Pan premier Gowin odpowiedział mi, że nie chce tego zaplecze polityczne. Nie jest to zgodnie z prawdą, potwierdzają to moje rozmowy z profesorami parlamentarzystami. Podkreślają, że chcą realnego wpływu na to, co dzieje się na uczelniach
– powiedział prof. Stanisław Mikołajczak w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podsumowuje dziś etap konsultacyjny prac nad prawem o szkolnictwie wyższym i nauce. Jak pan profesor ocenia ten projekt?
Prof. Stanisław Mikołajczak, AKO Poznań: Nad projektem odbyła się szeroka dyskusja. Pan premier Gowin zorganizował takie konsultacje społeczne, jakich dotąd jeszcze nie było. To wielki plus tego projektu.
A minusy?
Dyskusja wykazała, że jednak dominuje myślenie korporacyjne. Okazało się, że naukowcy stanowią kolejną korporację. Symbolicznym wyrazem tego jest autonomia uczelni. Największą wartością dla świata nauki jest autonomia. Prawie całkowicie zostało zatracone myślenie, że ktoś jednak na te autonomiczne uczelnie daje pieniądze. Tej refleksji bardzo mi zabrakło, także po stronie ministerstwa, które powinno o interes państwa zadbać. 100 proc. pieniędzy na szkolnictwo państwowe idzie z budżetu państwa, ogromna większość pieniędzy na naukę pochodzi od państwa, dlatego państwo powinno mieć większy wpływ na to, co na uczelniach się dzieje. Wydaje mi się, że władze państwowe powinny mieć także większy wpływ na dobór władz. Niestety, właściwie daje się wolną rękę środowisku naukowemu.
Projekt ustawy ma również przyczynić się do oczyszczenia środowiska naukowego.
Po transformacji 1989 r. świat nauki w Polsce niestety nie przeszedł oczyszczenia takiego jak w Czechach, czy w NRD. Wszystkie te patologie i układy personalne z PRL zostały w nienaruszonej formie przeniesione do III RP. Kadra profesorska jest w dużej mierze lewicowo-liberalna. Ludzie ze świata nauki, które mają konserwatywne poglądy mają niewiele do powiedzenia w świecie nauki. Przegrywają we wszystkich wyborach na uczelniach. Docenianie przez państwo wartości konserwatywnych, powinno znaleźć odbicie w funkcjonowaniu uczelni i w jej kadrach. W Radach Uczelni z mocy ustawy mają znajdować się przedstawiciele najsłabszego i najbardziej zmiennego ogniwa uczelni, czyli studenci. Nie ma w niej przedstawiciela ministerstwa. To niezrozumiałe, przecież przedstawicielem może być profesor tej uczelni. Wskazałem, że to błąd to na końcowym spotkaniu Narodowego Kongresu Nauki.
Jak zareagował na pańskie słowa pan minister Gowin?
Pan premier Gowin odpowiedział mi, że nie chce tego zaplecze polityczne. Nie jest to zgodnie z prawdą, potwierdzają to moje rozmowy z profesorami parlamentarzystami. Podkreślają, że chcą realnego wpływu na to, co dzieje się na uczelniach. Być może takie pomysły pojawią się w parlamencie, kiedy dojdzie do debaty nad ustawą. Bardzo liczę na to, że projekt ustawy zostanie zmieniony przez posłów i senatorów. Wydaje mi się, że ze względu na sytuację braku kadrowego rozliczenia z PRL można zastosować rozwiązanie, które bardzo dobrze funkcjonuje w Szwecji.
Na czym ono polega?
Uczelnie proponują ministerstwu trzech kandydatów na rektora, a minister wybiera z tej trójki. Wtedy jest szansa, że środowisko uniwersyteckie będzie bardziej zróżnicowane.
W stosunku do projektu ustawy przygotowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pojawia się również zarzut, że przyczyni się do pogłębienia procesu degradacji nauki w miastach niemetropolitarnych i samych miast. Prof. Panfil zwrócił uwagę, że jeżeli projekt wejdzie w życie takim kształcie, KUL i UMCS będą miały problem z utrzymaniem się.
Lublin w niektórych dziedzinach jest potęgą naukową. Trzeba to doceniać. Takie obawy pojawiały się także podczas Kongresu Nauki. Podkreślaliśmy bardzo mocno, że nie wolno zamordować regionalistyki, która jest niezwykle ważną dziedziną badań. Nie ma wpływu na rozwijanie światowej nauki, ale wpływa na rozwijanie świadomości narodowej i kultury polskiej.
Nie wolno również zapominać, że uczelnie są ważnym elementem miastotwórczym i budującym kulturę regionu. Proszę sobie wyobrazić Poznań bez uczelni.
To bardzo trudne.
Ale tak było do początku II RP. Pojawienie się uniwersytetu, z którego później wypączkowały inne uczelnie, sprawiło, że Poznań stał się zupełnie innym miastem. Obecnie co szósty mieszkaniec Poznania jest studentem. To ma również olbrzymie konsekwencje kulturowe.
Panie profesorze, wskazywał pan, że profesorowie-parlamentarzyści podzielają Pańską ocenę projektu ustawy o szkolnictwie wyższym. Czy jest szansa, że do projektu zostaną wprowadzone pozytywne zmiany?
Staram się patrzeć optymistycznie. Mam nadzieję, że po dobrej debacie, projekt zostanie poprawiony i przyniesie dużo dobrego. Odbyła się wielka dyskusja na temat przyszłości habilitacji. Habilitacje są nie tylko polską specyfiką. Myślę, że zaczyna przeważać pogląd, że habilitacja powinna pozostać. Podkreślano mocno, że jest wiele słabych doktoratów. Likwidacja habilitacji sprawi, że ci słabi doktorzy uzyskują uprawnienia osób z habilitacją. To by bardzo obniżyło jakość polskiej nauki.
Uczeni zawsze niechętnie mówili o sposobie finansowania i opłacania pracowników nauki. Jeżeli minister Gowin bardzo mocno i słusznie stawia na przyszłość nauki, a jednocześnie jakość profesorów i kadr jest na żenującym poziomie to to jest zaprzeczenie samej idei, że profesor ma zarabiać półtorej średniej pensji to przecież jest skandaliczna propozycja. Tak nie może być.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
CZYTAJ TAKŻE:
— Co kryje się za reformą szkolnictwa wyższego 2.0? Środowisko akademickie zaniepokojone!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377749-nasz-wywiad-prof-mikolajczak-bardzo-licze-na-to-ze-projekt-ustawy-o-szkolnictwie-wyzszym-zostanie-zmieniony-przez-poslow-i-senatorow