Felieton ukazał się w 6/2018 wydaniu tygodnika „Sieci”.
Beniamin Netanjahu został gwałtownie zaatakowany przez przywódców dwóch głównych sił opozycyjnych Izraela, którzy zarzucili mu uległość wobec Polski i kompromisy w sprawie pamięci zabitych. Jednym z nich był Yair Lapid znany już nam z tego, że odwoływał się do historii swojej rodziny, aby dowodzić, iż Polacy uczestniczyli w Holokauście. Konrad Kołodziejski na portalu wPolityce.pl zwrócił uwagę, że z powszechnie znanych danych wynika, iż polityk mówił nieprawdę, a jego rodzina nie ma nic wspólnego z naszym krajem. Zwrócił się w tej sprawie z pytaniem do zainteresowanego i – naturalnie – nie uzyskał odpowiedzi.
Sprawa ta pokazuje, że stanowisko Netanjahu, tak bardzo oburzające Polaków, jest umiarkowane na politycznej mapie Izraela. Można przyjąć, że liderzy opozycji wykorzystali nowelizację ustawy o IPN, aby uderzyć w swojego politycznego konkurenta. Sugeruje to dodatkowo zachowanie Lapida, który nie wahał się podpierać fałszywymi historiami rodzinnymi. Traktowanie dobrego imienia innego kraju jako obojętnego żetonu w partyjnej grze powinno budzić oburzenie. Czy jednak Polacy mają prawo być tym zdumieni, oglądając trwające już ponad dwa lata popisy totalnej opozycji, która – aby zohydzić swojego rządzącego przeciwnika – posługuje się pomówieniami podważającymi prestiż nie tylko naszego państwa, lecz całej wspólnoty narodowej?
Wewnętrzna, polityczna gra może być wyjaśnieniem zmiany stosunku izraelskiego rządu do polskiej ustawy. Netanjahu mógł zorientować się, że zostanie ona wykorzystana przeciw niemu, a więc ostrym wystąpieniem chciał zniwelować siłę tego uderzenia. Ustawa prowokuje Żydów, gdyż tworzy ograniczenia dotyczące Holokaustu, a więc sprawy kardynalnej dla tego narodu. W prawdzie chodzi w niej tylko o to, aby wbrew prawdzie nie przypisywać odpowiedzialności za tę zbrodnię narodowi polskiemu, ale termin „naród” w przeciwieństwie do „państwa” nie jest precyzyjny. Poruszeni ustawą, którzy znają ją głównie z cytatów, obawiają się, że nie będzie wolno dochodzić winy konkretnych Polaków czy środowisk. Izraelczycy przywiązani są do wolności słowa, a do wolności badań w kwestii próby wytępienia ich narodu w szczególności. Znamienne, że wśród głosów protestujących przeciw obecnej nagonce na Polskę – a nie są one odosobnione w Izraelu – z reguły pojawia się także krytyka ustawy jako ograniczającej wolność słowa.
Żydzi kultywują pamięć o Holokauście, ale nie znaczy to, że również wiedzę o złożonych stosunkach narodowościowych w II Rzeczypospolitej i na jej ziemiach pod niemiecką okupacją. Dziś nie odróżniają już Litwinów czy Ukraińców zamieszkujących te tereny od Polaków. I – co najważniejsze – pamięć tamtych czasów dla tych, którzy przeżyli, wiąże się z trudną do wyobrażenia traumą. Skazani byli na śmierć za swoją narodowość, byli świadkami mordowania swoich najbliższych i całego narodu. Ukrywali się, obawiając się Polaków, którzy mogli ich wydać. Ludzie w takiej sytuacji zawsze najbardziej uczuleni są na zagrożenie, a ich percepcja nie jest racjonalna. Pomoc im dostarczona nigdy nie wydaje się wystarczająca. Wspomnienie Polski dla tych, którzy przeżyli wojnę na jej terenie, to zwykle koszmar. I takie doświadczenie przekazują oni swoimi potomkom. Tak nasz kraj funkcjonuje w świadomości dużej części mieszkańców Izraela.
Dziś, kiedy z niepokojem patrzą oni na ich zdaniem próbę zakazu badania historii, znajdują silne zagraniczne środowiska, które wzmacniają owe lęki. Główne ośrodki opiniotwórcze w Europie i spora ich część w USA zrobią przecież wszystko, aby utrącić „ultrakonserwatywny” rząd Polski, a „cenzura”, którą chce on nałożyć na naukowe badania, jest do tego idealnym pretekstem. Zaangażują się w to zwłaszcza Niemcy, którzy chętnie dzielą się winą za Holokaust, a Polsce ciągle o jej narodowym, niemieckim charakterze przypominają. Nie trzeba zresztą sięgać za granicę.
Michnik, który na świecie ciągle uchodzi za wolnościowego guru, nie zapomni, aby kolejny raz straszyć, że polscy prokuratorzy ścigać będą „historyków francuskich, angielskich, amerykańskich czy duńskich”, i ogłasza nadejście w Polsce faszyzmu. Dlaczego obywatele Izraela mają nie wierzyć takim autorytetom?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380924-zrozumiec-druga-strone-traktowanie-dobrego-imienia-innego-kraju-jako-obojetnego-zetonu-w-partyjnej-grze-powinno-budzic-oburzenie