Absolutnie za to stwierdzenie - „polskie obozy” - przewidziana kara i występowanie na całym świecie było i jest uzasadnione, ponieważ wszelkiego rodzaju protesty, jakie do tej pory podejmowano, nie dawały rezultatu. Trzeba było z tym skończyć. Nie ma tutaj żadnej, najmniejszej wątpliwości
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Witold Kieżun.
Ekonomista i legendarny powstaniec warszawski opowiedział portalowi wPolityce.pl o własnym doświadczeniu zmagań o prawdę historyczną.
Gdy mieszkałem w Kanadzie, mieliśmy tam dość liczną grupę w ramach stowarzyszenia byłych żołnierzy Armii Krajowej, która reagowała na pojawiające się artykuły, w których pisano o „polskich obozach koncentracyjnych”. Sam osobiście podpisałem dwadzieścia cztery protesty. Owszem, były publikowane sprostowania, ale podczas gdy artykuły z tym fałszywym sformułowaniem pojawiały się na pierwszych stronach gazet, to nasze sprostowania umieszczano na samym końcu. Myśmy z tym niesłychanie ostro walczyli, ale nic to nie pomagało
— mówił.
Nie ulega wątpliwości, że to kłamstwo było świadomie rozpowszechniane. Uważam, że to była świadoma propaganda Niemiec. Wszystko zaczęło się właśnie od publikacji w niemieckich gazetach, a potem przeszło to do Ameryki. Chodziło po prostu o to, by w świadomości społecznej utkwiło to kłamliwe sformułowanie
— ocenił prof. Kieżun.
Raz przygotowałem na uniwersytecie w Kanadzie ankietę z pytaniem, kto zakładał obozy. 70 proc. studentów odpowiedziało: „Polacy”!
— opowiedział.
Prof. Witold Kieżun ocenił, że nowelizacja ustawy o IPN jest koniecznością.
Absolutnie za to stwierdzenie - „polskie obozy” - przewidziana kara i występowanie na całym świecie było i jest uzasadnione, ponieważ wszelkiego rodzaju protesty, jakie do tej pory podejmowano, nie dawały rezultatu. Trzeba było z tym skończyć. Nie ma tutaj żadnej, najmniejszej wątpliwości
— podkreślił.
Dziwię się, że Żydzi mogli się na to obrazić. Przecież zdają sobie sprawę, że obozy były niemieckie, a na dodatek pierwsze zespoły w Oświęcimiu były przeznaczone dla Polaków
— dodał.
Jak mogą się Żydzi na to urażać? Faktem jest, że byli ludzie, którzy donosili na Żydów, ale pamiętajmy, że za minimalną pomoc Polacy byli dotkliwie karani! Jeżeli we wsi znaleziono jednego ukrywającego się Żyda, to aresztowano wszystkich mieszkańców, a nawet palono całe wsie
— przypomniał Powstaniec.
Jak zaznaczył rozmówca portalu wPolityce.pl, oskarżenia pod adresem Polaków są dla niego wyjątkowo bolesne, ponieważ jego rodzina pomagała Żydom.
Mój wuj, sędzia z Łodzi, był zaprzyjaźniony ze swoim kolegą ze studiów - żydowskim adwokatem, z którego rodziną znaliśmy się bardzo dobrze, a sam, gdy miałem 7 lat, mówiłem do jego żony „ciociu”. W grudniu 1939 r., na parę minut przed godziną policyjną zadzwonił dzwonek do drzwi. Okazało się, że to ta ciocia Irka z Łodzi. Była w strasznym stanie. Jej męża rozstrzelali, a sama uciekła. Piechotą, ukrywając się gdzie popadnie, dotarła do nas po kilku dniach. Załatwiłem jej wszystkie dokumenty przez naszego księdza ze szkoły. Dostała nowe nazwisko po jakiejś zmarłej kobiecie ze spisu parafialnego, kenkartę i ulokowaliśmy ją w jednym z mieszkań. A że nie miała semickich rysów twarzy i przefarbowaliśmy ją na blondynkę, to łatwo nam było przedstawiać ją jako cioteczną siostrę mojej matki, które uciekła z Łodzi. Niestety zginęła tragicznie, gdy dom w którym zamieszkała i cała ulica została zniszczona przez Niemców
— mówił.
Prof. Kieżun przypomniał również, że Polskie Państwo Podziemne karało Polaków, którzy zhańbili się we współudziale Holokaustu, a nawet opowiedział o akcji egzekucyjnej, w której brał udział!
Brałem udział w jednej akcji egzekucji z polskiego wyroku na Polaku, który wydawał Żydów. Wiedzieliśmy, że przyjeżdża do swojej kochanki w Otwocku. Wieczorem z soboty na niedzielę przyjechaliśmy na miejsce. W mieszkaniu z tą kochanką został jeden nasz kolega, pilnując żeby nikomu na nas nie doniosła, a tego Polaka wydającego Żydów zabraliśmy kilka kilometrów dalej do jednej ze wsi, gdzie przesłuchaliśmy go w jakiejś oborze. Po wykonaniu wyroku wykopano grób i pochowano go
— mówił.
Wróciłem do domu i położyłem się z wysoką gorączką. Po dwóch dniach doszedłem do siebie. Nie mogłem brać udziału w tego typu akcjach. Strzelałem w czasie powstania do Niemców, zabijałem ich, ale to było co innego. Osobiście podziwiam naszych wykonawców wyroków. Ja nie byłem w stanie tego robić
— dodał.
Rozmówca portalu wPolityce.pl opowiedział także o zaangażowaniu polskich Żydów w Powstaniu Warszawskim i zdradził, w jaki sposób po kapitulacji udało się ich uratować przed zdemaskowaniem.
Powstańcze oddziały przyjmowały masę ochotników. W moim batalionie było ośmiu Żydów i każdy z nas wiedział o ich pochodzeniu. Mieli oczywiście dokumenty na polskie nazwiska, niektórych farbowano. A po kapitulacji ich wszystkich porozmieszczano z innymi oddziałami, gdzie nie znano ich tożsamości. I jak wiem, żaden nie został rozpoznał i wszyscy przeżyli obóz
— powiedział.
Prof. Witold Kieżun dodał, że zdarzały się oczywiście sytuacje, gdy Polacy wydawali Żydów, ale jak zaznaczył, „miały charakter marginesowy”.
Przecież był szereg olbrzymich akcji i stworzono cała organizację, która zajmowała się pomocą dla Żydów
— podkreślił.
Absolutnie z walki o prawdę nie można zrezygnować. Trzeba wszędzie pisać, że w obozach koncentracyjnych nie było ani jednego Polaka w służbach pomocniczych, nawet zaopatrzeniowych. A ten marginalny współudział jest niczym w porównaniu do skali zaangażowania w w Belgii, Holandii, Norwegii i krajach bałtyckich, nawet Francji, gdzie zatrzymań ludności żydowskiej dokonywała lokalna policja
— mówił.
Rozmówca portalu wPolityce.pl, pytany, co powinno się zrobić, by prawda mogła się przebić, odparł:
Jestem za za tym, żeby rozpowszechniać historie ocalonych więźniów z Auschwitz. Oni najlepiej opowiedzą, kto ich aresztował i kto służył w niemieckich obozach.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Not. Adam Kacprzak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/379989-tylko-u-nas-prof-kiezun-z-walki-o-prawde-absolutnie-nie-mozna-zrezygnowac-dziwie-sie-ze-zydzi-mogli-sie-na-to-obrazic