Przełom roku to pod wieloma względami najtrudniejszy, najbardziej dezorientujący okres dla wielu sympatyków dobrej zmiany od wyborów w roku 2015-ym. Wcześniej też bywały momenty trudne, choćby związane z wetami prezydenta do ustaw sądowych, ale jednak było to zdarzenie jednostkowe, związane z różnicą zdań co do kształtu reformy oraz sposobu jej przeprowadzenia. Wysokie zaufanie prawicy zarówno wobec prezydenta, jak i prezesa PiS łagodziło przeciążenia; z perspektywy czasu miały one znacznie mniejszy zasięg.
Teraz mamy serię wydarzeń, które znacząco zmieniły kształt i kurs obozu rządzącego. Odeszła Beata Szydło, ster rządu objął premier Mateusz Morawiecki. Stanowisko stracili ministrowie szczególnie mocno ostrzeliwani, w tym Jan Szyszko oraz Antoni Macierewicz. Mamy też zapowiedzi zmiany kursu (a może raczej tonu) w polityce zagranicznej, i w jakiejś mierze, wewnętrznej. Nie chodzi o sprawy fundamentalne, ale jednak istotne.
Tuż po wetach prezydenta Jarosław Kaczyński powiedział: mamy nową sytuację. Prezes PiS wyciągnął stosowne wnioski. Zamiast groźnej dla całego obozu prawicy konfrontacji wybrał scenariusz trudniejszy, wymagający cierpliwości i także ofiar: przebudowę całej struktury władzy. Głowa państwa uzyskała znaczący wpływ na bieg spraw, co z kolei wymuszało przebudowę rządu, w tym zmianę premiera. A zmiana premiera to także zawsze nieco inna linia polityczna, i co za tym idzie, również wymiana ministrów.
Nowa linia polityczna wynika z nowych zagrożeń, w tym zagrożonej reputacji Polski. Zdaniem prezesa PiS, zjawisko to stało się groźne w związku z nagłośnieniem incydentów związanych z Marszem Niepodległości; uznanie Polski, choćby fałszywie, za kraj tolerujący „faszyzm” i inne „izmy”, skutkowałoby bezpośrednim zagrożeniem dla naszych interesów. Dlatego konieczne było nowe otwarcie. Nie z tej przyczyny, że poprzednicy mieli coś na sumieniu, ale dlatego, że niedobre procesy można czasem przerwać jedynie wysyłając mocny sygnał.
A przy okazji Jarosław Kaczyński postanowił dać wszystkie najważniejsze narzędzia gospodarze i polityczne Mateuszowi Morawieckiemu. Bo Morawiecki ma plan, który - jeśli zadziała - pozwoli Polsce awansować do wyższej ligi. Stawka jest tak wysoka, że nie może być żadnych „ale”, żadnych wymówek.
Wreszcie, skoro opozycja leży na łopatkach, można się pokusić o sięgnięcie po kolejne grupy społeczne, o jeszcze dalej idące poszerzenie elektoratu. Takie, które sprawi, że PiS zajmie na scenie pozycję podobną do tej, którą na Węgrzech zajmuje Fidesz, mocno osadzony również w zasobnej klasie średniej.
To ulubiona strategia prezesa PiS: osiąganie kilku celów jednocześnie.
Ale jest też cena. Odeszli ministrowie, którzy pewnie nie uniknęli błędów, ale którzy walczyli, i których prawica dotąd twardo broniła. Satysfakcja III RP i różnych salonów jest dla wielu mocnym upokorzeniem. Do tego opinii publicznej nie wytłumaczono sprawy jasno. W jakiejś mierze w tym wypadku to zrozumiałe; kuchnia polityczna czasem musi pozostać tajemnicą, a wyjaśnienie bardziej oględne trąciłyby fałszem, więc lepiej już nie mówić nic.
Jarosław Kaczyński prosił dziś o zaufanie:
Nasza droga naprawy RP, dobrej zmiany, czasem ze względu na okoliczności jest kręta, ale to, o co was dzisiaj proszę (…) to zaufanie. Ufajcie, że idziemy drogą w tym samym kierunku, że nie ulegnie najmniejszej zmianie, że dojdziemy do celu i będziemy mieli naprawdę niepodległą, godną, silną Polskę -
— mówił podczas miesięcznicy.
Pozycja polityczna Jarosława Kaczyńskiego, i nie tylko polityczna, jest tak wyjątkowa, że te słowa z pewnością nie trafią w próżnię. Są też prawdziwe: mimo zdarzeń, które dla wielu są niezrozumiałe, a nawet miewają posmak bardzo gorzki, kierunek obozu dobrej zmiany pozostaje zasadniczo ten sam.
Pamiętajmy też: w polityce czasem trzeba ryzykować, czasem płynąć do celu halsem. Czasem trzeba skręcić w lewo, a czasem w prawo. Więcej, jeśli to naprawdę jest żaglowiec, to żaden kurs nie może być wieczny, choć kierunek ogólny się nie zmienia.
Obóz dobrej zmiany - zahartowany w boju - przejdzie i tę rafę, i kolejne. Byłoby jednak dobrze, gdyby liderzy obozu rządzącego nieco zmniejszyli tempo tych „szokowych” zmian, i być może nieco zróżnicowali ich kierunek. Twardy elektorat wiele wytrzyma, bo jest twardy. Ale właśnie dlatego, że jest twardy, zasługuje, by pewnych doświadczeń w zbyt dużych dawkach jednak mu oszczędzać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375933-tuz-po-lipcowych-wetach-prezes-pis-powiedzial-mamy-nowa-sytuacje-teraz-wyciagnal-stosowne-wnioski