Czy w Białymstoku powstanie muzułmańskie centrum, sfinansowane za pieniądze islamistów? Tę lekcję Europa już przerobiła i wyciąga wnioski: związek tych placówek z szerzeniem ekstremizmu jest bezsprzeczny. W państwach UE zaczyna się wprowadzać zakaz takiego finansowania. Mamy szansę uniknięcia błędów, które popełnili inni.
Ważą się losy Muzułmańskiego Centrum Kultury i Edukacji, które ma zostać utworzone za pieniądze Arabii Saudyjskiej. Jak powiedział mi saudyjski dyplomata, ambasada wystąpiła o zgodę do MSWiA i czeka na odpowiedź. Po raz pierwszy o planach budowy centrum poinformował publicznie Tomasz Miśkiewicz, mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego. Twierdzi, że nie spodziewał się, że pomysł wywoła kontrowersje. A oskarżanie Arabii Saudyjskiej o fundamentalizm uważa za niewłaściwe.
Jeśli się ją krytykuje, to proszę pamiętać, że Polsce też można zarzucić fundamentalizm — chrześcijański. O narastających nastrojach ksenofobicznych w Polsce, nacjonalistycznych marszach huczy przecież cały świat
— stwierdził mufti Miśkiewicz, z którym rozmawiałam, pisząc tekst „Prezent islamistów dla Białegostoku”, opublikowany w ostatnim numerze „Sieci”.
Jak podkreślał, „nikt nie prześladuje chrześcijan w Arabii Saudyjskiej”. A on sam, choć mieszkał tam siedem lat, nie spotkał się z sytuacją, by ktoś się na to skarżył.
To tak zdumiewające i wręcz absurdalne stwierdzenia, że stawiają pod znakiem zapytania wiarygodność mojego rozmówcy.
Prześladowania chrześcijan w Arabii Saudyjskiej są doskonale opisane i udokumentowane w raportach międzynarodowych organizacji praw człowieka. Kara śmierci za przejście na chrześcijaństwo oraz za ewangelizację nie jest już co prawda wykonywana, ale jej orzeczenie nadal możliwe. Posiadanie Biblii jest zakazane, a policja religijna dokonuje nalotów na domy prywatne, by sprawdzić, czy cudzoziemcy nie uczestniczą w nabożeństwach prywatnych. A chociaż Arabia Saudyjska hojnie wspiera budowę meczetów na całym świecie, to nie do pomyślenia jest, by w tym kraju mogła funkcjonować choćby jedna świątynia chrześcijańska.
Podobne refleksje ma dr Wojciech Szewko, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych ds. Bliskiego Wschodu.
Można by pomyśleć że MSWiA zapowiadając, że będzie się przyglądać pomysłowi stworzenia Centrum Kultury Muzułmańskiej przesadza i dmucha na zimne. Ale kiedy posłuchałem w radio muftiego Miśkiewicza i posłuchałem tego, co opowiada o tolerancji w Arabii Saudyjskiej i jak bardzo ta opowieść odbiega od rzeczywistości — to mogło budzić zaniepokojenie
— mówił mi dr Szewko.
I dodał, że kiedy słuchał muftiego Miśkiewicza, nieodparcie nasunęło mu się jedno słowo — takija. „Takija” oznacza w zasadzie ostrożność, ale bardziej precyzyjne tłumaczenie mówi o ukrywaniu poglądów, czy wręcz obłudzie.
Tomasz Miśkiewicz, używający z dużą przesadą tytułu „Mufti Rzeczpospolitej”, został wybrany na pierwszego po 2 wojnie światowej muftiego przez polskich Tatarów. Wrócił wtedy do Polski po studiach koranicznych w Arabii Saudyjskiej, dokąd wyjechał w latach dziewięćdziesiątych jako piętnastoletni chłopiec.
Jednak bardzo szybko zaczęły rosnąć szeregi jego przeciwników. Nie podobały się zarówno jego arabskie fascynacje, kontakty z wahabitami, jak i brak transparentności w zarządzaniu środkami pozyskanymi za wystawianie certyfikatów halal, które potwierdzają, że żywność jest zgodna z religijnymi zasadami i może być eksportowana do muzułmańskich krajów. To olbrzymi biznes, sam eksport mięsa ma wartość około 1,5 mld złotych rocznie.
Tatarzy pisali skargi do prokuratury, ABW, dwukrotnie odwoływali Miśkiewicza na zjazdach. Za każdym razem powracał z Warszawy z ministerialnym zaświadczeniem, że jest dożywotnim muftim Muzułmańskiego Związku Religijnego.
Jego inicjatywa utworzenia Muzułmańskiego Centrum Kultury i Edukacji też budzi duży opór polskich Tatarów. Podkreślają, że centrum nie jest im potrzebne.
Niektórzy mają nawet zaskakujące teorie.
Jeśli to centrum nie jest Tatarom potrzebne, to znaczy, że przygotowuje się je dla kogoś innego. Zapewne rząd szykuje się już do przyjęcia imigrantów z krajów arabskich, którzy zaczną wkrótce masowo napływać. Ja wiem, że mówi się oficjalnie coś innego, ale chyba spodziewana jest wielka fala imigracji — mówi z przekonaniem Jan Adamowicz, prezes Związku Tatarów RP.
Nieoficjalnie Tatarzy przyznają, że obawiają się oddziaływania radykalnej ideologii i nie mają pojęcia, kto miałby prowadzić modlitwy w nowym ośrodku. Już w przeszłości zdarzało się, że rezygnowali z przyprowadzania dzieci na nauki koraniczne w domu modlitwy finansowanym za saudyjskie pieniądze. Zadecydowali, że nauka religii odbywać powinna się na gruncie neutralnym, w państwowej szkole.
Bardzo dobrze, że państwo polskie zamierza się przyglądać projektowi centrum w Białymstoku. Mam wręcz nadzieję, że służby specjalne to monitorują, w końcu po to płacę podatki, by czuwano nad bezpieczeństwem państwa
— podkreśla jeden z Tatarów zastrzegając anonimowość.
Jak mówi, podobnie myśli wielu polskich Tatarów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/381823-czy-w-bialymstoku-powstanie-muzulmanskie-centrum-sfinansowane-za-pieniadze-islamistow