Warszawę ostatnio odkryłam dla siebie i pokochałam. O dziwo znajduję w stolicy więcej spokoju i życzliwości niż w Poznaniu, co może się wydawać zaskakujące – mówi na łamach tygodnika „Sieci” Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego w rozmowie z Rafałem Kotomskim.
Julia Przyłębska – wyróżniona tytułem Człowieka Wolności 2017 tygodnika „Sieci” mówi o swojej pracy, polityce, ale także o fascynacjach, sztuce i rodzinie. Rafał Kotomski przedstawia swoją rozmówczynię jako osobę niezwykle wrażliwą, zaangażowaną m.in. w spawy odszkodowań dla Polaków pracujących przymusowo w III Rzeszy, która stykała się z licznymi aktami niechęci.
W świecie polityki takie postawy są nieuczciwe. Zawsze mnie to denerwowało, gdy publicznie ludzie potrafili się ostro i bezpardonowo konfliktować, po czym, gdy gasły kamery, zaczynali miło z sobą gawędzić. Dla mnie to zupełnie niewyobrażalne. Bo jeśli już oceniam kogoś negatywnie, to oczywiście nie odczuwam wobec niego nienawiści, ale moja ocena się przecież nie zmienia. Nie mam dwóch różnych ocen – prywatnej i publicznej – dla ludzi, których odbieram negatywnie. Nie mogłabym się przyjaźnić z człowiekiem, który działa i funkcjonuje w sposób całkowicie sprzeczny z moimi zasadami. Nie chodzi mi tu o poglądy polityczne ani światopogląd. Antagonizowanie ludzi odbieram jako rodzaj gry. Często ten „zwykły człowiek” jest w nią po prostu wciągany. Na przykład demonstruje w obronie demokracji, a zapytany nie potrafi powiedzieć ani słowa o tym, w jaki sposób jest ona łamana. To klasyczny mechanizm manipulacyjny, który jest konsekwencją filozofii postmodernistycznej. Mówi ona o tworzeniu świata złożonego z narracji, która zaczyna funkcjonować i stawać się faktem. Protestuję przeciwko temu, bo uważam, że nie możemy żyć w świecie narracji, musimy żyć w świecie rzeczywistości
— wyjaśnia sędzia Julia Przyłębska.
Prezes Trybunału mówi także o swoich fascynacjach sztuką:
W przypadku Modiglianiego z pewnością na początku była forma. A potem treść, gdy zaczynała coraz bardziej do mnie docierać. Piękny film Andy’ego Garcíi „Kolory duszy” o Modiglianim właściwie przeszedł w naszym kraju bez echa. Razem z mężem oglądaliśmy go w jednym z rzymskich kin i zrobił na nas ogromne wrażenie. To jedna z rzeczy, którą mogę. oglądać nieskończoną liczbę razy A zatem szukam w sztuce tej głębi, filozoficznego przejścia. Mój mąż odnajduje je w muzyce. Ja nie mam aż takiego słuchu, chociaż bardzo lubię muzykę. Malarstwo przemawia do mnie o wiele silniej. Choć niewątpliwie to słowo definiuje nas najlepiej i wszystko i tak w słowo się obraca
— wyjaśnia Przyłębska i dodaje, jak przeszkadza w kontakcie ze sztuką bycie osoba publiczną.
Bycie osobą publiczną, rozpoznawalność sprawiają, że trudno mi tak zwyczajnie przejść i popatrzeć na obrazy. Zdarzały mi się już różne doświadczenia. Od bardzo miłych i wzruszających po naprawdę przykre. Dlatego nie mam już niestety tego, co nazwałabym komfortem w chodzeniu po galeriach. By tak się poczuć, muszę jechać do Berlina, gdzie jestem najczęściej anonimowa. To takie szczęście w nieszczęściu. […] To mało komfortowa sytuacja, gdy muszę jeździć do dalekiego Berlina, gdzie jest mój mąż, ale jednocześnie rodzaj azylu, który zapewniają mi choćby tamtejsze galerie sztuki.
Cała rozmowa z Julią Przyłębską, prezes TK w nowym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 22 stycznia, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/378533-prezes-tk-dla-sieci-demonstrujacy-w-obronie-demokracji-czesto-nie-potrafia-powiedziec-ani-slowa-o-tym-w-jaki-sposob-jest-ona-lamana