Polska znalazła się w ogniu walki w obronie swojego dobrego imienia. Nie myśmy tę walkę rozpętali, chyba że za akt agresji z naszej strony uznać twarde przeciwstawienie się kłamstwom i manipulacjom historycznym, coś na co nie było stać poprzednich rządów, z rządem PO na czele. Teraz, gdy nasz konsekwentny opór zaczyna dawać pierwsze rezultaty, gdy do naszych przeciwników zaczyna docierać, że nie można nas zastraszyć i należy negocjować, Platforma znowu wychodzi przed szereg. I proponuje ugiąć się przed żądaniami.
Tylko w ten sposób można interpretować wypowiedź Rafała Grupińskiego dla Radiowej Trójki, w której zapowiedział on zgłoszenie poprawek do nowelizacji ustawy o IPN, idącej naprzeciw oczekiwań atakujących nas środowisk żydowskich. I nie chodzi tu o nieustępliwość, wszak napisałem powyżej, że w przypadku ostrego sporu warto negocjować, ale o całkowicie chybiony moment zgłoszenia tej propozycji. Bo dopiero co ustawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, a PO już wywiesza białą flagę. A jeśli – co dość prawdopodobne – są już prowadzone zakulisowe negocjacje ze stroną izraelską, to zgłoszona przez Grupińskiego gotowość do jednostronnych ustępstw może jedynie pokrzyżować szyki polskiej stronie.
Całkowicie zgadzam się z analizą Piotra Skwiecińskiego, który zauważył, że „kiedy wykazujemy asertywność, kiedy nie dajemy narzucić sobie dyktatu, to oczywiście nie możemy wszystkiego, ale możemy naprawdę sporo. Znacznie więcej, niż wielu sądzi”. Dlatego też uważam, że skoro podjęliśmy już decyzję, to nie należy ulegać presji i konsekwentnie jej bronić, zachowując sobie jednak pewne pole manewru. Zwrócił na to uwagę wiceminister kultury Jarosław Sellin, który w rozmowie z naszym portalem tak uzasadniał decyzję prezydenta Dudy o wysłaniu nowelizacji ustawy o IPN do Trybunału Konstytucyjnego:
„Jeżeli okazałoby się, że Trybunał stwierdzi, że stawiane wątpliwości są rzeczywiście zasadne, to oczywiście parlament będzie musiał się do tego orzeczenia Trybunału dostosować. Osobiście uważam, że zapisy jakie znalazły się w tej ustawie są precyzyjne. Oczywiście obawy sygnalizowane z zagranicy trzeba brać pod uwagę. Warto wszystkie wątpliwości wyjaśnić i stąd ten ruch, aby ustawę odesłać do Trybunału.”
A zatem „brać pod uwagę obawy zagranicy”, ale decyzję podejmować samodzielnie i dopiero wtedy, gdy na temat ustawy wypowie się Trybunał Konstytucyjny. To pozwala nam zachować pewną kontrolę nad biegiem wydarzeń i otwiera pole manewru do rozmów. Jakże to kontrastuje z defetystyczną postawą PO, która na każdy pomruk z zagranicy natychmiast reaguje podkuleniem ogona. Świadczą o tym słowa Rafała Grupińskiego: „Jeśli sekretarz Tillerson w czasie swojej podróży dyplomatycznej (…) wydaje natychmiast oświadczenie o rozczarowaniu podpisem prezydenta pod ustawą, to znaczy, że sytuacja dyplomatycznie jest poważna.”
„Rozczarowanie” amerykańskiego sekretarza stanu to dla Grupińskiego wystarczający sygnał, aby zapowiedzieć poprawki do ustawy o IPN „szerzej idące niż ta senacka”. Doprawdy trudno jest uprawiać skuteczną dyplomację, jeśli ma się w kraju opozycję, dla której – jak się zdaje – bezwarunkowa kapitulacja jest najlepszą metodą prowadzenia polityki mędzynarodowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380876-zgloszona-przez-po-gotowosc-do-jednostronnych-ustepstw-moze-pokrzyzowac-szyki-polskiej-stronie