Wyobraźmy sobie, że nowelizacja ustawy o IPN penalizująca oskarżenia wysuwane pod adresem Polski i Narodu Polskiego o udział w Holokauście przechodzi bez kontrowersji: parlament ją uchwala, prezydent podpisuje, nie ujawniają się negatywne reakcje Izraela oraz opinii międzynarodowej. Jest totalna cisza. Być może awantura, która towarzyszy tej sprawie była potrzebna, aby przy jej okazji przebić się do świadomości międzynarodowej i przypominieć prawdziwą rolę Polaków w czasie II wojny światowej.
Gdy 6 lat temu podczas ceremonii wręczania Janowi Karskiemu Medalu Wolności w Waszyngtonie, prezydent Barack Obama, omyłkowo, użył zwrotu o rzekomych polskich obozach śmierci, stanowisko polskiej dyplomacji nie było wystarczająco mocne, zaś rząd raczej tonował wypowiedzi, nikt nie zauważył problemu, natomiast zarzuty wysuwane pod adresem Państwa i Narodu Polskiego były kontynuowane. Polityka powściągania języka, nadmiernej koncyliacji, nie okazała się w tym przypadku skuteczna. Teraz przy okazji powstałego szumu, wywołanej burzy jest szansa, aby przedstawić światu naszą wersję wydarzeń w sprawie Holokaustu.
Funkcje jawne i ukryte
Wybitny amerykański socjolog, przedstawiciel wpływowego w naukach społecznych paradygmatu funkcjonalizmu, a przy okazji, co warto podkreślić, wielki przyjaciel Polski, Robert King Merton, rozróżnił w działalności człowieka, różnego rodzaju grup społecznych, środowisk, organizacji, czy struktur dwie niezwykle ważne kategorie: funkcje jawne i ukryte.
Jeżeli chcemy zrozumieć motywy działań ludzi, antycypować przyświecające im cele, odkryć ten aspekt o który postulował z kolei innych socjolog, Max Weber, czyli wewnętrzny sens poczynań, musimy starać się zdefiniować, co należy do porządku funkcji jawnych, a co do ukrytych.
Pierwsze mają charakter postępowania jawnego, oficjalnego, świadomego, przejrzystego, celowego, czasami formalnego; drugie kreowane są w sposób niejawny, utajony, nieoficjalny, czasami przypadkowy i nieświadomy, a innym razem celowy, świadomy, i zamierzony.
Można powiedzieć, iż funkcje ukryte są bardziej subtelną czy wyrafinowaną formą działania. Niejednokrotnie stanowią też przypadkowy, uboczny efekt realizowania funkcji jawnych, jednak nierzadko również kryją prawdziwe sensy, motywy, intencje, oraz cele.
Chcąc zracjonalizować czyjeś działanie, zrozumieć które elementy determinują decydujący wpływ na ludzkie zachowania, musimy dotrzeć do warstwy funkcji ukrytych.
Nierzadko jest też tak, że funkcje jawne różnią się od ukrytych, a te pierwsze pełnia rolę swego rodzaju zasłony, odwracają uwagę od tego co jest autentycznym, pierwotnym celem oraz istotą działania.
Gdy Indianie odprawiają rytualny taniec wokół ogniska i modlą się do bóstw od deszcz, funkcją jawną będzie sprowadzenie opadów, zaś funkcją ukrytą zacieśnianie więzi grupowych, zwiększanie poziomu solidarności wewnątrzgrupowej, konsolidacja i mobilizacja społeczności przed walką.
W podobny sposób, aczkolwiek dużo bardziej wyrafinowany, z funkcji jawnych oraz ukrytych korzystał system komunistyczny: oficjalnie i pozornie ustanawiał egalitaryzm, zabiegał o sprawiedliwą redystrybucję dóbr materialnych, walczył o lepsze życie i prawa dla robotników; jednak w gruncie rzeczy koncentrował się na obsłudze interesów komunistycznych elit i petryfikował status quo w ramach którego dominowała tzw. „nowa burżuazja”, złożona z biurokratycznego aparatu partii robotniczej.
Stosując ramy pojęciowe używane przez Roberta Mertona, również przy okazji próby spenalizowania (do czego miałaby doprowadzić nowelizacja ustawy o IPN) sytuacji, w których Polacy i państwo polskie oskarżani są o udział w Holokauście, możemy próbować odnaleźć funkcje jawne i ukryte. To ważny zabieg poznawczy, a być może nawet kluczowy, gdyż pozwoli nam zrozumieć złożoność sytuacji, a także rozpoznać motywy i cele poczynań obozu rządowego, zracjonalizować jego postępowanie, a w ostateczny rozrachunku odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie: czy działał w tej sprawie w sposób niefrasobliwy, amatorski, co zarzuca większość publicystów i komentatorów, czy też przeciwnie – jego działania są przemyślane, subtelne, strategiczne, profesjonalne.
Wymiar terytorialny i kulturowy
Funkcja jawna wydaje się oczywista. Chodzi rzecz jasna o ukrócenie wszelkich przypadków obrażenia Polski i Polaków, wysuwania pod adresem Narodu i Państwa Polskiego kłamliwych, oszczerczych zarzutów o rzekomy udział w Holokauście. Powiedzmy sobie to stanowczo i raz na zawsze: Polska jako struktura i wspólnota, nigdy nie uczestniczyła w mordowaniu Żydów. Było wręcz przeciwnie: Rząd Polski na Uchodźstwie i Polskie Państwo Podziemne, za denuncjowanie przedstawicieli Społeczeństwa Żydowskiego i jakikolwiek udział w Holokauście, ustanowiły karę śmierci, która była wykonywana.
Wszelkie akty niegodziwości wobec Żydów, różnego rodzaju represji ze strony Polaków, nie miały charakteru instytucjonalnego, nie były prowadzone w sposób formalny, strukturalny, czy zindustrializowany, a stanowiły jedynie formę ekscesów, indywidualnych, jednostkowych przypadków, których skala nie była przeważająca.
Udziału Polski w Holokauście nie da się zarzucić nawet na zasadzie oskarżeń adresowanych wobec społeczeństwa. Bo Społeczeństwo Polskie nie uczestniczyło w mordowaniu Żydów. Aby to dobitnie zrozumieć trzeba by zastosować to rozróżnienie, które wprowadził do socjologii Robert Park: na zbiorowość terytorialną i społeczeństwo (Community i Socjety); pierwsza kategoria to skupisko terytorialne; druga to wspólnota kulturowa, moralna, antropologiczna, tożsamościowa, a więc coś więcej niż tylko zbiór jednostek rozmieszczonych na danym terenie.
Przynależność do zbiorowości terytorialnej wymaga jedynie zajęcia konkretnego miejsca w przestrzeni fizycznej; przynależność do społeczeństwa, wspólnoty kulturowej, zajęcia konkretnego miejsca moralnego, antropologicznego, i przyjęcia odpowiedniego stanowiska kulturowego.
Bycie Polakiem zobowiązuje!
Nawet jeżeli w sensie przestrzennym, na obszarze Polski znajdowały się koncentracyjne obozy zagłady, zaś określeni Polacy kolaborowali z Niemcami czy mordowali Żydów, to w żadnej mierze nie była to postawa reprezentatywna dla kondycji moralnej wspólnoty jaką jest polskie społeczeństwo oraz wartości które ono wyznaje. Wręcz przeciwnie: była to dewiacja w stosunku do postaw dominujących w Narodzie oraz akt nielojalności i nieposłuszeństwa wobec czynników państwa polskiego: oficjalnych w postaci rządu londyńskiego i podziemnych.
Czy za obywatela Polski, członka polskiej wspólnoty narodowej, może być uważany ktoś, kto nie wykonywał polecań oraz instrukcji polskich władz, podejmując się działań niezgodnych z orientacją moralną i kulturową Narodu Polskiego?!
Tymczasem obok zachowań niegodziwych zdeprawowanych, zdegenerowanych, obrzydliwych jednostek zamieszkujących Polską Ziemię (bo nie zasługują na to, aby nazwać ich Polakami), działała w przytłaczającej, obezwładniającej przewadze większość Polaków, którzy ratowali Żydów, pomagając im w trudnej niedoli.
O definiowaniu zjawiska powinna decydować skala, a przede wszystkim odpowiednie określenie proporcji. Zaś o moralnej ocenie Narodu Polskiego nie może przesądzać mniejszość kreująca nieformalne, nieinstytucjonalne, indywidualne działania, lecz zachowanie większości oraz zinstytucjonalizowane stanowisko czynników oficjalnych.
W tym kontekście, nowelizacja ustawy o IPN definiująca hipotezę sytuacji faktycznej, określająca dyspozycję prawną, oraz wyposażająca państwo polskie w sankcję karną, miała zapobiegać wszelkim próbom imputowania Polakom (w sensie działań zinstytucjonalizowanych) odpowiedzialności za wymordowanie Żydów oraz tworzyć możliwość karnego ścigania osób rozprzestrzeniających tego rodzaju opinie.
To funkcja jawna, a teraz funkcje ukryte
Funkcje ukryte mogą być przynajmniej dwie, a może nawet trzy. PiS już niejednokrotnie w swych poczynaniach uruchamiał funkcje ukryte, np. w przypadku organizowanych co miesiąc uroczyście miesięcznic smoleńskich, funkcją jawną było uczczenie, upamiętnienie tragedii jaką była katastrofa smoleńska, zaś funkcją ukrytą scalanie własnego politycznego środowiska, wzmacnianie tożsamości, petryfikowanie tzw. żelaznego elektoratu, czyli konsolidacja i mobilizacja populacji wyborczej, a oprócz tego budowanie przekazu symbolicznego, przechowywanie mitu (rozumianego neutralnie w socjologicznym sensie, a nie pejoratywnym).
To co w PiS dobrze funkcjonuje to demoskopia, a zatem umiejętność antycypowania i diagnozowania oczekiwań społecznych, rożnego rodzaju skłonności, preferencji, upodobań, tendencji, trendów, zaś opisując problem w jeszcze głębszym sensie: emocji, które – czasami w sposób uśpiony niczym nieaktywny wulkan – kłębią się w społeczeństwie.
Nie tak dawno pojawił się sondaż preferencji politycznych, w którym PiS osiągnął poziom 49 proc., miażdżąc w ten sposób właściwie konkurencję. Socjologowie oraz analitycy, komentatorzy sceny politycznej, publicyści i dziennikarze zastanawiają się skąd bierze się tak wysokie poparcie.
Można dość łatwo uchwycić okres, w którym sondaże PiS – jak mówią kolokwialnie niektórzy obserwatorzy – „wystrzeliły”, osiągając wysoki stopień dynamiki. Był to moment, w którym wprowadzono do debaty publicznej problem reparacji, których Polska miałaby oczekiwać ze strony Niemiec. Wcześniej w roku 2015 czy 2016 popularność PiS była miej więcej na typowym, stabilnym dla tej formacji poziomie: 36, 37, 38, a w przypływach 40 proc., czyli rezultatu korespondującego z tym, który partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskała w wyborach parlamentarnych 2015 roku. Wprowadzenie w przestrzeń publiczną tematu reparacji zapoczątkowało progresję. To pewnie nie jedyny powód, ważne są również inne, jak lojalność wobec własnego elektoratu czy konsekwentna realizacja obietnic wyborczych, a także przeprowadzanie projektów socjalnych, jednak postulat reparacji był czymś nowym i kluczowym, i dawał przewagę.
Uruchamiał bardzo silną emocję drzemiącą w polskim społeczeństwie, gdzieś pod powierzchnią oficjalnego życia społecznego czy debaty publicznej. Wielokrotnie po 1989 roku, w okresie transformacji, podnoszono w Polsce wątki antyrosyjskie, bo i społeczeństwo polskie jest w znacznej mierze antyrosyjskie, mamy historyczne powody, aby tego rodzaju namiętności nami targały; ale w chyba jeszcze większym stopniu społeczeństwo polskie jest antyniemieckie, najdelikatniej mówiąc odnosi się sceptycznie wobec Niemiec. Tego elementu do tej pory nie potwierdzano, gdyż obowiązywała poprawność polityczna, zaś nasze sąsiedztwo, uzależnienie gospodarcze od Niemiec, i obranie zdecydowanego prozachodniego kursu, determinowało pewną kurtuazję.
Podobnie jest z antysemityzmem. Ta namiętność zawsze bardzo mocno w polskim społeczeństwie funkcjonowała, i również o tym oficjalnie nie wspominano, gdyż przemawiała przeciwko temu wrażliwość związana z II wojną światową, martyrologia Żydów, konformizm, oraz zmiana sytuacji geopolitycznej Polski. Jednak już np. w przekazie nieoficjalnym, potocznym, często pojawiały się wątki przedwojennych Żydów, ich dominacji, zilustrowane znanym pewnie wszystkim powiedzeniem: „wasze (czyli polskie) ulice, nasze (czyli żydowskie) kamienice”.
Wystarczy przypomnieć sobie moment sromotnej porażki premiera Tadeusza Mazowieckiego, już w pierwszej turze pierwszych w powojennej Polsce całkowicie wolnych wyborów (prezydenckich), a przede wszystkim antysemicką kampanię, jaką przeciwko niemu rozpętał wówczas konkurencyjny obóz Lecha Wałęsy.
Obok społecznych kosztów związanych z ciężarem pierwszych reform okresu transformacji, był to jeden z powodów porażki Mazowieckiego.
Sondaże preferencji politycznych są wtórne wobec ankiet demoskopijnych, których zadaniem jest zlustrowanie społeczeństwa, prześwietlenie oczekiwań społecznych, jak również zdiagnozowanie najsilniejszych emocji.
– „Mnie się wydaje, że PiS i Korwin-Mikke, oni coś takiego wiedzą o tej części społeczeństwa, która głosuje na nich, czego druga strona nie wie” – mówił redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik w rozmowie z Tomaszem Lisem, w programie „Tomasz Lis na Żywo”, wyemitowanym w TVP1 5 stycznia 2015 roku. Jednak PiS wie nie tylko o części, ale o całym społeczeństwie więcej niż się Michnikowi wydaje. Dzięki niezwykle starannie prowadzonym ankietom demoskopijnym, posiada doskonałe rozeznanie w polskiej rzeczywistości społecznej.
Jedna z funkcji ukrytych uchwalenia nowelizacji ustawy o IPN oraz zamieszania jakie przy okazji tej spawy wywołano, może być taka, iż uderzono w emocję antyżydowską (podobnie jak przy okazji reparacji – antyniemiecką) z powodów instrumentalnych, aby rozszerzyć i jednocześnie zmobilizować populację wyborczą popierającą PiS.
Cel uświęca środki
Pytanie czy taki polityczny pragmatyzm, sięganie po tego rodzaju inżynierię socjologiczną są poczynaniami uzasadnionymi? To pokazuje też punkty w których współcześnie psuje się polityka (czego społeczeństwo może nie rozumieć), odkrywa mechanizmy związane z kategoriami władzy – politycznej czy biznesowej – jak również zarządzaniem wyobrażeniami społecznymi, także emocjami, wpisuje się w ten motyw, o którym pisał kiedyś w „Nadzorować i karać” Michel Focaultt, a więc przejrzystej, jasnej celi rozciągniętej na całe społeczeństwo, która w czasach współczesnych zastąpiła ciemny loch z okresu średniowiecza. Przewagą władzy nad społeczeństwem, rozumianej nie w sensie konkretnym lecz abstrakcyjnym, jest dzisiaj asymetria widzenia, lepsza widoczność w stosunku do społeczeństwa.
Z perspektywy etyki polityki czy aksjologii, tego rodzaju zachowania są nie do przyjęcia, generalnie to się nie powinno podobać (mi osobiście realizowana w taki sposób polityka się bardzo nie podoba), można tę postawę krytykować. Sęk jednak w tym, iż w dzisiejszej rzeczywistości politycznej tak robią wszyscy. Gdyby PiS postępował inaczej nie miałby szans zwyciężyć w jakichkolwiek wyborach, byłby bezbronnym autsajderem, niemogącym realizować własnego programu.
Tak naprawdę ten polsko-żydowski spór dla realizacji doraźnych celów politycznych, które mówiąc precyzyjniej, należy rozumieć jako środki związane z dalekosiężnymi, strategicznymi imponderabiliami, jest potrzebny i Kaczyńskiemu i Netanjahu. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, aby zawarli oni rodzaj jakiegoś porozumienia czy coś w stylu umowy czy paktu, jednak w polityce pewne rzeczy należy antycypować, podejmować działania na zasadzie niewerbalnego domniemania, dorozumienia.
I jest jeszcze jeden niezwykle ważny, choć nieco wyświechtany motyw: jak mawiał Niccolo Machiavelli: „cel uświęca środki”. Można mieć najpiękniejsze idee w warstwie aksjologicznej, ale nie można ich formułować dla samych siebie, jedynie na papierze; w polityce liczy się pryncypialność, ale i skuteczność, aby zrealizować to co się obiecało społeczeństwu trzeba sięgnąć po pragmatyzm.
To w jakiejś mierzy usprawiedliwia pragmatyczne, instrumentalne działanie PiS. Jarosław Kaczyński zawsze podkreślał, iż chce uprawiać politykę poważną, nastawił się na głęboką, daleko idącą zmianę, na usunięcie dysfunkcji, mankamentów, oraz patologii towarzyszących funkcjonowaniu państwa polskiego.
Przy czym, jak się wydaje, nie chodzi jedynie o pożądane zmiany instytucjonalne czy strukturalne, ale o głęboką zmianę kulturową, o wytworzenie nowego sposobu myślenia, otwarcie kanałów awansu dla ludzi, uruchomienie procesów krążenia elit. Aby tego wszystkiego dokonać trzeba sprawować władzę przynajmniej przez kilka kadencji, uchwalając po drodze Nową Konstytucję (bo aktualna jest do niczego) oraz cieszyć się permanentną demokratyczną i sondażową legitymizacją ze strony społeczeństwa, a więc stałym i silnym poparciem społecznym.
Głębsza funkcja ukryta
Być może jednak jest też i tak, że przy okazji uchwalenia nowelizacji ustawy o IPN, penalizującej sytuację w których oskarża się Polaków o udział w Holokauście, wcale nie chodziło w wymiar prawny leczy symboliczny, wizerunkowy, nastawiony na skuteczną korektę pamięci historycznej. Tak jak w przypadku żądania reparacji wojennych dla Polski ze strony Niemiec, aspekt materialny może być drugorzędny, zaś pierwszoplanowy i najbardziej istotny aspekt symboliczny, związany z pamięcią historyczną, tak w sytuacji nowelizacji ustawy o IPN i sporu z Izraelem, drugorzędny może okazać się aspekt prawny, natomiast najważniejszy symboliczno-historyczny.
Jeżeli żądany od kogoś bilionów dolarów odszkodowań, międzynarodowa opinia publiczna musi zadać sobie fundamentalne pytanie: za co to? Identycznie, gdy zamierzamy wprowadzić sankcję karną pozwalającą na ściganie wszystkich tych, którzy będą dokonywać proliferacji oskarżeń, iż Polacy w sposób instytucjonalny mordowali Żydów; wówczas ludzie na całym świecie będą musieli zadać sobie pytanie, dlaczego Polacy w taki sposób postępują, szykując tak restrykcyjną ustawę? A my wówczas powinniśmy im opowiedzieć przepiękną historie o bohaterstwie, niezłomności, i heroizmie Polaków.
Gdyby tak było ustawa o nowelizacji IPN już spełniłaby swoją rolę zanim weszła w życie: sprowokowała międzynarodową dyskusję. Być może w ten nietypowy, specyficzny sposób obecny polski rząd zrobił więcej dla pamięci historycznej, a przede wszystkim wyjaśnienia prawdziwego, dominującego stosunku Polaków wobec Żydów w trakcie II wojny światowej, niż zrobiło do tej pory wiele pozostałych rządów sprawujących władzę w okresie transformacji.
To może być zarówno przemyślany, misterny plan, świadomie założona funkcja ukryta, ale także niezamierzony, osiągnięty mimochodem efekt uboczny czy towarzyszący, uzyskany przy okazji sytuacji jaka się wytworzyła, w rezultacie poczynań prowadzonych w sposób nieudolny i nieprofesjonalny. Może to być też rodzaj działania mieszanego: do pewnego momentu przypadkowego, spontanicznego, a od pewnego – kontrolowanego, reżyserowanego. W każdym razie to też wyczerpuje konwencję funkcji ukrytej.
Gdyby rząd uchwalając nowelizację ustawy o IPN orientował się jedynie na rezultat prawno-karny, postępowałby nieracjonalnie. Wiadomo przecież, iż tego rodzaju prawo byłoby trudne do wyegzekwowania, gdyż w jaki sposób skutecznie pociągnąć do odpowiedzialności karnej obywatela Rosji, oskarżającego Polskę o tworzenie obozów koncentracyjnych; takie sytuacje, mające miejsce na całym świecie, obniżałyby autorytet prawa, redukowały poziom oportunizmu prawnego i efektywności wykonawczej, a w ślad za tym narażały państwo polskie na brak powagi.
Jak mówią socjologowie prawa: przepis, którego nie można wyegzekwować obniża autorytet oraz rangę całego systemu prawnego, dlatego lepiej niech dane regulacje w ogóle nie są kodyfikowane niżby miałyby funkcjonować jedynie na papierze, w sposób nieefektywny i nieskuteczny.
Trudno przyjąć, aby w polskim rządzie zasiadali tak dalece naiwni ignoranci, nie zdający sobie sprawy z oczywistych, ewidentnych rzeczy.
Prowokacja wobec rządu Morawieckiego
Wielu analityków uważa, iż we współczesnej polityce bardzo często podłącza się politykę zagraniczną do realizacji celów związanych z sytuację wewnętrzną, w tym rozumieniu spór Polsko-Izraelski byłby korzystny i dla PiS i dla premiera Izraela, przywódcy partii Likud, Beniamina Netanjahu, co nie oznacza oczywiście, iż zawarto w tej sprawie jakieś zakulisowe porozumienie, lecz nastawiono się na wspólny, antycypowany w domniemaniu, efekt.
Jednak wątek użycia ustawy o IPN dla potrzeb wewnętrznych, może mieć jeszcze bardziej złożone podłoże i być rezultatem wewnętrznej sytuacji w PiS oraz stratyfikacji istniejącej w ramach tej partii.
Inicjatywa nowelizacji ustawy o IPN wyszła ze środowiska politycznego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, czyli „Solidarnej Polski”. Autorem personifikującym zmiany był wiceszef resortu Patryk Jaki.
A właśnie nie kto inny tylko „ziobrzyści” najmocniej kontestowali zamianę premier Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego, i chyba nie byli beneficjentami niedawno przeprowadzonej rekonstrukcji w rządzie. Wprawdzie Ziobro i Jaki utrzymali stanowiska, ale nie zdobyli niczego nowego, straciła na znaczeniu Beata Kempa, zaś polityczna pozycja „Solidarnej Polski” uległa raczej redukcji. Zyskały trzy osoby, a właściwie ośrodki: Kaczyński, Gowin, oraz Duda. Natomiast Ziobro wyraźnie stracił. Podpadł Kaczyńskiemu.
Wymieniając nazwiska polityków PiS, których pozycja polityczna została zredukowana należy pamiętać o najbardziej chyba ewidentnej ofierze rekonstrukcji: byłym ministrze obrony narodowej, Antonim Macierewiczu.
Przy okazji takiego rodzaju zamieszania, jakie ma miejsce w przypadku sporu Polsko-Izraelskiego, powstaje czasami głęboki dyplomatyczny kryzys, powodując iż rządy podają się do dymisji. Czy tego rodzaju intencje przyświecały w tym przypadku, tego nie wiadomo, nie ma na to przekonujących dowodów. W każdym razie inicjatywa nowelizacji ustawy o IPN mogła zawierać w sobie funkcję ukrytą, również w takim rozumieniu, że była prowokacją wobec rządu Matusza Morawieckiego, a jednocześnie celnym uderzeniem w prezydenta Andrzeja Dudę, stawiającym go w trudnym położeniu.
Obydwaj jednak, podobnie jak cały obóz rządowy PiS mogą jeszcze tę sytuację wygrać, zaś całe zamieszanie zdyskontować na swoją korzyść, a przede wszystkim na korzyść Polski.
Motyw wewnętrzny wpisuje się w konwencję teorii spiskowych, jednak jak wiadomo, niezależnie od ich krytyki, nierzadko to właśnie one najlepiej wyjaśniają procesy polityczne oraz historię.
Teraźniejszość ważniejsza od przeszłości
Nieporozumieniem i naiwnym założeniem jest postulat przedstawiania historii w sposób obiektywny. Kategoria prawdy historycznej jest niezwykle trudna do osiągnięcia, można co najwyżej mówić o pamięci historycznej (obydwa pojęcia zresztą bardzo często się myli), która zawsze będzie w jakimś stopniu instrumentalizowana przez doraźne potrzeby, idee, cele, oraz interesy danego państwa, zarówno Polski, Izraela, czy Niemiec.
Pamięć historyczna jest też formowana nie z perspektywy przeszłości lecz teraźniejszości, zaś taka czy inna narracja historyczna ma służyć legitymizacji politycznej, wzmacnianiu tożsamości kulturowej, jak również budowaniu spójnych, w miarę jednolitych wyobrażeń przyszłości, związanych z egzystencją danego Nardu.
Jak pisał socjolog francuski, Maurice Halbwachs, zajmujący się zagadnieniem pamięci historycznej: pamięć indywidualna jest zawsze aspektem pamięci grupowej i wpisuje się w pewne ramy pamięci tworzone najczęściej przez państwo, które są z kolei instrumentami za pomocą których, pamięć zbiorowa odtwarza przeszłość w sposób zgodny z ideami dominującymi w danym okresie w społeczeństwie.
Perspektywa spojrzenia historycznego Polski i Izraela zawsze będzie nieco odmienna, bo też inne są interesy obydwu państw. Nawet jednak jeżeli nie można w stu procentach osiągnąć prawdy historycznej, to z całą pewnością można się do niej przybliżyć, uzyskując historyczny konsensus.
Obydwa Narody, tak doświadczone przez historię, potrzebują dwóch rzeczy: pojednania i prawdy. Alians z Izraelem może być z punktu widzenia Polski jednym z najciekawszych oraz najkorzystniejszych kierunków poczynań geopolitycznych.
Trzeba odrzucić to co nas dzieli, a wspólną przyszłość budować na tym co nas łączy. Lepiej iść śladem biskupów polskich, którzy w roku 1965, w przeddzień obchodów Polskiego Milenium, napisali list do episkopatu Niemiec, wybaczając i prosząc w wyburzenie, niż podążać tropem Władysława Gomułki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/380049-polska-moze-wygrac-pamiec-historyczna-prawda-lubi-ferment