Rozmaici specjaliści i mędrcy tkwią teraz w akapitach nowelizacji ustawy o IPN i poszukują w nich treści, które mogłyby być pomocne w przyznaniu racji stronie izraelskiej w sporze, który wybuchł nagle i zupełnie niespodziewanie. Wszak wiceminister Patryk Jaki złożył oświadczenie o konsultacji projektu ustawy z ambasadorem Izraela w Polsce, które nie przyniosły wcześniej żadnego sprzeciwu, ani nawet jego zapowiedzi.
Aby dowiedzieć się w czym naprawdę rzecz, przeczytałem uważnie komunikat izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ponieważ słynne już wystąpienie ambasador Izraela Anny Azari na terenie byłego niemieckiego obozu w Auschwitz żadnego szczegółu nie zawierało, jedynie ogólne stwierdzenie, że kary za używanie nazwy „polskie obozy śmierci” są niestosowne. Mają ponoć umożliwiać napiętnowanie za świadectwo ocalałych z zagłady i wywołuje to w Izraelu bardzo dużo emocji. Gdy sięgnąłem po ów komunikat czegoś się jednak dowiedziałem. Nie tylko tego, że nowe przepisy „nie będą pomocne w ujawnianiu prawdy historycznej i mogą zaszkodzić swobodzie prowadzenia badań”, ale i „uniemożliwiają dyskusję na temat historycznego przesłania i następstw drugiej wojny światowej”.
Po przeczytaniu tego ostatniego fragmentu zacząłem się zastanawiać, jakie to następstwa drugiej wojny światowej mogą okazać się teraz najważniejsze? Coś mi się zdaje, że raczej w tym rejonie przyczyn należy doszukiwać się tak gwałtownej reakcji Izraela, ponieważ dziś mogą w znacznie mniejszym stopniu liczyć się polskie drzewa zasadzone w Yad Vashem, choć są ich tysiące, a w większym zupełnie coś innego. Tak to sobie wykombinowałem, ale pewnie się mylę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/378749-izraelski-protest-o-co-moze-tu-chodzic-trop-w-komunikacie-msz