To jest swoisty paradoks. Dla zwolenników aborcji dziecko w okresie płodowym nie ma statusu człowieka. Jednocześnie temu „bezczłowieczemu tworowi”, „zlepkowi komórek” przypisuje się cechy świadomego agresora, który sprawia, że człowiek może się przed nim bronić posuwając się aż do odebrania mu życia. To paradoks absurdalny. Należałoby, żeby zwolennicy aborcji określili, czy rzeczywiście płód jest człowiekiem, czy też nie. Oczywiście w ich rozumieniu
— podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
wPolityce.pl: Projekt Barbary Nowackiej, liberalizujący prawo aborcyjne, nosił nazwę „Ratujmy kobiety”. Czy faktycznie ratował kobiety?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: To projekt, który politycznie pogrążył tzw. totalną opozycję. On oczywiście nie ratował kobiet, ponieważ o ratowaniu można mówić w sytuacji jakiegoś realnego zagrożenia i realnej opresji. W przypadku tego projektu chodziło po prostu nie tyle o ratowanie kobiet, co o ratowanie pewnego komfortu społecznego, komfortu ekonomicznego. Najbardziej perwersyjną sprawą jest to, że ustawiał on w pozycji agresora nienarodzone dziecko, któremu bardzo często zwolennicy tego projektu odmawiają statusu człowieczeństwa. To jest swoisty paradoks. Dla zwolenników aborcji dziecko w okresie płodowym nie ma statusu człowieka. Jednocześnie temu „bezczłowieczemu tworowi”, „zlepkowi komórek” przypisuje się cechy świadomego agresora, który sprawia, że człowiek może się przed nim bronić posuwając się aż do odebrania mu życia. To paradoks absurdalny. Należałoby, żeby zwolennicy aborcji określili, czy rzeczywiście płód jest człowiekiem, czy też nie. Oczywiście w ich rozumieniu. Projekt „Ratujmy kobiety” był projektem, który - w gruncie rzeczy - dążył do zabijania życia nienarodzonych. I pod tą nazwą, adekwatną do rzeczywistości, powinien występować.
Projekt został odrzucony w sejmowym głosowaniu - i to nie tylko dzięki PiS, ale również głosom posłów PO i Nowoczesnej. Możemy to odbierać jako swego rodzaju szansę na zmianę prawa w Polsce?
Na pewno jest to swoisty kierunek „dobrej zmiany”. Uchylenie tego projektu pokazało, że tzw. przemożne siły większości społeczeństwa są po prostu fikcją. Za tym projektem stała stosunkowo niewielka grupa poparcia. Nie sądzę, ze do końca świadoma charakteru tej ustawy. Okazało się również, że ren projekt nie miał poparcia politycznego nawet w środowisku wysuwającym go. To są elementy utrącające ten projekt. Natomiast rzeczywiście otwiera się droga do procedowania ustawy, która realnie chroniłaby życie.
No właśnie. Jakie działania może tutaj podjąć rząd?
Sądzę, że tu otwierają się dwie możliwości. Pierwszą możliwością, która w pełni by nas satysfakcjonowała, to ustawa o realnej ochronie życia poczętego „Ratujmy życie”, która w sposób bezwzględny zakazywałaby aborcji. Ale wiemy, że droga do tego typu ustawy wydaje się być jednak dość skomplikowana, ze względy na tzw. nastroje społeczne i polityczne. Dlatego, jak sądzę, pozostaje bardzo realna i konieczna do wdrożenia ta droga, która idzie - w pewnym sensie małym, ale w gruncie rzeczy - wielkim krokiem. Chodzi mi o ustawę antyeugeniczną. Mówię, że to jest mały krok, ponieważ nie jest całościowy. Jednak w gruncie rzeczy jest to krok, który wykluczyłby dziewięćdziesiąt kilka procent realnie dokonywanych aborcji w Polsce. Właściwie byłby to krok, który niemalże faktycznie wyeliminowałby istniejącą aborcję w Polsce.
A kwestia inicjatywy stu posłów, którzy złożyli do TK wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją przepisów dopuszczających aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia nienarodzonego dziecka?
To myśl, która od dawna pojawiała się w różnych dyskusjach wokół aborcji, również wokół in vitro. Skoro konstytucja zapewnia ochronę życia poczętego, nie określając tego jakimiś uwarunkowaniami negatywnymi, to w takim razie należałoby traktować tę sprawę literalnie. Pamiętam, że w tym duchu przed laty wypowiadał się zarówno prof. Andrzej Zoll, mówiąc, że konstytucja chroni życie poczęte i określa w ten sposób status płodu jako status człowieka - taka jest idea tej myśli. Chodzi o to, że w świetle konstytucji mamy określoną bezwzględną ochronę życia ludzkiego. W związku z tym mamy określone że płód ludzki jest człowiekiem podlegającym jej prawom. W podobnym duchu wypowiadali się też przeciwnicy in vitro mówiąc o tym, że skoro z in vitro związana jest tzw. eliminacja embrionów nadliczbowych, to w związku z tym jest to sprzeczne z konstytucją. Ten krok jest krokiem sensownym i bardzo dobrym. Natomiast od strony strategicznej można się zastanawiać, która z tych dróg jest drogą skuteczniejszą. Obawiam się, że kwestie dyskusji wokół interpretacji konstytucji (skoro one w gruncie rzeczy trwają od kilku lat) mogą być rozłożone na lata. Tutaj mamy do czynienia z konkretną, precyzyjnie sformułowaną ustawą antyeugeniczną, która - wydaje mi się - może stanowić bardzo dobry i skuteczny krok na przód.
Jednak już mamy do czynienia z brakiem jednomyślności po prawej stronie. Przytoczę tu chociażby słowa marszałka seniora Kornela Morawieckiego, który jest zdania, że obecny „kompromis aborcyjny” powinien zostać.
Strona konserwatywna, prawicowa jest w tych kwestiach dość mocno podzielona, spolaryzowana. Nie mniej wydaje mi się, że powinniśmy dać się przekonać czemuś, co jest moim zdaniem oczywiste. Sprawa ochrony życia poczętego nie jest kwestią światopoglądową, tylko jest kwestią elementarnej wrażliwości człowieczeństwa. Podstawowe pytanie, jakie stoi przed nami to pytanie o to, z kim, lub z czym mamy do czynienia w przypadku życia płodowego? Jeżeli odpowiemy na to pytanie zgodnie z danymi nauk biologicznych, że mamy do czynienia z nową istotą ludzką, to pytanie drugie, czy wolno zabić niewinną istotę ludzką, jest pytaniem retorycznym. Oczywiście w duchu etyki kantowskiej, jak i etyki personalistycznej Karola Wojtyły oraz w duchu elementarnej wrażliwości człowieczeństwa, takie pytanie jest retoryczne w tym sensie, że człowieka niewinnego w żadnym wypadku nie godzi się zabijać. Życzyłbym sobie, żebyśmy oderwali tę dyskusję od tak zwanego podłoża światopoglądowego, religijnego, żebyśmy spoglądali na to w duchu elementarnej wrażliwości człowieczeństwa, elementarnego humanizmu. Wówczas może łatwiej będzie przejść ponad tymi podziałami. Mam głęboką nadzieję, że mimo tych różnic po stronie prawicowej, po stronie konserwatywnej, posłowie zastanowią się nad tym, że dotychczasowy „kompromis” jest zły, a jedyna droga, która rzeczywiście służy dobru wspólnemu naszemu narodu i naszej Ojczyzny, to droga bezwzględnej ochrony życia poczętego.
Jak ocenia ksiądz profesor usunięcie z Platformy Obywatelskiej trzech posłów, którzy zagłosowali przeciwko projektowi Barbary Nowackiej?
Należy wyrazić szacunek tym posłom, którzy postąpili zgodnie ze swoimi sumieniami i nie dali się poddać presji pręgierza partyjnego. To na pewno bardzo pozytywny objaw. Nie chciałbym osłabiać tego stwierdzeniem, że takich sytuacji było wcześniej wiele - mam tu na myśli oczywiście opozycję poprzedniej kadencji sejmowej (PiS - przyp. red.). Niejednokrotnie zastanawiałem się, jak ci posłowie, którzy wielokrotnie deklarowali swój katolicyzm, prezentowali swoje katolickie poglądy i postawę, jak mogą głosować za ustawami, które dyktowała wówczas Platforma Obywatelska? Wydaje mi się, że przyszedł czas rozbudzenia sumień. Zostawiając przeszłość na boku, należy wyrazić szacunek tym właśnie posłom, którzy mieli odwagę opowiedzieć się za głosem swoich sumień.
Rozmawiała Weronika Tomaszewska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376660-nasz-wywiad-ks-prof-bortkiewicz-przyszedl-czas-rozbudzenia-sumien-otwiera-sie-droga-do-procedowania-ustawy-ktora-realnie-chronilaby-zycie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.