Czarne marsze były – jeśli nie liczyć manifestacji domagających się zawetowania reformy sądownictwa – największymi w zeszłym roku protestami antypisowskiej opozycji. I choć daleko im było do osiągnięcia masowej skali, jako jedyne zgromadziły osoby spoza grona zawodowych histeryków tupiących i krzyczących co drugi dzień pod Sejmem.
Nic więc dziwnego, że próba ponownego rozgrzania atmosfery i mobilizacji społecznej wokół aborcji stała się wyzwaniem dla PiS. Sojusznikiem prawicy okazały się jednak nieoczekiwanie partie opozycji, których posłowie zignorowali sejmowe głosowanie nad projektami dotyczącymi aborcji. W rezultacie to Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz, Ryszard Terlecki i wielu innych posłów PiS musiało zagłosować za skierowaniem do dalszych prac obywatelskiego projektu liberalizującego przepisy aborcyjne, pomimo fundamentalnej niezgody na jego zapisy. Chodziło jednak o szacunek dla tej części społeczeństwa, która ma odmienne poglądy. Szacunek, którego zabrakło – nawet wobec własnych wyborców – politykom Nowoczesnej i PO. W rezultacie projekt liberalny został odrzucony w pierwszym czytaniu.
PO i Nowoczesna – podobnie jak inne środowiska totalnej opozycji – bardzo liczyły na to, że spór wokół aborcji będzie osłabiał rządzącą prawicę. Tymczasem skończyło się dokładnie odwrotnie: debata o aborcji stała się samobójczym golem strzelonym sobie przez obie antypisowskie partie. Pokazała zwolennikom opozycji jej hipokryzję, nieudolność i przede wszystkim to w jak głębokim poważaniu ma ona wyborców. Cóż, gdyby tak nie było, PO nie przegrałaby z kretesem wyborów w 2015 roku. Jak widać, nic się tu nie zmieniło, co prawicę może tylko cieszyć.
CZYTAJ TEŻ: Demokracja w Polsce rzeczywiście jest zagrożona. Nie mamy bowiem - poza małymi wyjątkami - opozycji
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/376104-debata-o-aborcji-ujawnila-w-jak-glebokim-powazaniu-opozycja-ma-wyborcow-nawet-swoich