Czy w polityce partyjnej Duży Namiot jest zawsze lepszy niż Namiot Mniejszy?
Duży Namiot daje oczywiście, niemal zawsze, formalnie dużo więcej. Przede wszystkim zwiększa szanse na elekcję/reelekcję i samodzielne rządy. A trzeba pamiętać, że przy obecnej zdobycie większości w parlamencie wymaga niesamowitego wręcz szczęścia (przypadek PiS w 2015-ym roku). Platformie ta sztuka się nie udała, choć w 2007-ym roku uzyskała 43 proc. poparcia.
Duży Namiot daje też szansę na myślenie o zmianach konstytucyjnych. Znów - trzeba szczęścia, ale teoretycznie może to się udać, zwłaszcza, jeśli Sejm uchwali, a prezydent podpisze, nową ordynację.
Wreszcie w polskich warunkach Duży Namiot jest jakąś drogą do złagodzenia napięcia wewnętrznego, nieco histerycznie i przesadnie opisywanego przez wielu komentatorów jako „wojna polsko-polska”. Kooptacja części zaplecza opozycji przez obóz rządzący na pewno gwarantuje jednak napięcia.
W przypadku partii generalnie antyestablishmentowej budowa Dużego Namiotu daje też możliwość sięgnięcia po ludzi, bez których techniczne sprawowanie władzy jest trudne, a przebudowa kraju chwilami arcytrudna.
Te wszystkie zalety zyskują jeszcze na atrakcyjności, gdy staje się jasne, że jedyną reprezentacją parlamentarną owego Dużego Namiotu (po-PiS-u?) jest dziś PiS. Co nie znaczy oczywiście, że tak będzie w przyszłości, bo przecież każde techniczne rozszerzenie wcześniej czy później będzie miało swoje konsekwencje i na innych poziomach.
Ale Duży Namiot ma też wady. Partia antyestalishmentowa może zostać poddana presji od wewnątrz, co przy koordynacji z siłami zewnętrznymi stwarza potężne dźwignie. Istnieje też ryzyko stopniowej erozji własnego programu i przejmowania postulatów sił pokonanych, zwłaszcza w obszarach mniej sztandarowych, mniej obserwowanych.
Jest też problem przyszłości: Duży Namiot sprawdza się zazwyczaj dobrze w czasach politycznej koniunktury. Gdy owa przemija, gdy traci się władzę, często nie ma czego zbierać. Bo twarda baza ale ma poczucie rozczarowania, albo poszła do domu i łatwo z niego nie wyjdzie.
Np. część brytyjskiej lewicy przez lata obwiniała Tony’ego Blaira, że zbudował zbyt szeroką koalicję; tak szeroką, że nie dokonał w kraju istotnych zmian, dbając przede wszystkim o zadowolenie całości swojego zaplecza. Gdy przegrał, Labour miotała i nadal miota się między archaiczną próbą powrotu do korzeni a nieudolnym imitowaniem swojego dawnego przywódcy.
Brytyjskie wzorce do Polski rzadko pasują, ale pytanie o to, jak duży powinien być namiot prawicy, z pewnością kiedyś stanie na pierwszym planie. Zapewne wówczas, gdy pierwsze doświadczenie zarysowującego się już obecnego etapu będą pozwalały na wyciągnięcie solidniejszych wniosków. Choć - zaznaczmy - kompromitacja opozycji będzie nieco zaburzała jasność obrazu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376511-czy-w-polityce-duzy-namiot-jest-zawsze-lepszy-niz-namiot-mniejszy