Gdy wiosną 2015 roku wracałem z Olsztyna do Warszawy, wybrałem dłuższą, ale ładniejszą trasę przez południową Warmię. Przez niewielkie miasteczka i małe wioseczki. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiły na mnie płoty, na których wisiały zdjęcia Andrzeja Dudy - kandydata na prezydenta Prawa i Sprawiedliwości. Czasem wydrukowane przez sztab, a czasem „własnej roboty” - wydrukowane własnym sumptem albo wycięte z gazety. Zawieszone przez zwykłych, nigdzie nie niezrzeszonych Polaków.
Pamiętam też dokładnie moment, gdy kandydatura Andrzeja Dudy naprawdę błysnęła, gdy zwrócił na siebie uwagę, zaczął być rozpoznawalny. To było po marcowej, świetnie przygotowanej konwencji i równie świetnym przemówieniu kandydata. Wówczas konserwatywna Polska naprawdę uwierzyła, że „Yes, we can!” - czyli że naprawdę można pokonać kandydata Platformy.
Wówczas miliony Polaków zwróciły uwagę na kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Fala ruszyła. A sam kandydat udźwignął zadanie, zdał bardzo trudny egzamin.
Prezydent Andrzej Duda wygrał w specyficznych warunkach. Establishment III RP kontrolował wszystkie największe media i praktycznie wszystkie instytucje. Naprzeciw stanęło pospolite ruszenie o zasięgu ogólnonarodowym. Żadna pojedyncza organizacja nie byłaby w stanie zastąpić owej fali, żadna nie byłaby w stanie jej wywołać.
Jeśli ktoś ma w tym procesie największe zasługi, to Jarosław Kaczyński, bez którego prawica nie miałaby skutecznych, podmiotowych struktur, zdolnych zorganizować, sfinansować i poprowadzić zwycięską kampanię.
Jeśli jakiś działacz mówi dziś, że to ON SAM JEDEN JEDYNY zmienił losy Polski, to po prostu nie mówi prawdy. Ale nie tylko: odbiera także satysfakcję milionom niezrzeszonych Polaków, którzy w kandydaturze Andrzeja Dudy dostrzegli dziejową wręcz szansę na zmianę fatalnego systemu. Czasem pomagali tylko odrobinę, dobrym słowem wśród znajomych, czasem trochę więcej, wieszając plakat, przychodząc na spotkanie, wspierając bardziej aktywnie. To dlatego dzień zwycięstwa Andrzeja Dudy - 24 maja 2015 roku - był tak ważny w życiu tak wielu Polaków. I do dziś jest to data ważna. Niezależnie od tego, że w ocenie poszczególnych działań prezydenta różni ludzi mają różne zdanie, a często jest to zdanie dość krytyczne.
Rok 2015-y był szczególny. I szybko się nie powtórzy. Sytuacja obozu niepodległościowego przed kolejnymi wyborami prezydenckimi będzie zupełnie inna. Inne będą zasoby, inne możliwości, ale i inne wyzwania. To już nie będzie - bo być nie może - oddolna rewolucja. Mobilizacja elektoratu prawicy oczywiście będzie miała znaczenie, ale zdecyduje o niej kurs polityczny obozu rządzącego i jego skuteczność.
I także to, czy ludziom, którzy sobie samym przypisują groteskowo wręcz wyolbrzymione zasługi uda się zdemolować prawicę w tak dużym stopniu, jak to mają w planach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376808-nie-zaklamujmy-rzeczywistosci-prezydent-duda-wygral-dzieki-intuicji-i-zaufaniu-milionow-zwyklych-nigdzie-niezrzeszonych-polakow