„Ja mówiła dlatego, że musiałam” - stwierdziła dziś rano ambasador Izraela Anna Azarii, dodając, że decyzja została podjęta w Izraelu, a „dyplomaci mają swoje instrukcje”.
Wypowiedź to równie zaskakująca co samo wystąpienie pani ambasador w Auschwitz-Birkenau, podczas uroczystości zajęcia obozu przez Sowietów. Wygląda na to, że przedstawicielstwo państwa Izrael zaczyna dostrzegać skalę tragedii, która rozegrała się w ostatnich dniach, i dlatego wskazuje na prawdziwych decydentów.
Tak, to jest tragedia. Pracowicie budowane od prawie trzech dekad relacje polsko-izraelskie, a szerzej polsko-żydowskie, może jeszcze nie runęły całkowicie, ale zostały wystawione na ciężką próbę. Konsekwencje szybko nie znikną, i zobaczymy je jeszcze z bardzo brzydkiej strony. Zresztą już widzimy. Stopniowo polepszającą się atmosfera we wzajemnych stosunkach, wynikająca również ze świadomego wysiłku i starań bardzo wielu ludzi polskiej prawicy (poczynając od śp. Lecha Kaczyńskiego), została dość trwale zmącona. Zahamowano procesy, które dawały nadzieję na wyjście z klinczu o ponad wiekowej historii.
Polakom szybko nie przejdzie żal za ten numer. W dniu szczególnym, gdy powinniśmy kierować nasze myśli ku żydowskim, polskim i innym ofiarom niemieckiego bestialstwa, Polska znalazła się pod światowym pręgierzem za sprawą niepotrzebnego, niemądrego, w swej istocie wręcz agresywnego działania państwa Izrael. Do naszych problemów z prawdą historyczną o II wojnie dołożono kilka kolejnych worków kamieni.
To jest smutna istota sprawy: nie chodzi o banalną sprzeczkę, dopuszczalną nawet między przyjaciółmi. Tu chodzi o sprawę w sumie dla Polski gardłową. O sprawę, którą - pamiętając o Polsce skąpanej we własnej krwi - nie możemy odpuścić. Chodzi o prawdę, chodzi o pamięć, chodzi o bezpieczeństwo (Świrski: kto pomoże narodowi nazistów?).
Okazało się też, że dla Izraela doskonałe relacje polityczne pomiędzy Warszawą a Tel Aviwem nie stanowią większej wartości. Gdy zajdzie potrzeba, a właściwie gdy pojawi się rodzaj kaprysu, można je wrzucić do ogniska, chyba bez specjalnej refleksji.
Ta lekcja zostanie zapamiętana na długo. Polska wyciągnie stosowne wnioski, choć nie będą to wnioski symetrycznie agresywne. Ani nie mamy takiego interesu, ani tak nie czujemy. Pojawią się za to chłód i dystans, obojętność, bierność. Pojawią się pytania: po co inwestować w coś tak instrumentalnie potraktowanego przez drugą stronę? Co z tego, że w toku kampanii wyborczej? Co to za usprawiedliwienie? Skoro tak, to znaczy, że naprawdę tego nie cenią.
No, ale przynajmniej mamy jasność.
Zachowanie strony izraelskiej nie ma usprawiedliwienia. Ustawa była z nią nie tylko konsultowana, ale także zmieniona stosownie do życzeń. Żaden z obserwatorów, także izraelskich, nie może mieć wątpliwości, że jej celem jest wyłącznie ochrona elementarnej prawdy historycznej, brutalnie gwałconej przez zachodnie media.
Szkoda. Ale cóż, nie nasz wybór.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/379163-to-jest-tragedia-pracowicie-budowane-od-prawie-trzech-dekad-relacje-polsko-izraelskie-niemal-zburzono-jednym-gestem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.