Coraz mocniej liberalno-lewicowe media, szczególnie „Gazeta Wyborcza”, niektórzy naukowcy, ludzie kultury i opozycyjni politycy przyprawiają obecnej władzy i partii rządzącej gębę marcowych antysemitów. Marzec 1968 r. nie jest przypadkowy, gdyż poza analogiami z ówczesnym antysemityzmem pozwala snuć analogie z komunistyczną władzą. Nie tyle nawet tą spod znaku Władysława Gomułki, ale wprost wywodzącą się od komunisty nacjonalisty i jednocześnie żydożercy - Mieczysława Moczara. Buduje się obraz kraju, gdzie władza i ciemny lud wręcz zieją antysemityzmem, więc resztki polskich Żydów właściwie siedzą na walizkach, czekając na wyrzucenie z Polski. Nie wskazano jeszcze tylko, jakie miejsce odegra rolę Dworca Gdańskiego. Ta fala antysemityzmu ma nie wynikać z konfliktów z różnymi środowiskami żydowskimi i władzami Izraela wokół nowelizacji ustawy o IPN, lecz po prostu oddawać stan ducha obecnej władzy i jej zwolenników. A nowelizacja ustawy o IPN miała być tylko katalizatorem, który te pokłady antysemityzmu wypuścił z podziemnego ścieku na powierzchnię. Cel jest prosty jak konstrukcja styliska do łopaty: trzeba wdrukować zagranicy i części Polaków, że obecna władza i jej zwolennicy to nie tylko zamordyści, gwałciciele demokracji i pałkarze praworządności, ale też antysemici. Nie lepsi od Moczara i jego szturmowców z marca 1968 r. Nic dziwnego, że programowy wręcz tekst na temat analogii między marcem 1968 r., a lutym 2018 r. napisał w „Gazecie Wyborczej” (10 lutego 2018 r.) Wojciech Czuchnowski, czołowy „cyngiel” tego środowiska.
W czym się przejawia rzucająca się na wszystkie zmysły analogia między tamtym marcem a tym lutym? Ano w oskarżeniach o „poniżanie Polski, nagonce na historyków, zorganizowanym ‘gniewie ludu’, narracji o polskim bohaterstwie”.
Tamta fala antysemityzmu wstrząsnęła cywilizowanym światem. Dzisiaj powraca
— wieści tropiciel Czuchnowski.
Wszystko, co dzieje się teraz, kojarzy mu się z tym, co wtedy:
Ówczesne media pełne są historii o bohaterstwie Polaków i niewdzięczności ocalonych. Wtedy to komunistyczna propaganda po raz pierwszy przypomina sobie o Żegocie, podziemnej organizacji utworzonej w czasie wojny przy Armii Krajowej w celu ratowania Żydów. (…) Świadectwa ocalonych Żydów ukazują się w prasie regionalnej. (…) Antonina Popłońska z Nowego Dworu Mazowieckiego (brała udział w ukrywaniu Żydów) pisze: ‘Protestuję przeciwko kłamstwom izraelskim i syjonistycznym, chcę wyrazić swoje oburzenie z powodu szkalowania dobrego imienia, plamienia honoru i godności Polaków’.
W „linię” argumentacji władzy miały się wpisać nawet ówczesne autorytety, co jest ewidentną sugestią, że antysemityzm zawsze był w Polsce bardzo silnie osadzony, co najmniej tolerowany przez władców ówczesnych dusz i buzował pod powierzchnią. Żeby to wyraźnie zasugerować, Czuchnowski cytuje wypowiedź prymasa Stefana Wyszyńskiego z grudnia 1968 r.:
Usiłuje się eksterminację Żydów, dokonaną w hitlerowskich obozach zagłady, przypisywać Polakom. Jest to straszliwa krzywda moralna, jeśli się zważy, że w obozach tych poniosły śmierć miliony Polaków. Przez pamięć o tych naszych rodakach, a także w oparciu o wszystkie dowody miłości bliźniego, jakie w okresie okupacji Polacy wyświadczyli prześladowanym Żydom, domagamy się zaprzestania tej kłamliwej i krzywdzącej propagandy oraz jej prowokowania.
Cytuje też oświadczenie Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich z tamtego czasu:
Każdy z zagrożonych Żydów i Polaków pochodzenia żydowskiego znajdował w czasie wojny pomocną dłoń i kryjówkę u dziesiątków tysięcy Polaków: inteligencji, robotników i chłopów, co często wymagało prawdziwego heroizmu. Pomoc ta miała charakter powszechny, o czym świadczą liczni ocaleni i przechowani ,wśród nich wielu członków naszego związku.
To wszystko ma współgrać z głosem gen. Mieczysława Moczara, ówczesnego szefa MSW:
Wszyscy kombatanci, byli więźniowie obozów koncentracyjnych, którzy walczyli i cierpieli za ojczyznę, stanęli teraz we wspólnym froncie przeciwko oszczercom, którzy prowadzą swoją ohydną kampanię antypolską. (…) Trzeba przekazać młodemu pokoleniu prawdziwą historię walki polskich patriotów przeciwko hitleryzmowi.
Zestawienie cytatów jasno pokazuje intencje: to samo dzieje się w lutym 2018 r., używane są podobne zwroty, pojęcia i argumenty, czyli jesteśmy w przededniu powtórki z namacalnego prześladowania Żydów, tylko 50 lat później. Nie mamy jasnej sugestii, kto jest dziś Mieczysławem Moczarem, ale łatwo się domyślić.
Czuchnowski sam wyciąga „przerażające” wnioski:
Wracają oskarżenia o ‘donoszenie na Polskę’, ‘poniżanie Polaków’, ’obrażanie Polaków i szarganie pamięci’”. Wraca zatruty język nienawiści i wykluczenia. Znów mamy awanturę o historię i ‘polskie obozy’. Rzetelne badania dziejów najnowszych władza i jej potakiwacze nazywają ‘pedagogiką wstydu’, a rządowe media pełne są ‘świadectw o sprawiedliwych Polakach’. Władza sięga do najciemniejszych zakamarków polskiej duszy i ze spokojem patrzy, jak budzą się upiory antysemityzmu. Poniża się ludzi za pisanie prawdy (Jan T. Gross) i za obco brzmiące nazwisko (Róża Thun). (…) Wszystkiego dopełnia antysemicki ściek wylewający się z internetu”. W tej sytuacji nie wolno milczeć: „Ten tekst nie powstał dlatego, że zbliża się okrągła rocznica Marca ’68. (…) Jeszcze mamy wolność słowa, jeszcze nikt nikogo z Polski nie wyrzuca. Ale podobieństwa są tak przerażające, że trzeba bić na alarm.
I Czuchnowski bije. Na oślep. Szkoda, że jego obecni mentorzy i guru, aktywni w marcu 1968 r. po drugiej stronie, nie wyjaśnili mu, o co toczyła się rozgrywka w ówczesnym obozie władzy, czyli między dobrymi i złymi komunistami. I dlaczego ci dobrzy też byli kiedyś źli, a nawet bardzo źli, ale w porę przestawili się na słuszne tory i zło wyparowało. Bez tego obraz marca 1968 r. jest równie zakłamany, jak analogie z lutym 2018 r.
Czuchnowski nie odrobił też innej lekcji – z własnej gazety, co świadczy o umiłowaniu dialektyki w tym dzienniku i używaniu analogii jako pały, a nie argumentu. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej inny autor ze stajni Michnika, Dawid Warszawski (Konstanty Gebert), widział zupełnie inne analogie. I nie miały one nic wspólnego z antysemityzmem, a wręcz przeciwnie. Artykuł Warszawskiego z 27 stycznia 2018 r. nosił tytuł: „Polsce coraz bliżej do Izraela, a PiS i Likud to partie bliźniacze”. Czyli zaledwie dwa tygodnie wcześniej nie było w Polsce antysemityzmu, a władze Polski i Izraela oraz szefostwa PiS i Likudu spijały sobie z dzióbków. Ten romans niepokoił Dawida Warszawskiego, który pisał: „Porządek z elitami, sądy przywrócone suwerenowi, kultura tylko patriotyczna, media w służbie narodu, kanon zbędnych książek. A kto myśli inaczej - ten szarga wartości, obraża naród, a może i wspiera pucz”. Warszawski przekonywał:
Likud i PiS to bracia bliźniaki – dziewiętnastowieczne partie etniczne, głęboko przekonane, że demokracja to władza większości, a mniejszości, wszystko jedno: etniczne, polityczne, obyczajowe, seksualne czy jakiekolwiek inne, winny znać swoje miejsce, które wyznacza im głos ludu. Takie partie wcale nie muszą być wrogami demokracji; tak właśnie ją rozumieją. Nie są też faszystowskie, a faszystów, z ich ideologicznym zacietrzewieniem, wręcz nie lubią – ale nie mogą się obyć bez ich głosów, więc czepiać się ich nie będą. (…) W liberalnym świecie, w którym żyliśmy przez ostatnie ćwierć wieku, takie partie czuły się niezrozumiane, wyszydzone i samotne. Więc gdy się spotykały, padały sobie, jak Likud z PiS, w objęcia.
Czuchnowski padania w objęcia nie zauważa, bo ma inne zadania niż Warszawski, inny jest też etap, czyli odmienna jest „prawda ekranu” – mówiąc językiem „Misia” Stanisława Barei. Kiedy pasowało pokazywanie analogii między PiS i Likudem oraz rządami Polski i Izraela, to się je pokazywało. I przestrzegało przed tym sojuszem. Dwa tygodnie później „prawda ekranu” była już inna, więc obraz zdominowała polsko-izraelska wojna, z antysemityzmem na sztandarach. Jak więc ci antysemici mogli kochać semitów (i na odwrót) zaledwie kilkanaście dni wcześniej? Tego się z gazety Michnika nie dowiemy, bowiem obecnie najważniejsze jest zohydzenie rządu i PiS jako antysemitów wprost pochodzących od żydożercy Moczara. A jak coś się zmieni za dwa tygodnie, to znowu będzie o miłości, jeszcze gorętszej po kłótni. W tym środowisku udowodnić można bowiem wszystko, a fakty w żadnym wypadku nie mogą w tym przeszkadzać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380956-tylko-u-michnika-pis-i-rzad-sa-antysemitami-choc-dwa-tygodnie-wczesniej-kochali-likud-i-rzad-netanjahu