Czas działa na niekorzyść Państwa, a zatem nas wszystkich. Przypomnę, że jesteśmy jednym z ostatnich państw Europy Centralnej i Wschodniej, które nie uporały się z reprywatyzacją. Im szybciej zamkniemy ten rozdział, tym lepiej
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl prof. Kamil Zaradkiewicz, dyrektor Departamentu Prawa Administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości, współautor projektu ustawy regulującej kwestie reprywatyzacji.
wPolityce.pl: Panie profesorze, napisał Pan na Twitterze, że - paradoksalnie - to nieuchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej, której jest Pan współautorem, będzie miało negatywne konsekwencje dla polskiego państwa. Co miał Pan na myśli?
Prof. Kamil Zaradkiewicz, dyrektor Departamentu Prawa Administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości, współautor projektu ustawy regulującej kwestie reprywatyzacji: Jedynie wprowadzenie ustawy regulującej szeroko rozumianą reprywatyzację pozwoli uniknąć kilku zagrożeń dla polskiego państwa. Po pierwsze, są to zagrożenia istotne dla budżetu państwa, które wiążą się z problemem, który mamy od co najmniej od 1989 r. – chodzi o utrzymywanie się stanu niepewności dotyczącego statusu prawnego nieruchomości znacjonalizowanych po II wojnie światowej. W ostatnich latach trzykrotnie wzrosła liczba spraw przed sądami administracyjnymi, w których dawni właściciele lub ich następcy starają się podważać decyzje nacjonalizacyjne poprzez stwierdzenie nieważności z powodu rażącego naruszenia prawa. Takie postępowania mogą być wszczynane bezterminowo. Z biegiem czasu - w ciągu tych 30 lat III RP – okazuje się, że problem zamiast maleć, narasta. Złudne było przekonanie polityków, którzy uważali, że kwestię tę da się zamieść pod dywan lub że sama zniknie.
Drugie zagrożenie wiąże się z różnymi nieprawidłowościami i patologiami, z którymi mamy do czynienia na przykład w Warszawie - chodzi o działania różnych grup przestępczych, a nawet mafii pseudoreprywatyzacyjnych, które w sposób bezprawny uzyskują nieruchomości. Po przyjęciu ustawy reprywatyzacyjnej taka działalność zostanie ostatecznie zablokowana, a dotychczasowe rozstrzygnięcia na korzyść nieuprawnionych będą mogły być eliminowane. Po trzecie, problem wiąże się z tym, że konieczność uregulowania kwestii szeroko rozumianej reprywatyzacji jest także dostrzegana za granicą. Na długo przed przygotowaniem w Ministerstwie Sprawiedliwości projektu ustawy reprywatyzacyjnej zgłoszony został w Kongresie USA projekt tzw. ustawy 447 - Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST) Act. Po jej uchwaleniu – co zapewne wkrótce nastąpi – Departament Stanu USA będzie zobowiązany do monitorowania procesu reprywatyzacji, w tym restytucji mienia, które zostało w Europie Środkowej odebrane w ramach nacjonalizacji po ostatniej wojnie. Będzie to dotyczyło również monitorowania sytuacji w Polsce i oceny, czy polskie władze uregulowały kwestie reprywatyzacji. Co więcej, w obecnym stanie prawnym od dawna podejmowane były i cały czas trwają próby podważenia skuteczności procesów nacjonalizacji i dochodzenia odszkodowań z tego tytułu nie tylko przed sądami polskimi, ale także za granicą.
Pamiętajmy, że rozstrzygnięcia trybunałów międzynarodowych potrafią być zaskakujące. Te procesy cały czas trwają i zapobieżenie związanych z nimi niebezpieczeństw jest możliwe tylko przez wprowadzenie rozwiązań ustawowych zamykających kwestie rozliczeń, roszczeń i zwrotów, a nawet wciąż powracającą dyskusję na ten temat oraz uwzględnienie w optymalnym zakresie sprzecznych interesów i wartości. A co naprawdę najważniejsze, to fakt, że nieuchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej nie umniejszy skali wydatków państwa. Przeciwnie, skutki finansowe dla państwa - w przyszłości także - będą rosnąć i dziś trudno nawet wstępnie oszacować, jaka mogłaby być ogólna skala wydatków związanych z sądowym procesem odwracania skutków nacjonalizacji.
Czy to właśnie wspomniane przez Pana skutki finansowe są dziś kością niezgody między Polską i Izraelem? I minister Jaki, i pani ambasador Azauri mówią wprost: ten projekt jest dziś dyskusyjny.
Nie mogę odnosić się do tego, co postulują przedstawiciele innych państw. Niewątpliwie jesteśmy obecnie na etapie debaty publicznej nad rozwiązaniami projektu, w ramach których powinniśmy dyskutować nad proponowanym kompromisem przy założeniu respektowania wspomnianych przeze mnie i urzeczywistnianych w projekcie ustawy reprywatyzacyjnej zasad i wartości. Uważam, że możliwe są rozwiązania kompromisowe i projekt ustawy je uwzględnia. Nie jest natomiast możliwe, aby zainteresowane strony były z przyjętych rozwiązań zadowolone w stu procentach. Chodzi bowiem o skrajnie przeciwstawne interesy. Naszym celem jest to, by w możliwym zakresie zadośćuczynić krzywdom wyrządzonym dawnym właścicielom znacjonalizowanych nieruchomości przez reżim komunistyczny, ale zainteresowani muszą zdawać sobie sprawę z tego, że dziś w większości przypadków nie jest możliwe albo byłoby bardzo trudne odwrócenie skutków procesów nacjonalizacyjnych z tamtych czasów. Pokazuje to zresztą przykład tzw. pseudoreprywatyzacji warszawskiej i działalność Komisji Weryfikacyjnej. Tymczasem spotykamy głosy postulujące, by proces odwrócenia skutków przeprowadzić w stu procentach, łącznie z odzyskaniem nieruchomości. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że konieczne jest zamknięcie możliwości niekończącego się podważania decyzji nacjonalizacyjnych. Nie jest jednak tak, że jesteśmy zamknięci na argumenty. Przeciwnie, wszystkie głosy w debacie publicznej i zgłaszane uwagi są przez nas analizowane i część z pewnością będzie uwzględnionych.
Na jakim etapie, panie profesorze, są dziś rozmowy w rządzie na temat przyjęcia ustawy? Czy temat nie został jakoś zablokowany ostatnim konfliktem?
Wczoraj o skutkach ustawy rozmawialiśmy na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Oficjalne stanowisko Komisji uzyskamy zapewne – jak nam obiecano – w przyszłym tygodniu, ale strona samorządowa już zareagowała pozytywnie na nasze propozycje, w tym – co niezwykle ważne – na rozwiązania dotyczące udziału samorządów przy decyzjach zwrotowych. Kiedy uzyskamy pozytywną opinię komisji, projekt ustawy trafi do Komitetu Stałego Rady Ministrów. A następnie już tylko od woli politycznej będzie zależało to, kiedy sprawą zajmie się rząd, a następnie – mam nadzieję - parlament.
Kiedy można się spodziewać, że projekt trafi na Radę Ministrów? No i czy nie uważa Pan, że dzisiejszy spór o politykę historyczną ma drugie, głębsze dno - właśnie projektu ustawy reprywatyzacyjnej? A co za tym idzie - czy projekt nie zostanie zamrożony, odłożony na później?
Jeżeli sprawą zajmie się Komitet Stały Rady Ministrów to wówczas zostanie otwarta dalsza droga do przyjęcia projektu przez rząd i skierowania go do Sejmu. Natomiast co do drugiej części Pana pytania mogę powiedzieć tylko tyle, że projekt przeszedł pozytywnie uzgodnienia międzyresortowe, co moim zdaniem jest dobrym sygnałem i umożliwia jego dalsze procedowanie. Gdyby jednak z jakichkolwiek powodów nie został uchwalony, to jestem pewny, że wspomniane przeze mnie zagrożenia wcześniej czy później wymuszą na polskich władzach przyjęcie rozwiązań w tym zakresie, ale koszty będą bez porównania wyższe. Czas działa na niekorzyść Państwa, a zatem nas wszystkich. Przypomnę, że jesteśmy jednym z ostatnich państw Europy Centralnej i Wschodniej, które nie uporały się z reprywatyzacją. Im szybciej zamkniemy ten rozdział, tym lepiej.
not. Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/379454-kiedy-ustawa-reprywatyzacyjna-trafi-do-rzadu-nasz-wywiad-prof-zaradkiewicz-im-szybciej-zamkniemy-ten-rozdzial-tym-lepiej