To paradoks, ale głębokie zmiany w rządzie są wynikiem sukcesu Prawa i Sprawiedliwości.
Dominacja na scenie politycznej jest bezdyskusyjna. Groteskowi liderzy opozycji w przewidywalnej przyszłości nie będą mogli rzucić wyzwania obozowi rządzącemu. A to znaczy, że można sięgać po kolejne cele. Tak ambitny przywódca jak Jarosław Kaczyński nie zadowala się tym, co już ma.
Tym ambitnym celem jest oczywiście jeszcze większe poparcie. Jak mówił premier Morawiecki, rząd Zjednoczonej Prawicy ma być „rządem zjednoczonych Polaków”. Dlatego odejść musieli ministrowie symbolizujący stare podziały.
Tym ambitnym celem jest również modernizacja Polski, jeszcze szybka ścieżka rozwoju. To dlatego nowa ekipa ma tak silny posmak technokratyczny. Wiceministrowie awansują by realizować plan, a nie snuć własne wizje. Rząd ma działać sprawnie, szybko, skupiając się na celach. Ma się wziąć „do roboty” - to znów cytat z premiera.
Nie ma dziś na stole innego planu modernizacji niż plan Morawieckiego. Jarosław Kaczyński chce dać mu szansę, której nie będzie towarzyszyło żadne „ale”. Co oznacza jedno: takie ułożenie rządu, by nic nie przeszkadzało. Ani charyzmatyczne jednostki, ani bagaż przeszłości. Takie a nie inne zmiany w składzie Rady Ministrów to więc konsekwencja zmiany premiera.
To z kolei rodzi problem pewnego oddalania się od bazy, od najtwardszego zaplecza. Odeszli ministrowie symbolizujący więcej niż siebie, poranieni w ciężkim boju, przyszli ludzie szerzej nieznani, o raczej mało wyrazistych biografiach. Tak w polityce bywa, ona często smakuje gorzko. Także dlatego, że zmiany są pośrednim sukcesem III RP, która ludzi mocnych tożsamościowo zawsze atakuje szczególnie mocno.
Dominacja Prawa i Sprawiedliwości sprawia, że Jarosław Kaczyński ma dziś naprawdę duże pole manewru. Co niesie z sobą także zagrożenia; niewykluczone, że wraz z otwieraniem się PiS na centrum, może się pojawić przestrzeń na jakąś nową siłę po prawej stronie. Partia rządząca zawsze jednak może skorygować kurs.
Co ważne, w resortach najważniejszych - MSWiA, MON - rządzą najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, bardzo doświadczeni i sprawdzeni w boju politycy (Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak). Sprawy zagraniczne mają być silnie skoordynowane z działaniami prezydenta. W kilku bardzo ważnych ministerstwach wszystko zostaje po staremu.
To będzie rząd jednak wyraźnie inny niż poprzedni. Rząd łagodzenia kantów, uspokojenia, stabilizacji. Rząd nieco innego języka, i nieco innych akcentów w kilku obszarach. Ale wciąż rząd dobrej zmiany, która stale się zmienia, i zmieniać się będzie stale.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375689-to-paradoks-ale-glebokie-zmiany-w-rzadzie-sa-wynikiem-sukcesu-prawa-i-sprawiedliwosci-i-kleski-opozycji