Nigdy nie zapomnę wywiadu, który miałem przyjemność przeprowadzić z byłym premierem, Józefem Oleksym, w styczniu 2012 roku dla Gazety Finansowej. Gdy zapytałem polityka SLD o przyczyny oskarżenia go o szpiegostwo na rzecz rosyjskiego wywiadu, odpowiedział, iż najprawdopodobniej chodziło o zablokowanie wejścia Polski do NATO.
Każdą publikację prasową lub materiał telewizyjny należy rozpatrywać w kontekście kalendarza. Myślę, iż ostatni reportaż wyemitowany w Superwizjerze TVN na temat nacjonalistów, również może mieć podobny sens i trzeba go rozpatrywać w perspektywie trwającej koincydencji wydarzeń.
Czy wszelkie analogie zawodzą?
Jednak rozważania nad wiarygodnością tego materiału należałoby rozpocząć od oceny wiarygodności stacji, która go pokazała oraz samego autora. Chyba w roku 1999, w trakcie nasilających się w Polsce protestów przeciwko Federacji Rosyjskiej miał miejsce pewien kryminogenny fakt. Jeden z reporterów TVN (wówczas nie było jeszcze TVN24) chciał wręczyć pieniądze mieszkańcowi Poznania w zamian za przeskoczenie ogrodzenia rosyjskiego konsulatu, a cała akcja miała zostać następnie zarejestrowana przez kamery dla zilustrowania antyrosyjskich protestów w Polce, i być może również pokazaniu na świecie wizerunku Polaków jako rusofobów. Niestety reporter TVN miał pecha. Policja przyłapała go na gorącym uczynku. Później oczywiście kierownictwo stacji odtańczyło rytualny taniec, odcinając się od dziennikarza i oświadczając, iż nie miało z jego działalnością nic wspólnego.
Można w to wierzyć albo nie. W każdym razie ja od tego momentu do materiałów TVN podchodzę z dużą rezerwą (mówiąc eufemistycznie). Dlaczego miałbym zatem bezkrytycznie przyjąć reportaż wyemitowany w Superwizjerze, tym bardziej iż do faktów – o czym każdy może się przekonać – dorobiono ideologię.
Kontrowersyjny dziennikarz
Sam autor materiału, Bertold Kittel, też jest osobą, co najmniej kontrowersyjną. Przed przeciętnym widzem telewizji wysyłającej w przestrzeń publiczną zmagdonaldyzowany przekaz, może on stroić się na fachowego reportera i udawać Woodwarda i Bernsteina, albo licho wie kogo jeszcze, jednak w środowisku dziennikarzy budzi odczucia ambiwalentne, o ile nie jednoznaczne.
W przeszłości ten sam Kittel oskarżał już o najróżniejsze przewiny (m.in. o korupcję) prawicowych polityków, niestety późniejsze postępowania dowodowe prowadzone przed sądami, nie potwierdziły jego zarzutów. Zarówno sprawy byłego prominentnego polityka AWS oraz szefa Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”, jak i wojewody śląskiego, Marka Kępskiego, a także byłego wiceministra obrony narodowej, Romualda Szeremietiewa okazały się dęte.
Obydwóm politykom Bertold Kittel złamał karierę polityczną, właściwie wykluczając ich z życia publicznego, a mimo to nadal znajduje zatrudnienie we wpływowych ośrodkach opiniotwórczych i kształtuje opinię publiczną. A fakty tu są bezsporne i jednoznaczne. Insynuacje Kittela nie znalazły potwierdzenia w prowadzonych przez sądy postępowaniach. Czy w demokratycznej Europie dziennikarz o podobnym dorobku mógłby być autorem poważnych, uważanych za wiarygodne, artykułów prasowych?
Najlepszą odpowiedź na tę wątpliwość dała Rada Etyki Mediów, pisząc w oświadczeniu z 26 sierpnia 2009 roku, wydanym w kontekście sprawy Szeremietiewa i innych, następujące słowa: „Autorzy zniesławiającej go publikacji – Anna Marszałek i Bertold Kittel – są laureatami najbardziej prestiżowych nagród za mistrzowskie uprawianie dziennikarstwa śledczego. Nie po raz pierwszy sądy uniewinniają osoby publicznie spostponowane w ich publikacjach. Nigdy nie doczekały się – pisze dalej REM – publicznych przeprosin”.
Po takim wywodzie, prawnicy w sądzie mawiają zazwyczaj: „nie mam więcej pytań”.
Efekt wtórny
To tyle, jeżeli chodzi o wątek wątpliwej wiarygodności, stacji która wyemitowała materiał dotyczący nazistów oraz jego autora, teraz czas na wątek drugi wpisujący się w pewną koincydencję wydarzeń politycznych związanych z Polską, ale w międzynarodowym kontekście. Sam kalendarz polityczny, jak i ów międzynarodowy kontekst mogą być niezwykle ważne, zwrócę uwagę tylko na trzy okoliczności, choć jest ich oczywiście więcej.
1) 26 stycznia do Polski ma przyjechać amerykański sekretarz stanu, Rex Tillerson, ma się m.in. spotkać z prezydentem Andrzejem Dudą oraz prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim. Omawiane będą zapewne kluczowe dla naszego kraju sprawy bezpieczeństwa, związane z amerykańską obecnością nad Wisłą. Reportaż TVN nadaje negatywny ton tej wizycie i pokazuje Polskę jako państwo nieprzewidywalne, rządzone przez szaleńców, któremu nie warto ufać.
W tym miejscu warto zapytać o analogię do sprawy „Olina”.
2) Uruchomienie przez Unię Europejską art. 7 Traktatu Lizbońskiego przeciwko Polsce. Do materiału TVN domontowano ideologię, w ramach której w sposób nieuprawiony łączy się wysoko skandaliczne i inkryminowane obchody urodzin Hitlera z Marszem Niepodległości, budując supozycję, iż Polska jest krajem zdominowanym przez nacjonalistów oraz faszystów, napadających bezkarnie na niewinne kobiety.
3) Żądania polskiego rządu w sprawie reparacji również mogą być istotnym motywem materiału, gdyż dla Niemców większym zagrożeniem od ewentualności wypłacenia bilionowych odszkodowań jest możliwość sprostowania prawdy historycznej.
Być może w reportażu TVN nie chodzi o sam przekaz, o treść, lecz o międzynarodowy rezonans. Teoretycy inżynierii socjologicznej doskonale wiedzą, iż ważniejsza od bezpośredniego komunikatu jest reakcja jaką on wywoła i tak zwany przekaz z drugiej ręki; od audytorium pierwotnego istotniejsza jest publiczność wtórna, która może być faktycznym, docelowym adresatem.
Materiał TVN i cała późniejsza uprawiana w tej stacji, w następstwie jego emisji, publicystyka, wpisuje się – nieświadomie lub świadomie – w niemiecką narrację o polskich obozach śmierci, oraz o tym, że to Polacy są winni rozpoczęcia II wojny światowej i zbrodni, które to tragiczne wydarzenie pociągnęło za sobą. Świadomość ludzka nie niuansuje konkretnych okoliczności, a przeciwnie wyjawia skłonność do dokonywania generalizacji. Międzynarodowa opinia publiczna skojarzy obchodzone nieopodal Wodzisławia Śląskiego urodziny Adolfa Hitlera z tezą roztaczaną przez rozmaite niemieckie kręgi, o rzekomych polskich obozach śmierci, jak również rzekomych polskich zbrodniach, i w ślad za tym przypisze Polsce etykietę faszystowskiego kraju.
Istotna luka
Rafał Ziemkiewicz, wychwycił w reportażu TVN jedną istotną niespójność: datę kręcenia filmu z terminem jego emisji. To luka tego materiału, dla której nie ma racjonalnego wytłumaczenia, bynajmniej stacja takowego w przekonujący sposób podać nie potrafi. Jakby nie liczyć rozbieżność wynosi prawie 8 miesięcy. Skąd możemy wiedzieć, iż materiał przygotowany przez TVN, analogicznie jak wydarzenie sprzed lat w Poznaniu, podczas którego reporter TVN namawiał człowieka do sforsowania ogrodzenia rosyjskiego konsulatu, nie jest zwykłą „ustawką”, mającą na celu zbiorowe zarządzanie społeczną wyobraźnią i zdyskredytowanie Polski w oczach opinii międzynarodowej?
Nie chce mi się wierzyć, aby w Polsce byli ludzie gotowi do świętowania urodzin Hitlera. Wątek niemieckiego zbrodniarza (nie zapominajmy używać słowa: niemieckiego) jest jednak ważny, albowiem gdyby telewizja pokazała tylko manifestujących ostentacyjnie patriotyzm oraz prezentujących narodowe symbole – narodowców, nikogo by to nie zbulwersowało. Epizod urodzin Hitlera oraz faszystowskiej oprawy, domontowane w publicystyce TVN do wielotysięcznego Marszu Niepodległości z 11 listopada, zadziała na Polaków oraz na międzynarodową opinię publiczną, jak płachta na byka.
Manipulacja polega na połączeniu wydarzenia (nawet jeżeli w formie spontanicznej miało miejsce) marginalnego z masowym, a poprzez to wywołaniu efektu powszechności. Pytanie: czy taki wątek faktycznie miał miejsce w sposób spontaniczny czy też został wyreżyserowany, a także, jaka była jego rzeczywista data? Niespójność czasowa stwarza poważny asumpt do myślenia i przeanalizowania wątpliwości.
Nierówne standardy
Kiedy TVP (podobno w dawnych czasach rzetelna i obiektywna) nie pokazało pijanego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, tańcującego w najlepsze na grobach polskich żołnierzy i przemilczała moment, w którym pierwszy Polak chciał wsiadać do bagażnika prezydenckiego samochodu, zaś TVN upubliczniło te wydarzenia z opóźnieniem oraz ukradkiem, tłumaczono ludziom, iż postąpiono w ten sposób, aby nie psuć wizerunku Polski w świecie. Widać w polskich mediach nadal obowiązują nierówne standardy.
Oczywiście nie wykluczam prawdziwości materiału wyemitowanego w Superwizjerze TVN, być może jest to efekt dobrej, rzetelnej dziennikarskiej roboty, jednak praktyki stosowane przez tę stację w przeszłości oraz biografia dziennikarska Bertolda Kittela, każą mi do tego reportażu podchodzić z ostrożnością: krytycznie (w duchu szukania odpowiedzi na wątpliwości) oraz sceptycznie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/378423-drugie-dno-nie-chce-mi-sie-wierzyc-aby-w-polsce-byli-ludzie-gotowi-do-swietowania-urodzin-hitlera