– pisze marszałek Ryszard Terlecki, przypominając postać Zygielbojma. Opinia publiczna w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych nie usłyszała jego przekazu. Międzynarodowe organizacje żydowskie nie zareagowały na jego wołanie o pomoc. Na wiadomość o wybuchu i upadku powstania w getcie warszawskim, Zygielbojm popełnił samobójstwo, protestując w ten sposób przeciw bezczynności aliantów.
Polski rząd nie neguje holokaustu. Nie zakłamuje historii i nie zdejmuje odpowiedzialności z poszczególnych ludzi, którzy sprzeniewierzyli się zasadom polskiego państwa. Ale nie możemy pozwolić na kontynuację kłamstw i manipulacji, które realizowano przeciwko Polsce przez lata. Czas pedagogiki wstydu minął. Patrzę w oczy dziennikarzom i politykom, atakującym w tej sprawie rząd, i nie mogę uwierzyć, że wyrośliśmy na tej samej Ziemi, której heroicznie bronili nasi bohaterscy przodkowie…
CZYTAJ TAKŻE: Nie powielajmy kłamstw o Jedwabnem. Świadkowie i fakty czekają na prawdę. WIDEO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/382049-obrzydliwa-manipulacja-slowami-polskiego-premiera-to-kneblowanie-faktow-obrona-prawdy-historycznej-rozwsciecza-swiatowy-uklad