Słynne wpadki Ryszarda Petru są popularnym przedmiotem refleksji. Czy to wynik niedouczenia, i tym samym dowód, że choćby podstawowy kanon wiedzy klasycznej to coś, o co warto w życiu zabiegać? A może to rodzaj „dysleksji”, drobnej ułomności, która sprawia, że słowa zlewają się w nieczytelną masę i tracą swój kształt? Sądzę, że i jedno, i drugie. W przypadku twierdzenia o „Rzymie, co upadł w szczycie swojej potęgi”, czy lamentów nad łamaniem przez PiS Konstytucji 3 maja mieliśmy do czynienia ze zwykłym brakiem wiedzy podpartym pychą. Ale już „święto 6 króli” czy „Rubikoń” to chyba efekt jakiejś dysfunkcji.
Ale pomyłki Petru bywają także niezwykle pouczające. Ujawniają to, czego umysł zdyscyplinowany nie jest w stanie wyjawić, a co umysłowi tak swobodnemu, tak nieskrępowanego cywilizacyjnym konwenansem, przychodzi z łatwością.
Teraz były lider Nowoczesnej powiedział, odnosząc się do sporu o ochronę życia:
„Młoda dziewczyna zachodzi w ciążę(…) I co? Ona tę aborcję i tak usunie”.
„Ona tę aborcję i tak usunie”. To niezwykle trafna rekonstrukcja spojrzenia lewicowego na kwestię życia. To kwintesencja języka, który - by zamazać fundamentalny wybór między życiem a śmiercią, miłością a nienawiścią, przyszłością i nicością - musi używać formułek kuriozalnych, technicznych, bałamutnych. Formułek, które niby coś znaczą, a nie znaczą przecież nic. Tych wszystkich zdań zawierających w sobie „prawo do wyboru”, „wolność kobiet”, „dramatyczne sytuacje”.
Nigdy nie mamy pewności, co aktywność polityka da nam w ostatecznym rozrachunku. Petru już może powiedzieć, że coś dobrego dla Polski jednak uczynił. Wprowadził do Sejmu Kornelię Wróblewską, posłankę Nowoczesnej, która nie poparła antyludzkiego projektu lewicy, i tak broniła swojego stanowiska:
W moim poczuciu nigdy nie uznam, że 3-miesięczny płód nie jest dzieckiem, bo ja przed chwilą urodziłam dziecko. Nikt mi nie powie, że to tylko zlepek komórek.
To był ważny moment. Z jednej strony prawo do „usunięcia aborcji”, z drugiej mały człowiek, który nosi w sobie kobieta.
Joanna Schmidt, polityczna i życiowa partnerka Ryszarda Petru, zajęła inne stanowisko. W proteście przeciwko brakowi antyludzkiej dyscypliny w Nowoczesnej zawiesiła swoje członkostwo w tej partii na miesiąc. Uzasadniała, że chodzi o „wartości”.
Zdecydowanie lepiej „łamać” polszczyznę niż ją tak brutalnie gwałcić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376311-ona-te-aborcje-i-tak-usunie-jezykowe-klopoty-petru-bywaja-owocne-obroncy-aborcji-gwalca-slowa