PAP: Wyruszyła narodowa zimowa wyprawa na K2. Pan uprawiał kiedyś alpinizm, wspinał się Pan nawet w górach wysokich. Jak ocenia Pan szansę Polaków na wejście zimą na ostatni niezdobyty ośmiotysięcznik?
PG: Trzeba powiedzieć, że jest to loteria, bo wszystko zależy od pogody. Cała reszta będzie na pewno dobrze zrobiona i jeśli będą mieli okno pogodowe, to zrobią to. Mimo, że jest to potwornie trudna góra. Wspieramy polską wyprawę – Ministerstwo Sportu finansuje wyjazd a resort Kultury finansuje film, który na wyprawie ma kręcić jej uczestnik Dariusz Załuski.
PAP: Kiedy ministerstwo kultury powróci do rozmów z Warner Music Poland na temat Polskich Nagrań?
PG: Jesteśmy umówieni na kontynuację rozmów, tyle tylko mogę powiedzieć. Ze względów formalno-prawnych i ze względu na bardzo specyficzne okoliczności tych rozmów i ich materię nie mogę zdradzić szczegółów. Rozmawialiśmy kilka miesięcy, byłem nawet przekonany, że uda nam się sfinalizować transakcje do końca roku 2017, ale okazało się, że nie jest to możliwe. Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów i mamy wstępne ustalenia.
Przypominam, że nasi poprzednicy sprzedali za 8 mln 100 tys. zł w zasadzie cały dorobek polskiej muzyki rozrywkowej. To jest coś niebywałego. Co do samego Warner Music Poland, ponieważ to oddział amerykańskiej firmy kierowany przez Polaków, to oni faktycznie częściowo to dziedzictwo wydają i opracowują. Jednak każdego dnia może przyjść do prywatnej firmy ktoś mniej wrażliwy na polską kulturę popularną, bo mówimy o koncernie światowym, i pies z kulawą nogą nie będzie chciał uprawiać dalej takiej „charytatywnej” działalności.
PAP: Pod koniec grudnia pojawiła się informacja, że umowa nie mogła być sfinalizowana ze względu na ograniczenia formalno-prawne, czy może Pan powiedzieć, jakie to ograniczenia?
PG: Nie mogę, bo to są rozmowy biznesowe. Mogę jedynie powiedzieć, że byliśmy gotowi zapłacić bardzo dużo pieniędzy. Z dużym bólem, ale uważałem, że to jest decyzja dobra dla Polski. Tutaj powinniśmy cały czas się pytać, dlaczego ktoś to sprzedał za psie pieniądze. My, w przeciwieństwie do naszych poprzedników dbamy o polską kulturę dla wszystkich. Jeżeli Państwowy Instytut Wydawniczy był zagrożony, to natychmiast przekształciliśmy go w instytucję kultury i proszę zobaczyć jak to wspaniale funkcjonuje. Z punktu widzenia pieniędzy publicznych to był drobiazg. Jeżeli ktoś uważał, że komercjalizacja kultury jest rozwiązaniem, które przyniesie coś dobrego, to ja go odsyłam do domu wariatów (albo przed Trybunał Stanu).
Tak samo było z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, które stało już nad grobem. Nie tylko je uratowaliśmy, ale budujemy w centrum Warszawy, na ul. Fredry, wspaniałe centrum polskiej muzyki współczesnej, z salą nagrań i z salą widowiskową. Zapewne przeniesie się tam także Związek Kompozytorów Polskich. Istotne jest także to, że PWM pracuje razem z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina nad programem odkrywania i wydawania polskiej muzyki dawnej. Chodzi głównie o XIX wiek i wybitnych polskich kompozytorów, którzy tworzyli w tamtym czasie, a ich prace zostały zapomniane.
PAP: Na jakim etapie jest sprawa obrazu Henryka Siemiradzkiego „Taniec wśród mieczów”?
PG: Wstrzymaliśmy aukcję, natomiast dom aukcyjny Sotheby’s zwrócił obraz temu, kto go wystawił. Oczekujemy na reakcję na nasz wniosek o zidentyfikowanie właściciela tego obrazu i dalsze dochodzenie.
Myślę, że odzyskanie obrazu jest realne, ale to będzie wymagało czasu. Trzeba zobowiązać dom aukcyjny do wydania danych o tym właścicielu, trzeba do niego dotrzeć, następnie postawić mu być może zarzut nielegalnego wywozu a na pewno go przesłuchać. To, że obraz Siemiradzkiego został wywieziony z Polski nielegalnie jest pewne.
PAP: Czy istnieje szansa, że Muzeum Historii Polski zostanie otwarte w tym roku?
PG: To niemożliwe. Jeszcze nikt przez dwa lata nie zaprojektował i zbudował muzeum za 650 mln zł, robiłem wszystko, żeby tak się stało, jednak sam przetarg trwał prawie 4 miesiące. Kilkanaście firm stanęło do przetargu i zarzuciło nas pytaniami. To trwa miesiącami, sam przetarg ciągnie się cztery miesiące, a jeszcze nie wiadomo, czy się skończy sukcesem.
PAP: Z czego wynikało opóźnienie?
PG: Gdy przejęliśmy sprawę budowy MHP, nic nie było przygotowane poza pomysłem, żeby powstało ono na Cytadeli. Zostaliśmy jednak związani z firmą architektoniczną, która wygrała konkurs na budynek dla innych potrzeb, i okazało się, że ten plan trzeba zmienić. To bardzo skomplikowana materia, ale zrobiliśmy to. Jeżeli przetarg zostanie rozstrzygnięty na przełomie stycznia i lutego, to myślę, że w ciągu dwu lat powstanie muzeum.
PAP: Jakie są plany ministerstwa na 2018 r.?
PG: Będziemy kontynuowali procesy demokratyzowania i korekty przekazu naszej kultury. Czyli np. będziemy kontynuowali budowę sieci muzeów i rozwój współprowadzeń instytucji kultury (czyli dopełnienie budżetu instytucji samorządowych funduszami ministerialnymi). Na ten rok planujemy współprowadzenie m.in. Filharmonii w Łomży, Teatru Muzycznego i Filharmonii w Łodzi, Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus z Poznania, Orkiestry „Aukso” z Tychów czy Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie…
Właśnie przeczytałem wzruszający list od dyrektora Andrzeja Seweryna relacjonujący wyjazd warszawskiego Teatru Polskiego do Lwowa. Możliwy dzięki naszej zeszłorocznej decyzji o wpisaniu tej instytucji na listę współprowadzeń. To naprawdę ma sens…
Od 1 stycznia rusza nowy Instytut Architektury i Urbanistyki - środowisko architektów bardzo chciało jego powstania. To jest kwestia walki o edukację i ład przestrzenny, o piękno polskiej architektury; i ten instytut będzie o to dbał w sensie propozycji legislacyjnych, przeciwstawienia się presji inwestorów, deweloperów itd.
W tym roku rusza także Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą. Widzimy potrzebę, żeby w znacznie większym stopniu tam się angażować, pomagać polskim instytucjom polonijnym na Zachodzie, pomagać polskiemu dziedzictwu na Wschodzie. Od 1 stycznia rusza też program wyposażenia Fundacji Dziedzictwa Kulturowego w kapitał żelazny na opiekę nad cmentarzem żydowskim na ul. Okopowej w Warszawie. Od Nowego Roku działa także Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków. Jest to pierwsza tego typu instytucja, nikt tego nie zrobił przed nami. Wpływami Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków są środki z administracyjnych kar pieniężnych, ale planujemy, by w przyszłości były nimi także opłaty turystyczne i „prozabytkowe”. Te środki będą przeznaczane nie tylko na zabytki historyczne, ale także na rewitalizację miast. Co prawda nasz rząd zwiększył dotację na zabytki o 20 mln zł, ale potrzeby są ogromne. Dla porównania: tzw. „prezydencki” Fundusz Ochrony Zabytków Miasta Krakowa otrzymuje rocznie ok. 30 mln zł, a my mamy 115 mln zł na cały kraj.
Rozmawiali Katarzyna Krzykowska, Jakub Pilarek
ak/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
PAP: Wyruszyła narodowa zimowa wyprawa na K2. Pan uprawiał kiedyś alpinizm, wspinał się Pan nawet w górach wysokich. Jak ocenia Pan szansę Polaków na wejście zimą na ostatni niezdobyty ośmiotysięcznik?
PG: Trzeba powiedzieć, że jest to loteria, bo wszystko zależy od pogody. Cała reszta będzie na pewno dobrze zrobiona i jeśli będą mieli okno pogodowe, to zrobią to. Mimo, że jest to potwornie trudna góra. Wspieramy polską wyprawę – Ministerstwo Sportu finansuje wyjazd a resort Kultury finansuje film, który na wyprawie ma kręcić jej uczestnik Dariusz Załuski.
PAP: Kiedy ministerstwo kultury powróci do rozmów z Warner Music Poland na temat Polskich Nagrań?
PG: Jesteśmy umówieni na kontynuację rozmów, tyle tylko mogę powiedzieć. Ze względów formalno-prawnych i ze względu na bardzo specyficzne okoliczności tych rozmów i ich materię nie mogę zdradzić szczegółów. Rozmawialiśmy kilka miesięcy, byłem nawet przekonany, że uda nam się sfinalizować transakcje do końca roku 2017, ale okazało się, że nie jest to możliwe. Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów i mamy wstępne ustalenia.
Przypominam, że nasi poprzednicy sprzedali za 8 mln 100 tys. zł w zasadzie cały dorobek polskiej muzyki rozrywkowej. To jest coś niebywałego. Co do samego Warner Music Poland, ponieważ to oddział amerykańskiej firmy kierowany przez Polaków, to oni faktycznie częściowo to dziedzictwo wydają i opracowują. Jednak każdego dnia może przyjść do prywatnej firmy ktoś mniej wrażliwy na polską kulturę popularną, bo mówimy o koncernie światowym, i pies z kulawą nogą nie będzie chciał uprawiać dalej takiej „charytatywnej” działalności.
PAP: Pod koniec grudnia pojawiła się informacja, że umowa nie mogła być sfinalizowana ze względu na ograniczenia formalno-prawne, czy może Pan powiedzieć, jakie to ograniczenia?
PG: Nie mogę, bo to są rozmowy biznesowe. Mogę jedynie powiedzieć, że byliśmy gotowi zapłacić bardzo dużo pieniędzy. Z dużym bólem, ale uważałem, że to jest decyzja dobra dla Polski. Tutaj powinniśmy cały czas się pytać, dlaczego ktoś to sprzedał za psie pieniądze. My, w przeciwieństwie do naszych poprzedników dbamy o polską kulturę dla wszystkich. Jeżeli Państwowy Instytut Wydawniczy był zagrożony, to natychmiast przekształciliśmy go w instytucję kultury i proszę zobaczyć jak to wspaniale funkcjonuje. Z punktu widzenia pieniędzy publicznych to był drobiazg. Jeżeli ktoś uważał, że komercjalizacja kultury jest rozwiązaniem, które przyniesie coś dobrego, to ja go odsyłam do domu wariatów (albo przed Trybunał Stanu).
Tak samo było z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, które stało już nad grobem. Nie tylko je uratowaliśmy, ale budujemy w centrum Warszawy, na ul. Fredry, wspaniałe centrum polskiej muzyki współczesnej, z salą nagrań i z salą widowiskową. Zapewne przeniesie się tam także Związek Kompozytorów Polskich. Istotne jest także to, że PWM pracuje razem z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina nad programem odkrywania i wydawania polskiej muzyki dawnej. Chodzi głównie o XIX wiek i wybitnych polskich kompozytorów, którzy tworzyli w tamtym czasie, a ich prace zostały zapomniane.
PAP: Na jakim etapie jest sprawa obrazu Henryka Siemiradzkiego „Taniec wśród mieczów”?
PG: Wstrzymaliśmy aukcję, natomiast dom aukcyjny Sotheby’s zwrócił obraz temu, kto go wystawił. Oczekujemy na reakcję na nasz wniosek o zidentyfikowanie właściciela tego obrazu i dalsze dochodzenie.
Myślę, że odzyskanie obrazu jest realne, ale to będzie wymagało czasu. Trzeba zobowiązać dom aukcyjny do wydania danych o tym właścicielu, trzeba do niego dotrzeć, następnie postawić mu być może zarzut nielegalnego wywozu a na pewno go przesłuchać. To, że obraz Siemiradzkiego został wywieziony z Polski nielegalnie jest pewne.
PAP: Czy istnieje szansa, że Muzeum Historii Polski zostanie otwarte w tym roku?
PG: To niemożliwe. Jeszcze nikt przez dwa lata nie zaprojektował i zbudował muzeum za 650 mln zł, robiłem wszystko, żeby tak się stało, jednak sam przetarg trwał prawie 4 miesiące. Kilkanaście firm stanęło do przetargu i zarzuciło nas pytaniami. To trwa miesiącami, sam przetarg ciągnie się cztery miesiące, a jeszcze nie wiadomo, czy się skończy sukcesem.
PAP: Z czego wynikało opóźnienie?
PG: Gdy przejęliśmy sprawę budowy MHP, nic nie było przygotowane poza pomysłem, żeby powstało ono na Cytadeli. Zostaliśmy jednak związani z firmą architektoniczną, która wygrała konkurs na budynek dla innych potrzeb, i okazało się, że ten plan trzeba zmienić. To bardzo skomplikowana materia, ale zrobiliśmy to. Jeżeli przetarg zostanie rozstrzygnięty na przełomie stycznia i lutego, to myślę, że w ciągu dwu lat powstanie muzeum.
PAP: Jakie są plany ministerstwa na 2018 r.?
PG: Będziemy kontynuowali procesy demokratyzowania i korekty przekazu naszej kultury. Czyli np. będziemy kontynuowali budowę sieci muzeów i rozwój współprowadzeń instytucji kultury (czyli dopełnienie budżetu instytucji samorządowych funduszami ministerialnymi). Na ten rok planujemy współprowadzenie m.in. Filharmonii w Łomży, Teatru Muzycznego i Filharmonii w Łodzi, Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus z Poznania, Orkiestry „Aukso” z Tychów czy Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie…
Właśnie przeczytałem wzruszający list od dyrektora Andrzeja Seweryna relacjonujący wyjazd warszawskiego Teatru Polskiego do Lwowa. Możliwy dzięki naszej zeszłorocznej decyzji o wpisaniu tej instytucji na listę współprowadzeń. To naprawdę ma sens…
Od 1 stycznia rusza nowy Instytut Architektury i Urbanistyki - środowisko architektów bardzo chciało jego powstania. To jest kwestia walki o edukację i ład przestrzenny, o piękno polskiej architektury; i ten instytut będzie o to dbał w sensie propozycji legislacyjnych, przeciwstawienia się presji inwestorów, deweloperów itd.
W tym roku rusza także Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą. Widzimy potrzebę, żeby w znacznie większym stopniu tam się angażować, pomagać polskim instytucjom polonijnym na Zachodzie, pomagać polskiemu dziedzictwu na Wschodzie. Od 1 stycznia rusza też program wyposażenia Fundacji Dziedzictwa Kulturowego w kapitał żelazny na opiekę nad cmentarzem żydowskim na ul. Okopowej w Warszawie. Od Nowego Roku działa także Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków. Jest to pierwsza tego typu instytucja, nikt tego nie zrobił przed nami. Wpływami Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków są środki z administracyjnych kar pieniężnych, ale planujemy, by w przyszłości były nimi także opłaty turystyczne i „prozabytkowe”. Te środki będą przeznaczane nie tylko na zabytki historyczne, ale także na rewitalizację miast. Co prawda nasz rząd zwiększył dotację na zabytki o 20 mln zł, ale potrzeby są ogromne. Dla porównania: tzw. „prezydencki” Fundusz Ochrony Zabytków Miasta Krakowa otrzymuje rocznie ok. 30 mln zł, a my mamy 115 mln zł na cały kraj.
Rozmawiali Katarzyna Krzykowska, Jakub Pilarek
ak/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376149-wywiad-glinski-nie-wycofamy-sie-z-prowadzenia-wlasnej-polityki-w-dziedzinie-wymiaru-sprawiedliwosci-i-polityki-migracyjnej?strona=2