Politycy chętnie chodzą tylko do swoich ulubionych mediów. Zaś media zapraszają tylko swoich wybrańców - polityków, publicystów, komentatorów. Dzięki temu istnieje w mediach pewna harmonia, która gruncie rzeczy coraz skuteczniej utrwala i pogłębia podział Polaków.
Politycy więc z przyjemnością przyjmują zaproszenia do tych mediów, w których po pierwsze – nikt nie będzie zadawał im niewygodnych pytań. Po wtóre – gdzie ich opinie będą przyjmowane bezkrytycznie, a wszystkie ostrzejsze sformułowania wobec ich przeciwników będą przyjmowane z pełnym aplauzem. I zostaną odpowiednio wyeksponowane.
Podobnie działają media. Zapraszają tylko tych polityków, komentatorów, publicystów, którzy gwarantują im, że usłyszą od nich opinie i oceny zgodne z linią polityczną, jakiej hołduje dana redakcja. Prowadzący rozmowę czy debatę jest w pełni zadowolony, jeśli może z aprobatą przyjmować opinie wygłaszane przez jego gości.
Na szczęście zasad tych nie trzeba było zgłaszać do urzędu patentowego. Żadne z mediów nie ma wyłączności w ich stosowaniu, toteż pełnymi garściami korzystają z nich politycy wszystkich opcji oraz wszystkie media – lewicowe, prawicowe, publiczne i prywatne. Zgodnie z tymi regułami politycy Platformy Obywatelskiej mogli się pławić w świetle reflektorów TVN, kiedy nieco zmarznięci stali na Placu Piłsudskiego, by zaprotestować przeciwko pomysłowi Prawa i Sprawiedliwości by w tamtym miejscu stawiać pomnik upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej. Przyjęli na siebie rolę reprezentacji Warszawiaków (a w następnym etapie protestu - reprezentacji Polaków), którzy nie mogą dopuścić by to ważne miejsce nie tylko dla Warszawiaków, ale dla wszystkich Polaków zostało oszpecone pomnikiem, który ma zaspokoić kaprys Jarosława Kaczyńskiego.
Również w zgodzie z tą zasadą europosłanka Róża Thun mogła w portalu Onetu dalej znęcać się nad swoim wrogiem Ryszardem Czarneckim, który w wyniku jej nienawistnej działalności wobec PiS, został usunięty ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. W programie Onetu przybierała pozę anioła, któremu być może nawet żal jest Czarneckiego. Ale cóż mogli zrobić posłowie Parlamentu Europejskiego, którzy „nie wyobrażają sobie, by reprezentował ich ktoś, kto zachowuje się tak ohydnie”? – ujawniła to, czego sobie nie wyobrażają posłowie PE. Musiała sporo z nimi rozmawiać – podziwiam ją za to. Ale dziennikarz Onetu, prowadzący rozmowę z Różą Thun nie wyraził swojego podziwu, jakby nie interesowało go skąd jego rozmówczyni ma tak dobrą wiedzę o tym, czego sobie nie wyobrażają europosłowie. Nie zapytał też, dlaczego zachowanie Czarneckiego określiła mianem „ohydnego”. Musiałaby prawdopodobnie powiedzieć, że początkiem konfliktu był jej udział w filmie niemieckim, w którym szkalowała Polskę. Być może musiałaby przyznać się, że słowa, które wypowiedziała w filmie, teraz powtórzyła w programie: - „Wszyscy przyzwyczaili się już do tego, że w Polsce rząd łamie prawo. Zachowanie pana Czarneckiego wpisuje się w bezprawie, które charakteryzuje dzisiaj Polskę”. Z tym, że w filmie opluwanie Polski było o wiele mocniejsze.
Jeśli chodzi o poziom praktycznego stosowania zasad, o których wspomniałem, muszę przyznać, że wymienione przeze mnie media są niedościgłym wzorem dla innych. Czy można się dziwić wielu politykom dzisiejszej opozycji, którzy zaproszenie do tych mediów traktują nie tylko jak wyróżnienie, ale jako zaszczyt. Ale inne media starają się jak mogą, by im dorównać. W tym niektóre publiczne.
Felieton ukazał się na stronie SDP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380890-glowne-opcje-polityczne-maja-swoje-media