Po wejściu w życie tego projektu KUL i UMCS w Lublinie będą miały problem z utrzymaniem się. Lublin jest metropolią wschodniej strony Wisły. Jak się więc ma projekt pana ministra Gowina do deklaracji o zasypywaniu przepaści między Polską A a Polską B? Nijak. Ma się to jednak bardzo wyraźnie do niecenzuralnych słów lubelskiego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego z PO, których nie wypada mi cytować. Ale można je „wyguglać”
— mówi wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego dr hab. Tomasz Panfil w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podsumowuje dziś etap konsultacyjny prac nad prawem o szkolnictwie wyższym i nauce. Jak pan profesor ocenia ten projekt?
Prof. Tomasz Panfil: Od samego początku wskazywano na negatywne strony przygotowanej przez Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego reformy. Środowisko warszawskich naukowców związanych z „Solidarnością” kilkukrotnie zapraszało na spotkanie ministra Gowina. Przychodzili wiceministrowie: kiedy przedstawiali swoje pomysły, były one negatywnie oceniane przez naukowców. Wszyscy profesorowe, którzy byli na spotkaniach w PAN, reprezentujący różne dziedziny nauki - byli tam humaniści, biolodzy, fizyk, chemik - mówili, że projekt przygotowywany przez ministra Gowina jest fatalny. Nie wiem na ile to się zmieniło, bo od pewnego czasu nie śledzę tak pilnie jak wcześniej zmian w projekcie ustawy. Jednak z informacji, które do mnie docierają, zmieniło się niewiele.
Według krytyków „odebranie podstawowych uprawnień uniemożliwia rozwój kadry naukowej, realizowanie kariery naukowej w zdegradowanych ośrodkach i konkurencję uczelni z większymi, starszymi i bogatszymi podmiotami”. Co pan sądzi o tym zarzucie wobec reformy?
Zarzut jest zasadny i pojawia się od samego początku. Najkrótsza opinia na temat projektu pana Gowina jest taka, że skorzystał z projektu pani Kudryckiej z PO o tzw. uniwersytetach flagowych i podrzucił go rządowi PiS.
Skutek wprowadzenia projektu ministra Gowina może być taki, że zniknie część uczelni publicznych, np. uczelnie województwa opolskiego.
To potwierdza, że w rzeczywistości projekt pana Gowina jest projektem tzw. uniwersytetów flagowych. Uczelnie można różnie likwidować. Można obniżyć tym uczelniom, które nie mają kategorii A, finansowanie w taki sposób, że mówiąc kolokwialnie „padną”, nie wytrzymają konkurencji z ośrodkami nawet nie lepszymi, lecz po prostu zasobniejszymi. W dodatku jest to o tyle nieuczciwe, że potężne duże uniwersytety dostawały dofinansowanie pozabudżetowe. Wystarczy przypomnieć ile pieniędzy ekstra na podstawie dodatkowych ustaw otrzymał Uniwersytet Warszawski czy Uniwersytet Jagielloński. To jest niewłaściwa konkurencja. Podczas naszych spotkań w PAN mówiliśmy, że aby rzetelnie stworzyć ranking uczelni, trzeba by „wyzerować” w punkcie startu wszystkie uczelnie, przyznać pieniądze według identycznych zasad i kryteriów, a po dwóch latach przeprowadzić ewaluację. Ewaluacja przeprowadzona w warunkach równej konkurencji oddawałaby rzeczywistość.
Co w ramach takiej ewaluacji należałoby sprawdzić? Co należałoby porównać?
M. in. liczbę publikacji, uzyskanych stopni i tytułów naukowych, liczbę studentów, liczbę grantów, opublikowanych prac. Tych czynników jest bardzo dużo. Jednak problem polega na tym, że nie są obiektywizowane. Uczelnie, tak jak Uniwersytet Warszawski, Politechnika Śląska czy Uniwersytet Jagielloński otrzymuje duże dofinansowanie z zewnątrz. To sprawia, że siłą rzeczy stać je na różne działania, które wpłyną na wynik ewaluacji, chociażby w przyciąganie studentów poprzez stypendia. Uczelnie, które nie dostaną dodatkowych pieniędzy nie zrobią tego, więc siłą rzeczy będą miały niższy wynik w ewaluacji. Uczelnie szczególnie hołubione przez władze, mają łatwiejszy dostęp do grantów.
Dlaczego pan tak twierdzi?
Dzieje się tak z wielu przyczyn. W gremiach oceniających projekty zasiadają naukowcy z UW i UJ, pozostałe uczelnie reprezentowane są zupełnie nieproporcjonalnie. Dlatego trudno proces recenzowania wniosków grantowych obiektywnym i rzetelnym. W wielu konkursach grantowych jest taki warunek – grant otrzymać może ktoś, kto już kiedyś otrzymał grant. Uczelnia czy naukowiec choćby miał najciekawszy projekt nie przebiją się, są dyskwalifikowani na etapie oceny formalnej. Na niekorzyść mniejszych ośrodków – oraz humanistyki - działa również nieszczęsny system oceny punktowej publikacji.
Czyli w ostatecznym efekcie projekt ustawy pana ministra Gowina doprowadzi do upadku ośrodków naukowych w mniejszych ośrodkach niż. np. Warszawa czy Kraków oraz do dalszej degradacji miast niemetropolitarnych?
Po wejściu w życie tego projektu KUL i UMCS w Lublinie będą miały problem z utrzymaniem się. Lublin jest metropolią wschodniej strony Wisły. Jak się więc ma projekt pana ministra Gowina do deklaracji o zasypywaniu przepaści między Polską A a Polską B? Nijak. Ma się to jednak bardzo wyraźnie do niecenzuralnych słów lubelskiego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego z PO, których nie wypada mi cytować. Ale można je „wyguglać”.
Z przeprowadzonej symulacji wynika, że pozostanie jedynie 6 uniwersytetów flagowych.
A mamy 16 województw.
To oznacza, że będzie 1 uniwersytet na 3 województwa. Jak się to będzie miało do ułatwiania młodzieży dostępu do wykształcenia? Jak ma młody człowiek z miasteczka powiatowego studiować we Wrocławiu, Krakowie czy Warszawie, gdzie koszty utrzymania będą nie do udźwignięcia dla jego rodziny? Oczywiście – błędem ostatnich lat był nadmierne rozmnożenie uczelni, które produkowały nie elitarną inteligencję, a klasycznych „wykształciuchów”, które dawały nie wiedzę, a papier. Ale zmiana sytuacji na równie skrajną nie jest dobrym rozwiązaniem. Chcemy czerpać wzorce z państw zachodnich: proszę zobaczyć jakiej wielkości miastami są Oxford, Cambridge czy Leuven.
Projekt wprowadza Rady Uczelni, które mają składać się w ponad 50 proc. z osób pochodzących spoza uczelni. Co pan sądzi o tym rozwiązaniu? Nie obawia się pan, że to może doprowadzić do ideologizacji uczelni i nauki?
Problem polega na tym, że nikt nie wie jak to będzie wyglądało i jak to będzie działać. Pojawia się pytanie; kto te osoby będzie desygnował? Może nastąpić nie tyle ideologizacja, ale upolitycznienie uczelni przed czym uczelnie się zawsze od średniowiecza się zdecydowanie broniły. Bunty studentów na uczelniach wybuchały zawsze, gdy starano się ograniczyć autonomię. Słynne wyjście żaków z Krakowa, bunty w Paryżu i w innych ośrodkach uniwersyteckich. Wolność studiowania, wolność nauki, wolność badań naukowych oraz wolność głoszenia poglądów były kamieniem węgielnym uniwersytetów. Rady Uczelni to jakiś dziwny pomysł i dziwna „czapa” nad uczelniami. Autonomia pod taką „czapą” może wyglądać bardzo nieciekawie.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co kryje się za reformą szkolnictwa wyższego 2.0? Środowisko akademickie zaniepokojone!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377706-nasz-wywiad-prof-panfil-projekt-ministra-gowina-nijak-ma-sie-do-deklaracji-o-zasypywaniu-przepasci-miedzy-polska-a-a-polska-b