To co podobało mi się po spotkaniu premiera Morawieckiego z kanclerz Merkel, to bardzo wyraźne powiedzenie, co nas różni. Zostało to wyrażone w sposób jasny, bez dyplomatycznego bełkotu, wskazując na Nord Stream 2 i kwestię migracji. Ale poza tym podkreślono, że jest milion rzeczy, które nas łączą. To naprawdę dobre i nowe podejście w języku dyplomacji
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Grzegorz Długi, poseł Kukiz’15.
Zakończyła się wizyta premiera Mateusza Morawieckiego w Berlinie. Jak możemy ocenić relacje polsko-niemieckie? Czy są one na dobrej drodze?
Grzegorz Długi, Kukiz’15: Relacje między Polską a Niemcami są przede wszystkim ważne, a nawet kluczowe – czego być może niektórzy propagandyści nie dostrzegają - i nie tylko ze względu na gospodarkę. To co podobało mi się po spotkaniu premiera Morawieckiego z kanclerz Merkel, to bardzo wyraźne powiedzenie, co nas różni. Zostało to wyrażone w sposób jasny, bez dyplomatycznego bełkotu, wskazując na Nord Stream 2 i kwestię migracji. Ale poza tym podkreślono, że jest milion rzeczy, które nas łączą. To naprawdę dobre i nowe podejście w języku dyplomacji
A czy uda się coś osiągnąć w kwestii Nord Stream 2?
Nie spodziewam się, żeby udało nam się wydyskutować, aby ten projekt został wstrzymany. Większa nadzieja jest w tym, że uda się coś osiągnąć w ramach przepisów unijnych. Dla Niemców Nord Stream jest istotny gospodarczo, a dla Rosjan politycznie. Berlin o tym wie, ale ważniejsze jest dla niego zrobienie interesów. I z punktu widzenia niemieckiego nie ma się co dziwić, ale polski punkt widzenia jest tak naprawdę ukraiński, ponieważ sprzeciwiając się Nord Stream, chcemy wesprzeć naszego wschodniego sąsiada. Natomiast istotne jest to, żeby ta świadomość zrodziła się także u Niemców. Musimy im pokazać, jakie są zagrożenia.
Cieszę się również, że wyraźnie powiedziano sobie o różnicach w kwestii migracji. Ale myślę, że najważniejsze jest to, abyśmy budowali na tym, co nas łączy. Polska jest dużo większym rynkiem zbytu dla Niemiec niż Rosja. Musimy też spokojnie pracować nad wzajemnym większym zrozumieniem.
Pytanie powtarzane od dłuższego czasu: co dalej z ustawą o IPN?
Żeby było jasne. Nie chcę krytykować PiS za tę ustawę, bo ani PiS, ani my, ani miliony mądrali jakoś nie widziało tego problemy, zanim on wystąpił. Dotyczy to również przedstawicieli dyplomatycznych Izraela w Polsce. Okazuje się więc, że mądry po szkodzie jest nie tylko Polak, ale i Izraelczyk.
Nie chcę więc dołączać do tego chóru łatwiej krytyki, ale gdy już dostrzeżono ten problem – abstrahując od słuszności ocen – musimy dostrzec także inną wrażliwość. To wynika nie tylko z pragmatyki – bo diaspora żydowska ma ogromne wpływy w świecie – ale również z podejścia czysto ludzkiego.
Jak więc ten problem rozwiązać?
To jest clou tej sprawy. Chciałby, aby kierownictwo PiS spróbowało to rozegrać tak, by wilk był syty i owca cała. Co da się osiągnąć. Nie dałoby się co prawda całkowicie cofnąć, bo miałoby to fatalne skutki wizerunkowe, ale wygląda na to, że obecna linia idzie w kierunku przeczekania. Wolałbym jednak, by to było inne podejście. Nie zaszkodziłoby, gdybyśmy przyznali się, że przemyśleliśmy to i wracamy np. do projektu PiS z poprzedniej kadencji. Jeden z przepisów mówił o sprawie „polskich obozów”, gdzie zawarto sensowne sformułowanie, nie tak szerokie jak w obecnej noweli, ale wystarczająco zawężające do tego, co nas boli. I być może to byłby jakiś kompromis – przypomnę – autorstwa PiS. Wizerunkowo byłoby to nawet lepsze, bo wskazywałoby, że partia rządząca sięga do korzeni i poruszała ten temat już kilka lat temu. Obawiam się jednak, że zwycięży pomysł, by to przeczekać.
A czy ofensywa dyplomatyczna premiera i szefa MSZ to dobry prognostyk na przyszłość? Widać, że nawet Bruksela wysyła sygnały o zbliżeniu.
Tak, oczywiście. Zresztą podkreślaliśmy to od dwóch lat, że trzeba bardzo intensywnej pracy we wszystkich stolicach świata, by pokazać, na czym polega polska rzeczywistość i z jednej strony odkręcać jej fałszywe obrazy, a z drugiej mówić o naszych faktycznych celach. To praca, którą trzeba wykonywać cały czas i bardzo dobrze, że to dostrzeżono. Nawet jeżeli są jakieś potknięcia – nie zawsze z naszej winy, co pokazuje sprawa nowelizacji ustawy o IPN – nie powinno się zatrzymywać.
Przestrzegałbym jednak przed triumfalizmem i nie przeceniałbym sympatyczniejszych słów ze strony Unii Europejskiej, bo oznaczają one, że dostrzeżono tam, że pójście na zderzenie nie jest najlepszym pomysłem. Na razie jest to w sferze słów. Jeśli nie nastąpią kolejne kroki w kierunku zbliżenia, to za chwilę wszystko znowu się odwróci. Zwłaszcza, że jest w Polsce wiele środowisk, które nie są zainteresowane tym zbliżeniem, ponieważ chcą budować swoją polityczną obecność na wykazywaniu złego wizerunku Polski.
Ma Pan na myśli niektórych europosłów?
Także posłów krajowych i koła polityczne. Jeżeli Nowoczesna uważa, że najważniejsze jest to, żeby Timmermans mocno przywalił, to pozostaje mi życzyć im zdrowia.
Not. ak
Część pytań została zadana na wspólnej konferencji prasowej z przedstawicielami innych redakcji
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/381994-nasz-wywiad-grzegorz-dlugi-po-wizycie-premiera-w-berlinie-wyraznie-powiedziano-co-nas-rozni-to-nowe-i-dobre-podejscie