Sprzedażą Ciechu firmie Jana Kulczyka zajmuje się prokuratura, ale warto przypomnieć jej jeden wątek. Dotyczący Donalda Tuska, byłego premiera. Ten wątek bardzo przypomina sposób działania Donalda Tuska podczas afery Amber Gold, co ujawniają kolejne przesłuchania świadków.
Na nagraniach z restauracji „Sowa i Przyjaciele” oraz „Amber Room” Tusk jest nazywany „kierownikiem”, choć trafniejsze byłoby określenie go „cieniem”. Lata obijania się w polskiej polityce nauczyły obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej, żeby być we wszystkim, ale nie zostawiać śladów. Styl urzędowania Tuska celowo nazywam „obijaniem się”, bo kiedy w latach 1997-2001 był wicemarszałkiem Senatu, sam sformułował ideał swego funkcjonowania w polityce: żeby było dużo wolnego czasu i żeby nie można się było do niego przyczepić. Gdyby nie nagrania z „nocnej zmiany”, dzięki którym Lech Wałęsa chciał mieć w szachu uczestników obalania rządu Jana Olszewskiego (4 czerwca 1992 r.), nie wiedzielibyśmy, że Tusk „cwaniacki” sposób funkcjonowania wypracował już ponad 25 lat temu. Na nagraniach można usłyszeć jego: „Panowie, policzmy głosy”. I to oddaje istotę rzeczy: Donald Tusk zawsze jest gdzieś w tle, ale tak, żeby się nie rzucać w oczy, a jeśli już, to w technicznej roli. Albo w roli opisanej w „Chatce Puchatka” A. A. Milne’a: „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”. Ideał Tuska w coraz ważniejszych rolach w polskiej, a potem międzynarodowej polityce był taki, żeby nie było widać nic ważnego, co go dotyczy w związku z ponoszoną formalnie odpowiedzialnością, mimo uważnego zaglądania za kulisy.
W nagranej w „Amber Room” (najpewniej w czerwcu 2014 r.) rozmowie Jana Kulczyka z prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim możemy usłyszeć:
Kulczyk: „Krzysiek, ja się cieszę, że zacząłem normalnie… ta sprzedaż tego Ciechu… Taki był, wszyscy to odebrali oczywiście…”.
Kwiatkowski: „Patrzą, jak na papierek lakmusowy. Jak się zachowują co poniektórzy”.
Kulczyk: „Teraz to już krótko mówiąc: można!”.
Kwiatkowski: „Normalnieje …”.
Kulczyk: „Teraz już …, bo myślę, Donald i wszyscy zobaczyli, że wiesz, że … wie, że z tego tytułu nie będzie miał jatki”.
Kwiatkowski: „Rozmawiałem z Włodkiem Karpińskim i on mówi: ‘sam byłem ciekaw reakcji, bo Donald tu dał mi zieloną rękę, ale mówi: no, zobaczymy, jak to pójdzie’, więc …”.
Kulczyk: „Znaczy, że dał zieloną rę…, zielone światło”.
Kwiatkowski: „Tak, on dał zielone światło, a jednocześnie mówił: ‘bierzesz to na własną odpowiedzialność’. Jak to Donald”.
Rozmowa Kulczyka z Kwiatkowskim pokazuje sposób działania Tuska: najpierw sprawdza, czy jest bezpiecznie („teraz można”, bo „nie będzie miał jatki”), a potem pozwala działać innym, ale tak, żeby w razie kłopotów brali to „na własną odpowiedzialność”. Tusk daje „zielone światło”, ale w istocie jest to światło żółte. Żeby potem można się wszystkiego wyprzeć, choć przecież ktoś taki jak minister skarbu państwa w latach 2013-2015 Włodzimierz Karpiński jest zdecydowanie za „krótki”, żeby cokolwiek umożliwić takiemu rekinowi jak Jan Kulczyk. To może tylko „kierownik”, a właściwie najważniejszy „cień”. Ale jak pochwycić cień? Gdyby jakimś cudem podczas przesłuchania Kwiatkowskiego czy Karpińskiego powiedzieli oni coś o rzeczywistej roli Tuska, pozostaje ich nagrane świadectwo, czyli zmaganie się z cieniem. I to pokazuje cały spryt Tuska: wpływać na wszystko, ale za nic nie odpowiadać.
Strategię „cienia” stosowaną przez Donalda Tuska potwierdzają przesłuchania kolejnych świadków przed sejmową komisją ds. Amber Gold, w tym jego własnego syna Michała. Donald Tusk jest gdzieś w tle kluczowych wydarzeń, ale zawsze w roli „cienia”. Niby wie, ale się nie dowiaduje. Niby mówi, ale nie dopowiada. Niby decyduje, ale zawsze jest jakiś podwykonawca niemający nic na papierze. Niby ostrzega syna, ale właściwie po ojcowsku upomina. Niby wpływa na zaniechania, ale właściwie tylko nic nie robi, gdy zaistnieją. Niby coś się dzieje ze względu na niego, ale zawsze można powiedzieć, że nie jest winien temu, iż był premierem i ojcem. Ta sama strategia jest widoczna w najtrudniejszej dla Tuska sprawie katastrofy smoleńskiej. To, co najważniejsze i najbardziej dla Tuska obciążające dzieje się podczas nieprotokołowanych (przynajmniej przez polską stronę) rozmów z Putinem. Za konkretne decyzje odpowiadają ówczesny szef MSW Jerzy Miller, minister obrony Bogdan Klich, szef kancelarii premiera Tomasz Arabski czy szef MSZ Radosław Sikorski. A gdy trzeba oficjalnie rozmawiać z Putinem, na czele delegacji staje ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, ale nie Donald Tusk. O jego rzeczywistej roli mógłby powiedzieć tylko Władimir Putin, ale to się raczej nigdy nie stanie. A gdyby nawet, wbrew zwyczajom służb Rosji, Putin coś chlapnął, zawsze będzie można to podważyć argumentem gry operacyjnej czy też mieszania w polskich sprawach.
Donald Tusk jako „cień” może być poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości. Bo jak schwytać cień? Ale przecież ktoś taki, jak premier dużego europejskiego państwa, a teraz przewodniczący Rady Europejskiej, nie jest osobą funkcjonującą w próżni, którą nie interesują się różne służby, o którym nikt nie zbiera wrażliwych informacji. Nawet gdy bardzo stara się być cieniem idealnym, zawsze są jakieś szczeliny. I przez nie można dość do jakiejś wiedzy, a potem próbować to wykorzystać. Nie byłoby dobrze, przede wszystkim dla interesów i bezpieczeństwa naszego kraju, gdyby wartościowa wiedza była zdeponowana tylko gdzieś poza Polską i była ukryta w cieniu. Na to nic nie poradzi nawet największy cwaniak. W dodatku z cwaniakami bywa tak, że zawsze może się znaleźć jakiś jeszcze większy cwaniak.
-
Sieć Przyjaciół. Dołącz do naszej społeczności!
To jedyne miejsce, w którym uzyskasz dostęp do cyfrowej wersji tygodnika wSieci w pakiecie z miesięcznikiem wSieci Historii na wszystkich urządzeniach. Więcej na http://siec.wpolityce.pl/oferta?ut.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/381259-tusk-jest-zawsze-w-cieniu-np-w-sprawach-ciechu-i-amber-gold-a-czy-sprawiedliwosc-moze-dosiegnac-cienia