Jako konserwatysta opowiadam się za ochroną życia ludzkiego od poczęcia, za ochroną instytucji ludzkich, ale także za ochroną przyrody, w tym zwierząt
— mówi PAP prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS, współgospodarz wystawy w PE „Niech futra przejdą do historii”.
Organizacje pozarządowe i PiS zainaugurowały we wtorek w Parlamencie Europejskim w Brukseli wystawę „Niech futra przejdą do historii”. Ma ona zwrócić uwagę na ogrom cierpień zwierząt hodowanych na futra i zachęcać państwa UE do wprowadzania zakazu takiej hodowli.
Zdaniem prof. Krasnodębskiego istnieje stereotyp, zgodnie z którym takie postulaty, jak walka ze smogiem czy dbanie o dobrostan zwierząt są z ducha lewicowe.
Nie ma żadnych logicznych racji, które uzasadniałyby takie myślenie
— ocenia europoseł.
W Parlamencie Europejskim działa Intergrupa ds. dobrostanu zwierząt; przez pewien czas jej przewodniczącym był Janusz Wojciechowski, który przecież wywodzi się z ruchu ludowego, a ten dla zwolenników ciasnych schematów myślowych jest jak najdalej od troski o los zwierząt
— tłumaczy prof. Krasnodębski.
Odpowiadając na pytanie, czemu popiera zakaz hodowli zwierząt futerkowych, europoseł, jeden z inicjatorów wystawy, odpowiada:
Chcemy zlikwidować niepotrzebne cierpienie.
Teoretycznie byłbym skłonny zgodzić się na taką hodowlę, gdyby zagwarantować prawnie, że stworzy się warunki dla zwierząt zgodne z ich fizjologią i specyfiką. Tyle tylko, że takie standardy uczyniłyby hodowlę nieopłacalną. Podobne regulacje są na przykład w Szwajcarii i tam z tego powodu hodowli w praktyce nie ma
— mówi europoseł.
Polityk odrzuca oskarżenia, że takie myślenie prowadzi w konsekwencji do ogólnego pytania o prawo człowieka do zabijania zwierząt.
Bez futer można się obejść, natomiast jeść, dostarczając niezbędne składniki organizmowi, musimy
— zaznacza.
Europoseł zwraca uwagę, że koszty funkcjonowania ferm ponoszą mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Z powstaniem takiego obiektu nieuchronnie związany jest spadek cen nieruchomości. Niepotrzebne cierpienie zwierząt owocuje cierpieniem ludzi, zdegradowanych ekonomicznie przez skutki uruchomienia fabryki futer
— zauważa.
Dla Krasnodębskiego problem hodowli norek jest częścią szerszego problemu hodowli przemysłowej, także tej na potrzeby spożywcze.
Jestem przeciwnikiem każdej hodowli wielkoprzemysłowej w rolnictwie. Uważam, że powinniśmy dążyć do oparcia się o gospodarstwa rodzinne, małe i średnie. Taka jest nasza tradycja i, co warto podkreślić, nie ma tu mowy o żadnym anachronizmie, bo naturalne, zdrowe rolnictwo mogłoby być - i w jakimś stopniu jest - naszą światową marką
— mówi.
Produkcja wielkoprzemysłowa wiąże się z olbrzymią dewastacją środowiska, a na dodatek jej owocem są produkty wysoce wątpliwej jakości. Słyszę, że kurczakom w klatkach daje się chemię, by się nie pierzyły. I my to potem jemy?
— oburza się polityk.
Na Zachodzie tego rodzaju działalność budzi coraz większy sprzeciw, więc producenci chętnie przenoszą się do krajów peryferyjnych, a więc i do Polski, bo tak traktują naszą ojczyznę
— stwierdza.
Nie akceptuję tego, nie możemy stać się ofiarą myślenia o nas jako o swoistej kolonii, do której można eksportować to, co w krajach „starej Unii” nie znajduje akceptacji
— podkreśla.
Pytany o doświadczenia, które stanowiły przesłanki do sfomułowania takiej oceny, prof. Krasnodębski wskazuje m.in. na spotkania z rolnikami, którzy w trybie interwencji zwrócili się do niego o pomoc.
Zwrócili się do mnie rolnicy mieszkający zresztą na terenie Parku Krajobrazowego, zrozpaczeni zagraniczną inwestycją w fermę kurzą, która w ich ocenia miała powstać przy złamaniu wszelkich norm środowiskowych i naruszeniu przepisów. Mówili o powszechnej korupcji, w której należy upatrywać możliwości podobnych praktyk. Wystąpiłem do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska i wojewody mazowieckiego o zbadanie tej sprawy
— mówi profesor.
Jeśli analizujemy skutki walki z hodowlą wielkoprzemysłową, czy to spożywczą, czy taką jak ta związana z branżą futrzarską, to ostatecznie zawsze okazuje się, że jej eliminacja czy ograniczenie służy człowiekowi
— zauważa.
Dotyczy to tak skutków zdrowotnych związanych z dietą, jak i z jakością życia w środowisku, w którym funkcjonujemy, a także, nie zapominajmy, braku strat ekonomicznych związanych z drastycznym spadkiem wartości gospodarstw domowych
— kończy polityk.
W polskim Sejmie ma być procedowany projekt ustawy o ochronie zwierząt, wniesiony przez posłów PiS.
Wzmocnienie ochrony prawnej zwierząt, wprowadzenie obowiązku znakowania psów i utworzenie centralnego rejestru, zakaz hodowli zwierząt na futra i wykorzystywania zwierząt w cyrkach - to niektóre z zapisów projektu. Wśród parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, którzy podpisali się pod projektem, jest m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Wnioskodawcy podnoszą, że projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt i niektórych innych ustaw stanowi wypadkową postulatów społecznych, sugestii organów sprawujących nadzór nad przestrzeganiem przepisów ustawy o ochronie zwierząt oraz zaleceń Najwyższej Izby Kontroli. Nad tymi propozycjami pracował też Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt.
as/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377992-prof-krasnodebski-o-zakazie-hodowli-norek-bez-futer-mozna-sie-obejsc-natomiast-jesc-dostarczajac-niezbedne-skladniki-organizmowi-musimy