Kopanie leżącego to zajęcie niegodne. No, chyba że rzecz dzieje się na ringu MMA, wtedy – albo kopiesz ty, albo kopią ciebie. Dla totalnej opozycji polityka stała się bezpardonową walką od dnia przegranych wyborów, więc przebiera nogami, rozdaje kopniaki w powietrze, ale sama - wciąż leży. Mało tego – nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie się podniosła, bo ludzie którzy mieliby ją dźwignąć na nogi, są na to za słabi. Przyjrzyjmy się pokrótce liście kandydatów na lidera zjednoczonej opozycji, który miałby rzucić rękawicę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Grzegorz Schetyna – nawet w opinii najbliższych partyjnych współpracowników – zero błysku, zero wizji, zero predyspozycji. Radosław Sikorski – buc, cwaniak, narcyz zapatrzony we własny interes z wielkimi ambicjami i niewielkimi umiejętnościami. Mateusz Kijowski – chce teraz wyłapywać „cwaniaczków” i „naciągaczy”, więc będzie pochłonięty sam sobą. Ryszard Petru – jeszcze długo (a może nigdy) nie zdejmie z siebie zbyt małego kostiumu Supermana z amerykańskiej komedii klasy „B”. W połowie Jasia Fasoli, w połowie koreańskiego amanta. Borys Budka – najpierw musi nauczyć się mówić w sposób budzący mniejszą irytację, bo na razie brzmi jak rozmrożony Gomułka. Plaża mu nie pomogła, a na domiar złego prędzej Schetyna zatańczy na rurze niż wpuści go piętro wyżej. Kamila Gasiuk-Pihowicz – z „Myszki Agresorki” narodziła się prawdziwa trybunka nowoczesnego ludu, ale problemy ma te same, co Budka: mówi głośniej niż myśli, no i wyżej nerek nie podskoczy. Krzysztof Łoziński – nowy szef KOD, przy takim tempie rozpoznawalności zdobyłby 10 procent w 2078 roku. Andrzej Rzepliński – przez wielu stawiany jako jeden z głównych kandydatów w wyborach prezydenckich. Ale pozbawiony charyzmy Schetyna to przy nim latynoski tancerz. Lech Wałęsa – czasem można odnieść wrażenie, że nawet on sam nie rozumie tego, co mówi. Chciał już ludzi, z którymi się nie zgadza, pałować, aresztować i wyrzucać przez okna. Może być liderem w którymś z państw afrykańskich, ale u nas są inne tradycje. Bronisław Komorowski – wciąż zbiera siły po wyczerpujących spacerach wśród warszawskiej ludności, jakie musiał odbyć, zanim „po pijaku nie przejechał zakonnicy”. Tomasz Lis – chciałaby dusza do raju, moja – oczywiście – nie Lisa. Chętnie bym go zobaczył na politycznej scenie, bez tej kuli u nogi, jaką mogą być dla niego wszelkie „listy Dekana”. Ale do tego musiałby mieć to, o czym sam mówił, że albo się to ma, albo tego, niestety, nie ma.
Wychodzi na to, że jeśli nie Donald Tusk, to nikt. Dobra rozgrywka w stylu Ala Capone czy innego króla półświatka, w ilu filmach już to widzieliśmy? Wszyscy kombinują „boczkiem, boczkiem”, ale na końcu „Kierownik” bierze sprawy we własne ręce. Tyle że „król Europy” ciągany jest po polskich prokuraturach tak strasznie, że jak myśli o ścinanych drzewach, to już „mu się ręce trzęsą”. Na dodatek, zapewne wskutek stałego obcowania z językiem angielskim, zaczął dukać po polsku. Zwrotu „Jeszcze nie biją. Ha, ha” nauczył się pewnie w samolocie.
Czarne zatem chmury nad totalnymi. No, chyba że postawią na Jerzego „Jurka Jurasa” Owsiaka, który i tak tapla się już w politycznym błocie, a smykałkę do pieniążków też ma na wysokim poziomie. WOŚP – Wybierz Owsiaka Światłego Polaka. Ksiądz Sowa, ba, nawet biskup Pieronek na pewno chętnie pobłogosławią to hasło w którymś z publicystycznych programów rozrywkowych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/379292-opozycja-w-poszukiwaniu-czaru-teflonu-kociego-zmyslu-i-czulych-spolecznie-antenek
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.