Kiedy dwa lata temu przegrani wyborów 2015 roku rzucali hasło totalności, mieli jasny plan: różnice wyostrzyć maksymalnie, wykopać rów i podpalić benzyną, rozpalić emocje i wyciągnąć ludzi na ulicę, nakręcić na „majdan”. Każda rozmowa z pisowcami miała być i była uważana za zdradę, każde przerwanie kordonu sanitarnego miało być natychmiast karane, a autor każdego, nawet najgłupszego oporu i sprzeciwu awansowany na bohatera.
W sporym stopniu to wszystko się powiodło. Redukcja nastąpiła. Poszła jednak inaczej, efekt jest inny niż zamierzony.
Prawo i Sprawiedliwość nie dało się sprowokować, nie zeszło ze ścieżki umiarkowania (tak, tak), ale pilnując prawej flanki pamiętało też, by rozmawiać nie tylko ze swoimi wyborcami, ale przede wszystkim ze wszystkimi Polakami. Dwa lata stabilnych rządów pozwoliły też na prezentację prawdziwego programu formacji Jarosława Kaczyńskiego. Wskutek działalności mediów ten program duża część Polaków znała dotąd jedynie w formie karykaturalnej.
Prawdziwa redukcja nastąpiła za to po stronie opozycyjnej. Tak w sferze formy (agresja, wulgarność, akceptacja przemocy, niecierpliwość, odruchy targowickie), jak i treści (niechęć do państwa polskiego, niechęć do solidaryzmu społecznego, skrajna lewicowość obyczajowa, ideologia multi-kulti, antypolonizm historyczny). Wychodzące na jaw sprawki ekipy rządzącej Polską przez osiem lat (np. złodziejska reprywatyzacja, brak reakcji na gigantyczne wyłudzenia z budżetu) uzupełniają obraz.
Spór o stosunek do historii Polaków w czasie straszliwego niemieckiego i sowieckiego najazdu w czasie II Wojny Światowej jest kolejną odsłoną tego przesuwania. I tu także mamy opozycję, która mówiąc językiem Grossa, Michnika i Lisa (ileż tym dwóm ostatnim PiS ostatnio zawdzięcza!), ukazuje się jako skrajnie niszowa struktura, by nie powiedzieć sekta, proponująca Polakom, narodowi z 1000-letnią historią, zakłamaną i pogardliwą wizję własnej przeszłości. I tu też mamy byłego premiera, niezdolnego do wybąkania na poważnie choćby zdania w obronie swojego narodu.
W efekcie mamy opozycję nie tyle totalną, co skrajną i nieakceptowalną dla większości Polaków. I coraz szerszy, coraz bliższy większości Polaków, szlifujący kanty (dla samych pisowców to proces chwilami bolesny) obóz pisowski.
Ale efekt jest widoczny: oto większość Polaków została już pisowcami. Kolejne społeczne grupy znajdują się w zasięgu, mogą zostać pozyskane dla projektu odbudowy Polski.
Nie dlatego, by PiS był doskonały lub taki przebieg wydarzeń zaplanował. Nie. Polacy wszystkie te słabości, błędy i potknięcia Prawa i Sprawiedliwości dostrzegają. Ale widzą też zdolność do autokorekty, widzą dobrą wolę. Po drugiej stronie nie ma niemal nic. Są dziwacy w rodzaju pana promowanego na bohatera pana Kasprzaka z tzw. Obywateli RP. Jest oferta wyłącznie dla lewicowych sekciarzy lub narodowych masochistów.
Drugi wniosek: te rządy naprawdę są na dłużej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380093-i-tak-oto-wiekszosc-polakow-zostala-pisowcami