Na Daniela Olbrychskiego można zawsze liczyć. Tym bardziej, jeśli znajdzie się w towarzystwie Doroty Wysockiej-Schnepf w kazamatach postępu i wolności na Czerskiej. Rozmowa dawnej prezenterki „Wiadomości” TVP została zapowiadana mocnym akcentem. Po rytualnym narzekaniu na straszne miejsce Polski w historii pod rządami PiS, Daniel Olbrychski cytuje żart Stefana Kisielewskiego z czasów PRL: „Jesteśmy w du…e, ale najgorsze, że się zaczynamy już tam urządzać”. A sam aktor musi się wstydzić, szczególnie za granicą. Przecież ludzie pytają go, „co się stało z tym wspaniałym społeczeństwem, które imponowało całemu światu?”. I co ma biedny odpowiadać, gdy „rządzący nami i społeczeństwo wspierające tych rządzących wszystko marnuje”? Dlatego wobec „historii i naszych potomków będziemy winni największego w historii Polski zaniechania”. Ale to jeszcze nic, bowiem „to wygląda, jakby o wszystkim decydował Putin, w sposób o wiele bardziej perfidny niż za czasów Katarzyny i za czasów Związku Radzieckiego”. Przez lata Olbrychski czy jego mistrz Andrzej Wajda niczego strasznego w Putinie nie widzieli. Dostrzegali bliską nam rosyjską duszę i szczere demokratyczne skłonności.
Wpływ strasznego Putina na władzę wywodzącą się z PiS jest taki, że „rządzący nami i ci, którzy na nich głosują to tzw. pożyteczni idioci, którzy wymyślili zamach smoleński”. Dlatego Putin zaciera rączki, iż „Polacy w połowie wierzą w tę kretyńską teorię zamachu”. A zamach jest niemożliwy, gdyż samolot leciał z Warszawy na wschód, więc zamachowcy musieliby być w Warszawie. Oczywiście Olbrychski nic nie wie o kapitalnym remoncie samolotu w Rosji zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Aktor nie jest pewien, czy są w Polsce rosyjscy agenci, bo „Macierewicz na początku lat 90. skutecznie służby wykończył, tak jak wykańczał polską armię”. Poza tym „ośmieszył nas wobec Francji w sprawie tych helikopterów i wykrwawił polską armię”. Ośmieszył, bo nie chciał kupić złomu. A armię tak wykrwawił, że Polski muszą bronić Amerykanie i żołnierze innych armii NATO. A wcześniej nie musieli, bo zapewne dzięki prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i jego „szogunowi” Stanisławowi Koziejowi mogliśmy każdemu pogonić kota, nawet latając na drzwiach od stodoły.
Gdyby nie teoria zamachu smoleńskiego autorstwa Kaczyńskiego i Macierewicza, „partii PiS nie byłoby w ciągu kilku lat”. I byłoby to zbawienne, gdyż „gromadzi ona ludzi niekompetentnych, słabych, podlizujących się wyłącznie swojemu szefowi, a on z kolei nie myśli o dobru dla tego kraju, tylko wyłącznie o poszerzaniu swojej władzy w ramach własnego podwórka”. Lubiana i ceniona przez Olbrychskiego władza z PO gromadziła tytanów kompetencji i intelektu, którzy kompletnie nie myśleli o poszerzaniu swojej władzy, czego dowody łatwo znaleźć na nagraniach z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. To, że Olbrychski jakoś jeszcze w Polsce wytrzymuje, wynika z faktu, że na palcach jednej ręki mógłby w swoim środowisku „wymienić znaczących artystów, którzy wspierają obecne władze”. Jedną z takich osób jest aktorka Anna Chodakowska, ale pan Daniel musiał zerwać z nią współpracę ze względu na to, co mówiła o katastrofie smoleńskiej. Prowadząca rozmowę Dorota Wysocka-Schnepf wychodziła ze skóry, żeby polską rzeczywistość pokazać jako wyłącznie czarną i straszną, więc spytała Daniela Olbrychskiego o tłumy maszerujące z pochodniami (czyżby myślała o świeczkach obrońców wolnych sądów?) i czy mu to czegoś nie przypomina. Owszem przypomniało straszne nazistowskie czasy, a winna tych skojarzeń jest obecna władza. To ona przymknęła oczy na tych „haniebnych, durnych, podłych ludzi robiących takie demonstracje”. Ludzi, którzy poczuli, że „nic im za to nie będzie”. Trzeba dać temu odpór, ale prawdziwi demokraci mogą spotkać się z taką sytuacją, że „policjanci zwrócą się przeciwko tym, którzy manifestują swoją niechęć do tego bardzo groźnego zjawiska”. Olbrychski nie zauważył, że to obecna władza wyjątkowo szybko i sprawnie zajęła się miłośnikami Adolfa Hitlera z Wodzisławia Śląskiego, więc na nic nie przymyka oczu. A Wysocka-Schnepf nie rezygnowała, podprowadzając Olbrychskiego pod atak na ulicy na aktora Krzysztofa Pieczyńskiego. Miał on się wiązać z krytycznymi wypowiedziami aktora o Polsce pod rządami PiS, choć nie ma na to nawet cienia dowodu, także w wyjaśnieniach samego Pieczyńskiego. Olbrychski i Wysocka-Schnepf wiedzą jednak swoje, dlatego aktor czeka na reakcję władz na pobicie Pieczyńskiego, ale nie wierzy, że jakaś będzie. Dlatego uważa, „że jesteśmy w bardzo podłym w tej chwili miejscu w historii naszego kraju. Przez rządzących, których wspomaga znaczna część społeczeństwa. Bardzo mnie to niepokoi”. Usłużna Wysocka chciałaby ten niepokój zamienić w strach, więc pyta, czy aktor nie ma poczucia, że coś mu grozi. Olbrychski przytakuje, twierdząc, że ma „różne groźby, plugastwa w Internecie, np. ‘wypieprzaj z tego kraju, jak ci się społeczeństwo nie podoba’”. Ale on „już nie będzie wypieprzał”. W drugiej połowie lat 80., gdy wrócił z Francji, wiedział, że „publiczność będzie go nosiła na rękach”, a teraz „musi się liczyć z tym, co spotkało Krzysia Pieczyńskiego. W każdej chwili”. Aktor myli z groźbami powszechny niestety hejt w sieci, właściwie wobec każdej znanej osoby.
Daniel Olbrychski nie mógł sobie odmówić zrecenzowania serialu TVP „Korona królów”. Oglądał go „przez 15 minut, bo to jest na tak złym poziomie, że nie da się oglądać”. I od razu wytłumaczył, dlaczego zagrał w „Klanie”. Po prostu jego epizod „był dobrze napisany”. Ale natychmiast po zmianie władzy został wylany z serialu, choć sprawę tłumaczy mętnie, przypuszczając, że „producenci sami z siebie” zdjęli jego wątek. Generalnie „rzadko otwiera telewizję partyjną TVP, bo informacje są tam po prostu na poziomie o wiele niższym i gorszym, choć to żadna Moskwa za tym nie stoi, więc to jest haniebne”. Jasne, skoro ma do wyboru wzorzec z Sevres w postaci TVN. Nawet „sławny Urban z czasów stanu wojennego był wybitnym demokratą w stosunku do tego, co się w telewizji państwowej dzieje”. Wiadomo, Urban oraz jego szefowie Jaruzelski i Kiszczak byli fajni, a najfajniejsza nadzorowana przez nich telewizja, choć jeśli tak, nie bardzo wiadomo, dlaczego Olbrychski uczestniczył w jej bojkocie. Teraz godnie stawi czoła strasznej dyktaturze PiS i nigdzie nie będzie „wypieprzał”, chyba że za rolami w zagranicznych filmach. Może nawet w Rosji, gdzie występował przed zajęciem Krymu, bo wtedy Putin rządził, ale był to ten dobry Putin. Jeśli Putin się znowu nawróci na demokrację, to kto wie. Pan Daniel tak właściwie i szczerze nie znosi tylko rządów PiS. Rządy złodziei, oszustów i skorumpowanych nierobów wcale mu przecież nie przeszkadzały, bo to byli swoi złodzieje, oszuści i nieroby.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/378176-olbrychski-nie-bedzie-wypieprzal-z-polski-przed-pisowskim-rezimem-ale-boi-sie-ze-spotka-go-los-pieczynskiego