Jeśli sprawnie działająca organizacja wyłudzająca tyle kamienic w Warszawie nie była mafią, to znaczy, że wody Wisły mogą też płynąć od Gdańska ku Sandomierzowi, mijając wszystkie stołeczne mosty, wysłużoną Grubą Kaśkę, wcześniej bojaźliwie chlupiąc w stronę Ratusza.
Przybytku, w którym najważniejszy fotel zajmuje osoba o spostrzegawczości niewidomego, pozbawionego słuchu i czucia ochroniarza, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo sporego banku. Czy taka sytuacja jest możliwa? W mafii prawie wszystko do zrealizowania, wszakże pod warunkiem odpowiedniego wynagrodzenia realizatorów.
Jeśli całe sztaby prawników nie potrafią przez długi czas znaleźć prostego dokumentu stwierdzającego zgon człowieka, a burmistrz dzielnicy odnajduje papier w kilka dni, to znaczy, że w tych rejonach władzy skutecznie sprawdza się wyłącznie zawartość kopert. Patrząc na ilość spraw, kamienic i wartości do nich przypisanych, można sobie wyobrazić, że koperty fruwały tam, jak gołębie na krakowskim Rynku, a szefowa interesu niczego nie widziała, o niczym nie słyszała i nawet nie zdziwiła się, gdy pewne dobra dotarły do jej rodziny. Ponoć ani przez chwilę z rodzinką nie rozmawiała o spadku, nie orientując się zupełnie stanem jej kont.
Z kolei ważny pracownik Służby Kontrwywiadu Wojskowego, też prawnik, również nie zainteresował się losem prawie stutrzydziestoletniego obywatela, choćby tak dla zwykłej ciekawości. Został najlegalniej w świecie kuratorem, wyposażonym we właściwe zezwolenia swych przełożonych. On też nie potrafił znaleźć owego aktu zgonu. Czy wszędzie dobrze to słychać? Fachowiec z SKW, czyli z jednostki odpowiedzialnej za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa, nie daje rady rozwiązać tak prostej zagadki, jak myśl Lenina? Wszędzie, gdzie rozejrzeć się sami debile? Nie, nie. To bez wątpienia sprawa tych fruwających kopert. Zastanawia tylko ich opasłość, ponieważ unoszenie się tych hojności jest trochę na bakier z prawami fizyki.
I teraz epilog – z przebiegu przesłuchań przed Komisja Weryfikacyjną wyłania się takie oto podejrzenie, graniczące jednak z pewnością, przynajmniej moją – w kręgu osób zajmujących się tzw. reprywatyzacją zasadą było niesprawdzanie niczego. Poza zawartością kopert.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376886-byc-moze-urzednicy-ratusza-kuratorzy-sedziowie-sprawdzali-jedynie-zawartosc-kopert