Od wczoraj aktor Krzysztof Pieczyński histeryzuje, że został pobity w centrum Warszawy za swoje poglądy polityczne i światopoglądowe. Jak ustalił portal wPolityce.pl, bijatyka w której uczestniczył Pieczyński, nie ma nic wspólnego z politycznymi argumentami i publiczną działalnością Pieczyńskiego. Aktor został zaatakowany przez mężczyznę cierpiącego na manię prześladowczą, który uważa, że „od dawna śledzą go mężczyźni w czerwonych kurtkach”. Taką miał na sobie Pieczyński. Co ciekawe, napastnik sam zeznał, że to właśnie było powodem awantury.

Pieczyński opisuje atak na swoją osobę, jakby chodziło o polityczny lincz na niepokornym artyście. Rzeczywiście zajście miało dramatyczny przebieg. Obaj mężczyźni obrzucili się inwektywami, w ruch poszły pięści.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:Minister Jaki reaguje na pobicie Pieczyńskiego: Musimy z takimi zachowaniami walczyć. Jutro poproszę o nadzór MS na tą sprawą

Okazuje się jednak, że napaść na Pieczyńskiego to efekt choroby psychicznej napastnika. Z naszych ustaleń wynika, że choroba agresywnego mężczyzny objawia się w panicznym strachu przed osobami w czerwonych kurtkach. Agresor utrzymuje, że posiadacze kurtki o tym kolorze śledzą go i prześladują. Pech Pieczyńskiego polegał na tym, że ubrany w czerwoną kurtkę, natknął się na napastnika i zaczepiony, wdał się w bójkę.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:TOP 5 cytatów z Pieczyńskiego. Jakie poglądy ma człowiek, który razem z Kijowskim nawołuje do wypowiedzenia posłuszeństwa władzy?

Okazuje się więc, że każdy kto ubrany był wczoraj w czerwoną kurtkę i nieopatrznie przeciął drogę napastnika, mógł stać się ofiarą szarpanin. I to bez względu na swoje przekonania polityczne.