Mimo, że prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o IPN i skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego, nie milkną komentarze i głosy oburzenia oraz nie ustają naciski na polskie władze. Na łamach nowego wydania „Sieci” minister sprawiedliwości Patryk Jaki wyjaśnia jednak, o co tak naprawdę chodzi w sporze z Izraelem, którym interesuje się cały świat.
Wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki w wywiadzie „Polska obudziła się z letargu” udzielonym Jackowi i Michałowi Karnowskim porusza kwestie nowelizacji ustawy o IPN i sporu polityczno-historycznego z Izraelem, który wywołała ta ustawa oraz ustawy reprywatyzacyjne. Wskazuje na znaczenie podjętych działań dla wizerunku Polaków oraz mówi o zaniedbaniach poprzednich władz w tej kwestii.
Polska jako państwo, a Polacy jako naród potrafili się przeciwstawić i niemieckim nazistom, i rosyjskim komunistom. Byliśmy narodem bohaterów, a nie zbrodniarzy; ofiar, a nie katów. Jak ludzie odpowiadający za Polskę przez ćwierćwiecze, rządzący nią, mogli doprowadzić to wszystko do stanu, w którym wszystko jest widziane na świecie na opak? Jak można było nie reagować na postępujące z roku na rok przypisywanie nam współodpowiedzialności za zbrodnie na Żydach? […] Kiedy u nas finansowano film „Pokłosie”, oni opowiadali światu, jak to walczyli dzielnie z nazistami. Kiedy u nas promowano Grossa, w Niemczech kręcono serial „Nasze matki, nasi ojcowie” opowiadający o młodych, wrażliwych żołnierzach niemieckich i dzikich, antysemickich akowcach. Sformułowania „polskie obozy śmierci” i „polskie obozy koncentracyjne” to wierzchołek tego zakłamania. Powszechność tego kłamstwa pokazuje, jak bardzo państwo polskie zawiodło w obronie podstawowych prawd historycznych. Nie pojmuję tej bezradności elit III RP. Patrzyli na to i nic nie robili. Mam zresztą wrażenie, że im to odpowiadało
—mówi Patryk Jaki.
Aleksandra Rybińska w artykule „Nieczyste sumienie” stara się wytłumaczyć, gdzie i w jakich okolicznościach powstał termin „polskie obozy śmierci” oraz dlaczego Niemcy usilnie próbują znaleźć dziś współwinnych Holocaustu.
Skąd wziął się termin „polskie obozy”, dokładnie nie wiadomo. Po raz pierwszy miał zostać użyty przez Jana Karskiego, który próbował zawiadomić Zachód o zbrodniach Niemców. W 1944 r. Karski opublikował artykuł pod tytułem „Polish Death Camps” w amerykańskim piśmie „Collier’s”. Chodziło mu oczywiście o geograficzne położenie obozów, a nie o to, że są polskie. Tuż po wojnie o „polskich obozach” pisała w swojej książce „Medaliony” także Zofia Nałkowska. Znalazło się ono jako określenie geograficzne również we wspomnieniach węgierskiego Żyda Eugene’a Weinstocka pod tytułem „Za ostatnią ścieżką”. Trudno tym autorom jednak zarzucić fałszowanie historii, zarówno bowiem Nałkowska, jak i Weinstock sprawców zbrodni wojennych nazywają jednoznacznie „Niemcami”, a nie jak dziś stało się to powszechne „nazistami”. Wówczas, gdy pamięć o niemieckich zbrodniach była wciąż żywa, „polskie obozy” rzeczywiście mogły stanowić rodzaj skrótu myślowego. Dziś natomiast „polskie obozy”, łączone z rzekomym antysemityzmem Polaków, mają stworzyć wrażenie współpracy polskiego narodu z III Rzeszą w eksterminacji Żydów. Jest to zabieg prosty i niesłychanie skuteczny: wina poprzez asocjację. Obozy były w Polsce. Polacy byli antysemitami. Wnioski nasuwają się same
—cztamy.
Na łamach najnowszego wydania tygodnika sieci Konrad Kołodziejski w tekście „Oblany test” trafnie opisuje, jak w sporze politycznohistorycznym na linii Polska-Izrael zachowuje się polska opozycja. Konrad Kołodziejski opisuje kto, w momencie gdy polska scena polityczna powinna być zjednoczona, jako pierwszy dał opozycji sygnał do ataku na rząd PiS.
Kierunek uderzenia wskazał tu sam Donald Tusk. Po wybuchu konfliktu nadał z Brukseli tweeta, w którym odciął się wprawdzie od twierdzenia, że Polacy są współwinni Holokaustu, ale zaraz dodał, iż winę za zniszczenie wizerunku Polski ponosi rządząca prawica. A zatem – jak można wnioskować – w opinii Tuska należało siedzieć cicho i ignorować przekłamywanie historii, które w ostatnich latach osiągnęło już taką skalę, że zaczęło zagrażać fundamentalnym interesom Polski. Taką interpretację wypowiedzi Tuska potwierdza wniosek PO o odroczenie dyskusji sejmowej nad wprowadzeniem Narodowego Dnia Pamięci Polaków Ratujących Żydów. Pikanterii dodaje tu fakt, że wniosek (odrzucony przez posłów) zgłosiła Iwona ŚledzińskaKatarasińska, ta sama, która w 1968 r. publikowała w peerelowskiej prasie antysemickie artykuły
—pisze Kołodziejski.
Z kolei Bogdan Musiał w artykule „Holokaust jako »religia zastępcza«” tłumaczy, jak ważną rolę dla Żydów pełni Holokaust i pamięć o nim.
Pamięć o Zagładzie stała się mitem założycielskim Państwa Izrael oraz podstawowym elementem integrującym diasporę żydowską na całym świecie, szczególnie w USA. […] Narracyjna konstrukcja izraelskiej/żydowskiej „zastępczej religii” Holokaustu opiera się na dwóch podstawowych elementach: (1) na wyjątkowości zagłady Żydów oraz (2) zdradzie europejskich Żydów przez ich nieżydowskich sąsiadów w obliczu Holokaustu. Wyjątkowości zagłady Żydów jest trudno zaprzeczyć. Co prawda w historii ludzkości były zbrodnie masowe, które pochłonęły więcej ofiar, np. zbrodnie sowieckich czy też chińskich komunistów. Jednak wyjątkowość Holokaustu polega na tym, że ówczesny rząd niemiecki podjął decyzję wymordowania wszystkich europejskich Żydów ze względów rasistowskich i bez jakichkolwiek wyjątków. Skala tej zbrodni jest przerażająca – 5–6 mln żydowskich kobiet, mężczyzn i dzieci zostało zgładzonych
—czytamy.
Stanisław Janecki w artykule „Pułapka na opozycję” natomiast pisze o kłopotach opozycji, z PO i Nowoczesną na czele oraz braku pomysłu na prowadzenie polityki, a także co stoi za rosnącym poparciem dla PiS.
Wydawałoby się, że w atmosferze zamieszania wokół naszego kraju i wskutek pokazywania przez opozycję oraz jej media Polski jako państwa niestabilnego, a wręcz stojącego nad przepaścią i skonfliktowanego z całym światem, poparcie dla PO i Nowoczesnej powinno szybko rosnąć. W rzeczywistości jest odwrotnie. Po pierwsze dlatego, że przeciętni Polacy nie dostrzegają żadnego armagedonu, a swoją sytuację postrzegają jako stabilną i z dobrymi perspektywami na przyszłość. Po drugie, w przeciwieństwie do lat 2007–2015 nie uważają, żeby zagranica miała prawo do nieograniczonego wręcz wtrącania się w wewnętrzne sprawy Polski. Dlatego ataki na rząd Prawa i Sprawiedliwości z zagranicy sporą część społeczeństwa skłaniają do lojalności wobec władzy. Nawet tych, którzy wcześniej PiS nie popierali. Po trzecie, w ostatnich miesiącach polska polityka jest właściwie tylko plebiscytem w sprawie fundamentalnych wartości: suwerenności, podmiotowości, honoru i godności narodowej. I opozycja nie ma co liczyć na to, że większość Polaków uzna te wartości za mało ważne albo opowie się za ich przeciwieństwem. Nawet jeśli niektórych takie „uwznioślenie” polityki trochę irytuje. Po czwarte, to PiS narzuca tematy debaty publicznej, opozycja zaś jest wyłącznie reaktywna. PO głównie reaguje w sprawach polityki zagranicznej i obronnej, a Nowoczesna w sprawach gospodarczych i socjalnych
—pisze publicysta.
Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 12 lutego br., także w formie e-wydania. Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej wPolsce.pl.
kk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380879-kulisy-bitwy-o-ustawe-o-ipn-w-nowym-numerze-tygodnika-sieci-patryk-jaki-ujawnia-o-co-chodzi-w-sporze-z-izraelem