Z OSTATNIEJ CHWILI. Polscy wspinacze mają pecha. Podczas podchodzenia do obozu I kolejnemu - po Adamie Bieleckim -wypadkowi uległ tym razem Rafał Fronia. W oficjalnym komunikacie czytamy, że „samoistnie spadający kamień uderzył Rafała Fronię w przedramię powodując złamanie”. Po zejściu do bazy i zaopatrzeniu medycznym Fronia oczekuje na ewakuację helikopterem do szpitala w Skardu. W najbliższych dniach powróci do kraju.
Podsumowanie kolejnego tygodnia Narodowej Zimowej Wyprawy na K2: środowy wypadek bohatera z Nanga Parbat – Adama Bieleckiego oraz kolejne dni zdobywania aklimatyzacji i pracy nad drogą. Najwyższa wysokość, na jaką dotarli himalaiści, to 6500 m n.p.m., ale działania powyżej 6000 m utrudnia zmienna pogoda, a zwłaszcza silny wiatr.
Noc z piątku na sobotę (2/3 lutego) była wyjątkowo ciężka z powodu zamieci śnieżnej oraz wiatru, który w porywach osiągał 60 km/h. W ciągu dnia wiatr uspokoił się, jednak kolejnej nocy było wyjątkowo zimno – minus 30 stopni.
W niedzielę Marcin Kaczkan i Denis Urubko dotarli do obozu I, gdzie spędzili noc. W poniedziałek poszli wyżej, do obozu II. Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki w komentarzu dla TVN24 stwierdził, że jest to ważne wyjście, ponieważ będzie to kolejna próba wyjścia poza obóz II. Liczył także na 3-4 dni „nie tak bardzo wietrzne”, które umożliwiłyby działania powyżej 6000 metrów. Najważniejszym celem wspinaczy jest obecnie założenie obozu III.
Większość członków wyprawy pozostawała w tym dniu w bazie, by oszczędzać siły.
We wtorek Urubko i Kaczkan wrócili do bazy z wysokości 6500 metrów. Ich plan wyjścia powyżej obozu II udał się, ale bardzo silny wiatr utrudniał wspinaczkę.
„Wszystko w porządku. Noc przetrwaliśmy w C2. Prędkość wiatru dochodziła do 100 km. Zaczęliśmy wspinać się rano, ale huragan utrudniał pracę. Dołożyliśmy kawałek poręczy i próbowaliśmy znaleźć lepsze miejsce na namiot – osłonięte od wiatru. Niestety się nie udało. Śniegu jest stosunkowo mało i trudno ustawia się namioty” – relacjonował Urubko.
Do bazy wrócił też z obozu I Dariusz Załuski. Natomiast noc w „jedynce” spędził Maciej Bedrejczuk.
Zdaniem Janusza Gołaba, kierownika sportowego wyprawy, teren jest trudniejszy niż latem: tam gdzie latem był śnieg, teraz jest twardy lód. Do tego dochodzi zagrożenie lawinami kamiennymi. Jednak główną przeszkodą jest silny wiatr.
Z tymi lawinami kamiennymi to Gołąb „wykrakał”. W środę poszli w górę wraz z Adamem Bieleckim. Niedawny ratownik z Nanga Parbat na drodze pomiędzy bazą a obozem I (na wysokości ok. 5800 metrów) został uderzony kamieniem. Doznał urazów czoła i nosa, ale do bazy zszedł o własnych siłach w towarzystwie tragarzy wysokościowych. Tam Piotr Tomala i Marek Chmielarski, kierując się instrukcjami udzielanymi im z Polski przez lekarza wyprawy i himalaistę Roberta Szymczaka, zaszyli Bieleckiemu rany. Jak jednak zapowiedział Wielicki, obrażenia Bieleckiego są na tyle duże, że przez najbliższe kilka dni będzie on wyłączony z akcji na górze.
Kolejny dzień i kolejne zespoły ruszają w górę. W czwartek Marek Chmielarski i Artur Małek są w „jedynce”, w piątek mieli iść do „dwójki”. Z kolei do „jedynki” ruszyli Rafał Fronia i Piotr Tomala.
Janusz Gołąb, który w nocy ze środy na czwartek był w obozie I, był zmuszony pół nocy trzymać namiot, aby nie zwaliły go silne podmuchy wiatru. Po powrocie himalaista napisał na swoim facebookowym fan page’u: „Wróciłem. Zapowiadane okno nie potwierdziło się. Wczoraj miało być 30km/h… było 50, a w porywach 60-70km/h. Miałem ciężką noc w C1. Maciej (Bedrejczuk – przyp. JK) miał dojść do C1 ale wiatr mu nie dał szans. Zjechał do BC (base camp, czyli baza – przyp. JK), a ja na nic zostałem. Dzięki temu pół nocy trzymałem namiot żeby się nie połamał”.
Denis Urubko na swoim blogu stara się studzić entuzjazm obserwatorów i komentatorów:
„Matematyka jest prosta: zaczęliśmy z 5100 m, dotarliśmy na 6500, potrzeba 7950. Wniosek: nie jest to połowa drogi”.
Wpis Urubki nosi tytuł „Dejavu-2003”. Himalaista przedstawia w mim swoje wątpliwości co do planowania, sposobu działania i postępów zimowej wyprawy na K2. Odnosi się też do zimowej wyprawy w sezonie 2002/2003, również pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego. Wtedy Urubce, Marcinowi Kaczkanowi i nieżyjącemu już Piotrowi Morawskiemu udało się założyć obóz IV na wysokości 7550 metrów. Jest to do dziś zimowy rekord wysokości na K2.
Gdyby Polakom udało się pokonać tę bardzo niebezpieczną górę, byłoby to symboliczne zamknięcie epoki himalaizmu zimowego w górach wysokich, którą otworzyli w 1980 roku właśnie Polacy: wtedy Wielicki wraz z Leszkiem Cichym stanęli zimą na pierwszym ośmiotysięczniku – Mount Evereście. Byłby to nie tylko gigantyczny sportowy sukces dwunastki wspinaczy, ale również wspaniała promocja Polski na arenie międzynarodowej.
Wyprawa jest możliwa dzięki dotacji celowej Ministerstwa Sportu w wysokości 1 mln zł i zaangażowaniu Partnera Strategicznego - marki LOTTO. Sponsorem generalnym jest Grupa LOTOS, a partnerem - Miasto Kraków.
Jaromir Kwiatkowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380705-narodowa-zimowa-wyprawa-na-k2-ciezkie-zmagania-z-wiatrem