Nie jest to ponury żart. Okazuje się, że walka ze smogiem w polskich miastach będzie odbywała się według wszystkich wzorców Nowego Wspaniałego Świata. W imię walki z naszą planetę po kieszeniach dostanie klasa średnia i najmniej zarabiający. W ramach walki ze smogiem polskie miasta mają wprowadzać strefy zeroemisyjne. Za wjazd do takich stref samochodami benzynowymi i z silnikiem diesla ( w więc większość aut jeżdżących po polskich drogach) kierowcy będą musieli zapłacić nawet 30 zł. Zwolnieni będą oczywiście mieszkańcy tych stref.
Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii przyznała w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF.fm, że ministerstwo będzie popierało takie rozwiązania.
Dajemy taką możliwość w ustawie o elektromobilności samorządom. Prezydent czy burmistrz będzie mógł zamknąć centrum miasta, i my to będziemy wspierać. Będzie mógł z tego tytułu wprowadzić opłaty do 30 zł. Czy to drakońska opłata, panie redaktorze?
zapytała poruszająca się służbowym samochodem minister. Oczywiście nie każdy samorząd musi od razu wprowadzać najwyższą opłatę. Może wielkodusznie kazać płacić 10 albo 15 zł za wjazd do centrum. 15 zł za odwiezienie dziecka do szkoły, 15 za jego odebranie. Może będzie nawet zniżka albo bony na kupno płyty „Imagine” Johna Lennona, by każdy Polak mógł zanucić hipisowską pieśń zanim kupi hybrydowy samochód. Piękna idea?
Wspaniała. Tyle, że to hipisowska, lewacka utopia. Marzenia fanatycznych urbanistów marzących o usunięciu z przestrzeni publicznej samochodów. To spełnianie snów radykalnych ekologów i oczywiście nabijanie kabzy samorządom poprzez zmuszanie obywateli do korzystania z publicznego transportu. Walka z samochodami jest już dziś oficjalną ideologią. Smutne, że przyjęła ją nawet prawica. No, ale może i konserwatysta musi się przez chwile poczuć jak napuszeni własną eko-wspaniałością bohaterowie jednego z odcinków South Park.
Naprawdę rozumiem, że należy walczyć ze smogiem i zmianami klimatycznymi. Bóg dał nam planetę byśmy o nią dbali. Jednak róbmy to z odrobiną rozsądku. Słusznie prawił o tym konserwatywny myśliciel Roger Scruton, który zwracał uwagę, że walka o planetę musi być oddolna. Nie oderwana od moralnego kompasu. Wolna od ideologizacji.
Bez środków rządowych trudno jest rozwiązać takie problemy, jak zmiana klimatu, wyciek ropy, zanieczyszczenie tworzywami sztucznymi i zmniejszanie się bioróżnorodności. Historia jednak mówi nam, że zakrojone na wielką skalę projekty, skoro tylko znajdą się w rękach biurokratów, wkrótce wymykają się spod odpowiedzialnej kontroli, a regulacje narzucone przez państwo wywołują skutki uboczne i często pogarszają stan, który miały poprawić.
pisał Scruton. Widać ten pogarszający stan w kuriozalnym pomyśle łupienia kierowców w centrach miast. Przypomnijmy, że nie chodzi o bogate europejskie miasta, które mają rozwiniętą sieć infrastruktury ( liczne parkingi, przystępna cenowo komunikacja miejska, kolejowa etc.), ale o wciąż doganiające zachód polskie miasta. Nie tylko Warszawę, ale takie ośrodki Toruń, Bydgoszcz czy Olsztyn, w którym mieszkam. W takich miastach naprawdę bardzo ciężko jest funkcjonować bez samochodu. Szczególnie mając dzieci i związane z tym obowiązki szkolne i pozaszkolne.
Co więcej, ci sami ludzie, którzy obiecują wdrażanie dużych projektów dostarczających czystej energii i zmniejszających zanieczyszczenia, proponują zarazem rozległe projekty rozwoju lotnisk, budowy dróg i subsydiowania przemysłu motoryzacyjnego. Faktem jest, że kiedy za te problemy zabiera się rząd, my tracimy nad nimi kontrolę. Nasze własne rozumienie ukształtowały potrzeby lokalne, a nie globalne niewiadome: jest ono efektem sytuacji, które spotykają nas codziennie, a jego mądrość jest mądrością przetrwania.
dodawał we wstępie do „Zielonej filozofii” Scruton.
Najłatwiej jest zamknąć miasto dla samochodów, wlepiać 500 złotowe mandaty tym, którzy nie chcą przesiąść się do tramwaju i walczyć o czystą planetę ideologicznym bejsbolem. Od lat robi tak lewica. To ma być przykład dla polskich konserwatystów?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377143-30-zlotych-za-wjazd-do-centrum-miasta-promowany-przez-rzad-pomysl-jest-wyjety-z-bajek-lewicy