Polska powinna rozwijać stosunki z państwami arabskimi. Od kilku lat prowadzimy w Libanie szeroko zakrojoną pomoc humanitarną dla uchodźców syryjskich. Ten temat budzi duże emocje, również w kontekście krytyki naszego kraju ze strony UE jak również krytyki ze strony PO, która kiedy rządziła obcinała fundusze na pomoc dla uchodźców na miejscu
— mówi analityk ds. międzynarodowych, Fundacja im. K. Pułaskiego dziennikarz Witold Repetowicz w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Podkreśla pan na Twitterze, że wizyta premiera Mateusza Morawieckiego w Libanie jest bardzo ważna. Jakie korzyści Polska może z niej odnieść?
Witold Repetowicz: Od kilku lat prowadzimy w Libanie szeroko zakrojoną pomoc humanitarną dla uchodźców syryjskich. Ten temat budzi duże emocje, również w kontekście krytyki naszego kraju ze strony UE, jak również krytyki ze strony PO, która kiedy rządziła, obcinała fundusze na pomoc dla uchodźców na miejscu. Projekty w Libanie, które realizuje rząd premiera Morawieckiego i realizował rząd pani premier Beaty Szydło, nie są nagłośnione, jednak pokazują polskie zaangażowanie w pomoc humanitarną. Obecność syryjskich uchodźców w Libanie jest również problemem dla Libanu, więc współpraca z władzami libańskimi jest konieczna i ważna. Mamy duże doświadczenie w kontaktach z państwami arabskimi, które wynikają z wcześniejszej współpracy. Poza kwestiami pomocy humanitarnej premier Morawiecki miał rozmawiać z władzami Libanu o polskich inwestycji polskich w tym kraju.
Szczególnie w kontekście obecnych, nie najlepszych stosunków Polski z Izraelem.
Izrael ma napięte stosunki z Libanem. Polska w tym momencie pokazuje, że utrzymuje pewien symetryzm w stosunkach z krajami Bliskiego Wschodu. Nie jesteśmy skazani w tych relacjach na jeden kraj. W relacjach o wymiarze ekonomicznym, co pokazuje historia, Polska może odnieść znacznie więcej korzyści gospodarczych z krajami arabskimi niż z Izraelem. Nie oznacza to, że powinniśmy lekceważyć stosunki z Izraelem. Niemniej jednak w kontekście ostatniego kryzysu to Izrael powinien dokonać pewnej refleksji nad stosunkami z nami widząc, że mamy znacznie więcej opcji współpracy na Bliskim Wschodzie.
Turcy nie mogą zaliczyć operacji wojskowej w Syrii przeciwko Kurdom w Afrin do udanych. Zginęło 31 tureckich żołnierzy, z czego połowa jak pan podaje to żołnierze sił specjalnych.
Ofensywa w Afrinie póki co nie osiągnęła większych sukcesów. Jednak teraz Turcja zamierza zaangażować więcej swoich własnych sił. Oddziały protureckich dżihadystów funkcjonujące pod nazwą tzw. Wolnej Armii Syryjskiej okazały się nieefektywne. Spodziewam się, że Turcja będzie intensyfikować naloty i będzie starała się stosować politykę spalonej ziemi.
Na czym będzie polegała turecka polityka spalonej ziemi? Na dalszych nalotach na cele cywilne?
Na całkowitym terrorze, na niszczeniu wiosek, na dywanowych bombardowaniach. Jeżeli Turcja nie zostanie powstrzymana przez społeczność międzynarodową można się spodziewać dużej liczby ofiar cywilnych i ogromnej katastrofy humanitarnej. Bez względu na to, jak intensywne będą ataki Turcji, opór kurdyjski nie będzie malał. Ci ludzie nie mają nic do stracenia, ponieważ Turcja chce dokonać masowej czystki etnicznej. Będą stawiać opór do końca.
Symbolem kurdyjskiego poświęcenia i bohaterstwa w Afrin jest Kurdyjka Awesta Chabur, która zatrzymała tureckie czołgi.
Rzuciła się z granatem pod czołg, żeby go wysadzić i powstrzymać atak na wioskę. Turcy próbowali zrobić z niej terrorystkę samobójczynię i porównywać do bojowników Państwa Islamskiego. To haniebne zachowanie. Jej akcja przypomina bohaterskie polskie akcje z czasów II wojny światowej.
Sytuacja w tamtym regionie jest dosyć skomplikowana. Turcja, członek NATO walczy z kurdyjską YPG (Oddziały Ludowej Samoobrony), która jest częścią SDF (Syryjskie Siły Demokratyczne) wspieranych przez Stany Zjednoczone.
To prawda, sytuacja jest złożona. YPG jest częścią SDF, stanowi połowę sił SDF. Amerykanie nie przyznają się do YPG w kantonie Afrin, który atakują Turcy. YPG z innych części Rojawy (syryjski Kurdystan) podkreśla, że YPG Efrinu jest częścią jej struktur. Amerykanie mogą stanąć w pewnym momencie przed koniecznością dokonania wyboru po której stronie się opowiedzieć. W tym tygodniu Rex Tillerson odwiedzi Turcję. Od jego rozmów z tureckimi władzami bardzo wiele zależy. Na pewno Kurdowie w Syrii nie będą bezczynnie przyglądać się jak Turcja morduje ich rodaków. Nic nie skłoni ich do zmiany tego podejścia.
Czy w tamtym rejonie może dojść do otwartego konfliktu między członkami NATO, Turcją i USA?
Istnieje takie zagrożenie. Tak jak mówiłem, wszystko zależy od wizyty Rexa Tillersona w Turcji. Jeżeli Turcy zaatakują siły kurdyjskie w Manbidż sądzę, że dojdzie do konfrontacji.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/381291-nasz-wywiad-repetowicz-wizyta-premiera-w-libanie-pokazuje-ze-w-stosunkach-z-krajami-bliskiego-wschodu-nie-jestesmy-skazani-na-izrael